czwartek, 31 sierpnia 2023

CIENIE I BLASKI rozdz. 5

 

Do białego rana w pokoju Jagody świeciła się lampka nocna. Przy jej wersalce na zmianę czuwały matka z babcią. Nazajutrz czekał dziewczynę kolejny ciężki dzień. Trzynastolatka nie miała ochoty iść na komisariat policji, jednak zeznania były konieczne.  Jagodzie znów towarzyszyły te same emocje. Widać było, że jest zalękniona, zamyślona,  nieobecna. 
Na komisariacie policji do biurka podszedł policjant.  Usiadł na fotelu naprzeciwko małolaty przed maszyną do pisania. Dziwnym wzrokiem zlustrował sylwetkę dziewczyny.
Jagoda czekała w napiętej atmosferze, przepojonej złowrogą ciszą. I to czekanie wydawało się jej  wiecznością. Oczekując na pojawienie się stróża prawa, nie czuła się ani trochę na siłach, aby opowiadać o tym, co się wydarzyło. Nie miała ochoty odpowiadać przed obcym mężczyzną na intymne pytania.  
W domu rodzinnym żadne z rodziców nie podejmowało z nią  takich tematów.
Patrzyła na świat mężczyzn przez pryzmat wczorajszych zdarzeń.  Świat ten wydawał się jej karykaturalny jak odbicie w krzywym zwierciadle. To wcale nie było zabawne.
Mężczyzna w niebieskim mundurze zadał konkretne pytanie. Zabrzmiało to tak,  jakby  usiłował jej wmówić winę. 
- Czy oskarżony dotykał twojego krocza? — zapytał bez ogródek.
Jagoda spojrzała głęboko w oczy matce i babci. Przełknęła z trudem ślinę. Jak mam się wysłowić, co mam odpowiedzieć? — miotała się w myślach przerażona. 
Najchętniej wstałaby i zwiała do domu. 
- Mów jak było — ponagliła dziewczynę matka.
- To dla twojego dobra, Jagódko — dodała babcia.
Policjant zadawał szczegółowe pytania, a Jagoda musiała udzielać wyczerpujących informacji. Bardzo ją to krępowało, a zarazem było to traumatyczne. Wspomnienia wczorajszego dnia odcisnęły swój ślad na psychice nastolatki. Z trudem opisała całą sytuację,  ostrożnie dobierając słowa.
Kiedy policjant skończył pisać, wyciągnął z wałka dwa arkusze i rzucił do przeczytania Jagodzie,  po czym podał jej długopis i powiedział:
— Podpisz, to są twoje zeznania.

Pokrzywdzona zaczęła po kolei czytać. Na jej twarzy widać było narastające emocje. Zanim dobrnęła do końca dokumentu, zbladła jak sufit!
— Tutaj nic się nie zgadza,  proszę pana. Ja  tak nie zeznawałam! — rozpłakała się.
- Nie podpiszę tego!  — zaprotestowała.
Matka Jagody chciała przeczytać protokół, więc sięgnęła po maszynopis, ale policjant pośpiesznie wyrwał z rąk kobiety kartki i położył je z powrotem na biurku. 
- Musisz to podpisać. Drugi raz nie zamierzam pisać, szkoda czasu  — niemal krzyknął. 
Mam poważniejsze sprawy w swojej pracy.
Jagoda wiedziała, że fakty są inne i nie zgadzają się z opisem mundurowego. Kręciła głową,  protestując, ale matka z naciskiem powtórzyła:
— Podpisz i po wszystkim, będziesz miała spokój.
Jagoda odniosła wrażenie, że nie ma możliwości wyboru, ponieważ nawet matka wydawała się być przeciwko niej! Wbrew własnej woli podpisała protokół.

CIENIE I BLASKI rozdz. 4

 

Kiedy matka Jagody wróciła z pracy po drugiej zmianie, było już po wszystkim. Zauważyła wyłamane drzwi od przedsionka, w drugich drzwiach był  popsuty  zamek.   W pokoju córki zastała staruszkę. Starsza kobieta siedziała obok śpiącej na wersalce wnuczki.
Czule głaskała ją po twarzy.
— Co tu, u licha,  się działo? — zapytała Anna. 
— Dlaczego nie śpisz,  mamo?
— Ciii...  Mów ciszej. Jagoda dopiero zasnęła. Czy ty codziennie zostawiasz ją samą w domu?
— odpowiedziała pytaniem na pytanie matka Anny.   
—Tak,  mamo. To przecież duża dziewczyna. Radzi sobie doskonale — odpowiedziała z uśmiechem zdziwienia na twarzy.
— To nie ma nic do rzeczy,  duża czy nie, narażasz własne dziecko na ogromne niebezpieczeństwo!
— Ok, porozmawiajmy w kuchni — zaproponowała matka Jagody.
Staruszka zgasiła lampkę nocną i wyszła z córką do kuchni, zostawiając lekko uchylone drzwi.
Usiadły obydwie przy stole.
— Co tutaj właściwie się stało? — powtórzyła mama Jagody.
Byłam świadkiem napaści na  Jagodę, włamania tego zwyrodnialca do mieszkania. On dwukrotnie usiłował ją zgwałcić! To było coś okropnego! Nie da się tego opisać,  co my obie przeżyłyśmy, kiedy cię nie było.  Nie ma nic gorszego, niż widzieć, jak jakiś zboczeniec rujnuje życie tak młodej, jak Jagoda, istocie.  Najgorsze było to, że Jagoda nie była świadoma,  co się dzieje, o co temu staremu zbereźnikowi chodziło. 
- To co ona pomyślała? — zaniepokoiła się matka dziewczyny.
- Myślała, że napadł ją, bo chciał ją okraść.
- A może to był napad na tle rabunkowym?
Staruszka spojrzała na swoją rozmówczynię.
- Chyba nie wierzysz w to,  co mówisz? Jagoda jest zbyt ufna,  jak na swój wiek,  i jest zupełnie nieświadoma. Czy ty w ogóle z nią rozmawiasz na temat dojrzewania i chłopców?
- Nie. O tym nie rozmawiamy z Jagódką, to jeszcze dziecko — odparła Anna.
-  Uznaliśmy oboje, że im mniej będzie wiedzieć,  tym lepiej dla niej. To są tematy dorosłych.
Starsza kobieta słuchała, patrzyła i z niedowierzaniem kręciła głową.
— Nie tak cię wychowaliśmy. 
Nagle nocną dyskusję przerwał wrzask Jagody.
- Nie! Puść mnie! Nie dotykaj mnie! Ratunku!
Obie kobiety zerwały się na równe nogi. Pobiegły do pokoju i zaświeciły nocną lampkę.
Jagoda wiła się i rzucała na  łóżku. Zlana potem, łkała przez sen.
Starsza kobieta nachyliła się nad nią.
- Kochanie, to tylko zły sen. Obudź się. Jesteśmy już bezpieczne.
Jagoda otworzyła oczy, rozejrzała się wokół. Usiadła i złapała babcię mocno za szyję.  Czuła przyśpieszone bicie serca i przyspieszony, płytki oddech.
- On tu jest! On tu jest!
- Nikogo tu nie ma,  to tylko zły sen.

wtorek, 29 sierpnia 2023

CIENIE I BLASKI rozdz. 3

 Przerażona Jagoda, obserwując kątem oka, dostrzegła, jak jej babcia stojąca przy stole, nagle się zachwiała. Widać było, że pobladła jak pergamin. Stanęły jej przed oczami wspomnienia o dziadku, któremu udzielała pierwszej pomocy przy zawale serca.
Dziadek w przeciwieństwie do babci nie miał nitrogliceryny. Nie było również pod ręką telefonu. To, że babcia trzymała dłoń po lewej stronie klatki piersiowej, dało dziewczynie dużo do myślenia. Jak mam jej pomóc? Była pewna w stu procentach, że to atak choroby sercowej.
- Co ci jest, babciu?! — zaniepokoiła się.
- Nic takiego, dziecko. Zaraz mi przejdzie — wyszeptała starsza kobieta.
- Podaj mi, proszę, z torebki tabletkę pod język.
Dziewczyna pośpiesznie chwyciła torebkę i zajrzała do środka. Wyjęła z niej fiolkę z tabletkami nitrogliceryny i podała staruszce.
- Idź do swojego pokoju i bądź cicho! — babcia rozkazała Jagodzie.
- Już jest ci lepiej, babciu? — zapytała dziewczyna z zatroskaniem w głosie.
Kobieta wolno i głęboko oddychając, pokiwała głową.
Wnuczka posłusznie wyszła do swojego pokoju, zamykając brązowe drzwi harmonijkowe.
Z małego podwórka rozlegało się głośne ujadanie psa. Staruszka wyjrzała ukradkiem zza firanki i oniemiała!
To był ten sam pijany napastnik. Wlazł na podwórko i zmierzał prosto do drzwi przedsionka.
Jagoda jeszcze nie doszła do swojego pokoju. Słysząc groźne szczekanie psa, zapytała:
— Co się dzieje?
- Ten stary zboczeniec jest na naszym podwórku i dobija się do drzwi! — zawołała starsza kobieta.
- Babciu, trzeba zadzwonić na policję — odrzekła wnuczka.
Dziewczyna wyjrzała z pokoju, przerażona dostrzegła z kuchennego okna pijanego mężczyznę.
Staruszka, usiłując zapanować nad emocjami, podniosła słuchawkę.
W tej samej chwili rozległ się hałas. Słychać było, jak ktoś usiłuje wyważyć drzwi i wtargnąć do środka. Wszystko trwało dosłownie ułamek sekundy.
Najpierw napastnik wyważył drzwi do przedsionka, a potem do kuchni. Pijany zwyrodnialec przekroczył szturmem próg kuchni. Dostrzegł uchylone drzwi do pokoju i Jagodę. Zataczając się, popchnął przy stole starszą kobietę, która chwyciła go za lewą rękę, próbując go odciągnąć, ale on skierował swoje kroki do pokoju jej wnuczki. Dziewczyna zerwała się z wersalki na równe nogi, by uciec, ale na próżno. Pijany mężczyzna był silniejszy i chwytając ją silnie za nadgarstki, popchnął ją na złożoną do siedzenia wersalkę. Jagoda upadła całym ciężarem własnego ciała, pozostając w pozycji siedzącej.
- Kładź się i leż! — rozkazał dziewczynie.
- Nie! Wypuść mnie! — krzyknęła.
- Zamknij pysk i leż! — wrzasnął jeszcze głośniej.
Napastnik dosiadł się do nastolatki i zaczął zdzierać z niej górną część odzieży.
Żółta bluzka w czarne poziome pasy była pod samą szyję, nie dało się jej tak łatwo zdjąć, ale w białym biustonoszu puściły nici.
Jagoda walczyła ile tchu z pijanym natrętem. Podświadomie wiedziała, że nie może znaleźć się w pozycji horyzontalnej. Obok wersalki stała drewniana ława w kolorze mahoniowym, a na niej była duża ciemnozielona szklana popielnica. Przez chwilę zaświtało Jagodzie, aby chwycić ciężką popielnicę i uderzyć w głowę napastnika.
- Nie daj się! — krzyczała babcia przy drzwiach pokoju wnuczki.
- Idę po pomoc! Same nie damy sobie z nim rady!
Staruszka wybiegła na małe podwórko ogrodzone dookoła siatką. Przy siatce zgromadził się wielki tłum ludzi gapiący się martwo. Zgromadzeni przy siatce gapowicze nasłuchiwali wołania o pomoc starszej kobiety i jej wnuczki.
Pomimo że z mieszkania dobiegały odgłosy świadczące o tym, że w środku dzieje się coś złego, szansa na pojawienie się pomocy wydawała się nikła, ponieważ wśród ludzi panowała totalna znieczulica.
Tymczasem Jagoda poczuła, jak pijany mężczyzna próbuje dobrać się do gumy jej siwych spodni, które miała na sobie. Szczęście w nieszczęściu okazało się, że guma była bardzo ciasna. Utrudniało to zboczeńcowi dostęp do ciała niewinnej trzynastolatki.
Jagoda coraz intensywniej wyczuwała ohydny smród alkoholu z ust pedofila.
Czuła, że z każdą minutą traci siły do samoobrony, ale nie mogła dać po sobie poznać, że się coraz bardziej bała. Przerażało ją, co będzie dalej. Nikt się nie pojawiał, aby jej pomóc. Jakaś starsza kobieta stanęła w końcu przy drzwiach pokoju nastolatki. Nie była to jej babcia.
Pijany natręt spojrzał na nią. Staruszka z laską od razu go rozpoznała.
- O rany! Co pan wyprawia?! Panie Mierzwa!
Mężczyzna nie zareagował na jej słowa.
W tym samym czasie pojawiło się dwóch młodych mężczyzn. Jasny blondyn i brunet doskoczyli do starego zboczeńca. Chwycili go mocno pod obie ręce z jednej i drugiej strony.
— Wychodzimy stąd, panie Mierzwa!
Pijany pedofil zaczął się szarpać, pomrukując coś pod nosem.
— No, wstajemy, do cholery!
- Jaki on silny! — odezwał się brunet do blondyna.
- Wychodzimy stąd!
Mierzwa nie poddawał się. Złapał się drewnianej poręczy wersalki tak, że blondyn raptownie się zachwiał.
- Dość tego! Idziemy stąd! — poderwał natręta brunet.
Wychodząc wbrew własnej woli, włamywacz wykrzykiwał:
— Jeszcze tu wrócę!
Jagoda, siedząc na wersalce, zanosiła się płaczem.

poniedziałek, 28 sierpnia 2023

CIENIE I BLASKI rozdz. 2

 Jagoda za wszelką cenę pragnęła zatrzymać czas, by pozostać jak najdłużej dzieckiem. Niestety, natura była silniejsza od dziewczyny. Jej ciało i sylwetka zmieniały się nie do poznania w zadziwiająco szybkim tempie, przybierając kobiece kształty. Jagodzie coraz trudniej było ukrywać pod luźnym ubiorem własne wdzięki.
Ojciec dziewczyny zazwyczaj bywał gościem w domu. Wracał w nocy z zagranicznych podróży służbowych i kiedy przekraczał progi własnego mieszkania, jego córka już spała w swoim pokoju.
Rzadko się zdarzało, aby nastolatka jadła śniadanie przy kuchennym stole razem z ojcem i matką.
Podczas śniadania Jagoda zbyt mocno potrząsnęła butelką ketchupu malinowego nad talerzem i obryzgała nim dekolt. Na żółtej koszulce od piżamy pojawił się czerwony kleks.
– O nie, jeszcze tego brakowało — mruknęła pod nosem Jagoda.
Ojciec, trzymając nienagannie w dłoni serwetkę, zbliżył się do córki i pochylił nad nią z zamiarem wytarcia plamy.
Jagoda nagle, jak na komendę, wstała z krzesła, odskoczyła jak oparzona i zaprotestowała:
— Nie! Nie dotykaj mnie! Po czym pobiegła do swojego pokoju.
— O co jej właściwie chodzi?— zapytał żonę.
– Nie wiem. Od pewnego czasu cały czas ma muchy w nosie — odrzekła żona.
Jagoda siedziała na łóżku z podkulonymi nogami i płakała.
Po chwili do jej pokoju weszła matka.
- Ojciec przyjeżdża raz na jakiś czas, a ty tak się zachowujesz?
- Dlaczego to ja mam się zawsze tłumaczyć? Źle się zachowałam? Odezwałam się nie tak, jak powinnam!? Oboje oczekujecie ode mnie natychmiastowej odpowiedzi na każde zadane przez was pytanie. Natomiast mnie nie wolno o nic zapytać, nie wypada mi poruszać tematów, które są tylko dla dorosłych.
Matka głęboko westchnęła.
- Zrozum, tata nie chce dla ciebie źle. On naprawdę pragnie cię chronić!
- Jak chce mnie chronić?! Trzymając pod kloszem... w nieświadomości? Maaamo!
Nie zdajecie sobie sprawy, jak ja się czuję. W szkole na mnie patrzą jak na dziwoląga. Wyśmiewają się ze mnie przy każdej nadarzającej się okazji.
Moja rzeczywistość przypomina średniowiecze. Czy do ciebie, mamo, to dociera?
Faktycznie, rodzice byli w dużym błędzie, unikając rozmów z dorastającą córką. Ojcu się wydawało, że im dłużej nastolatka nie będzie niczego świadoma i o nic nie będzie pytać, tym dłużej pozostanie dzieckiem.
Tymczasem Jagoda wśród swoich rówieśnic w klasie bardzo się wyróżniała pod względem sylwetki, do tego ten wielki nieszczęsny biust...
- Teraz to wyraźnie wyolbrzymiasz, moja panno — roześmiała się matka, wychodząc do kuchni.
Od kiedy dziadek zmarł nagle na udar mózgu, Jagoda po raz pierwszy zdała sobie sprawę, że wraz z jego odejściem nastąpił koniec jej dzieciństwa. Dziadek przez wiele lat, od kiedy go odwiedzała, był jakby jej drugim ojcem — w zastępstwie ojca, którego więcej w domu nie było, niż był. W jej dzieciństwie to właśnie dziadek był stale obecny i był tym, z kim mogła prowadzić długie rozmowy o wszystkim, co ją interesowało.
Dziewczyna bez obawy mogła zadać dziadkowi pytanie na każdy temat, a on nigdy nie odmówił jej odpowiedzi, również byle czym wnuczki nie zbywał. Zawsze miał czas dla Jagódki, nawet kiedy naprawiał sąsiadom rowery lub wykonywał na wsi różne prace.
Bryczką zaprzężoną w parę karych koni, zabierał swoją wnuczkę co niedzielę po nabożeństwie na przejażdżki, na lody lub oranżadę.
Natomiast zimową porą, gdy pogoda na to pozwalała, pędzili po lesie wielkimi saniami. Można było usłyszeć z daleka parskanie koni i stukot końskich kopyt w galopie. Oni zaś mijali rozłożyste sosny i świerki przyozdobione w białe czapy śniegu. Dzwonki w końskiej uprzęży, znajdujące się przy dyszlu, rytmicznie brzęczały, grając wesołą melodię – która rozbrzmiewała w krystalicznie czystym i mroźnym powietrzu – powtarzaną przez leśne echo. Gdy Jagoda była dzieckiem, sądziła, że dzieje się to za sprawą kogoś, kto schował za drzewem i dzwoni dzwonkiem lub naśladuje różne odgłosy.
Wspominając tamte czasy, Jagoda podświadomie czuła, że czeka ją nieunikniony start w dorosłość. Była pewna, że wraz z nagłą śmiercią dziadka jej dzieciństwo skończyło się definitywnie. Jak na ironię losu, będąc kilkuletnią dziewczynką, nie mogła się wręcz doczekać, kiedy dorośnie i będzie kobietą, która może samodzielnie dokonywać wyborów i podejmować ważne i mniej istotne decyzje życiowe. Ale nie teraz... Obecnie pragnęła zaszyć się w swoim małym świecie pełnym beztroski, zabawy i śmiechu, szukając bezustannie tajemniczego przejścia, jak w baśni „Alicja w krainie czarów — po tamtej stronie lustra”. Wiedziała, że musi się zmierzyć z czymś nowym i nieznanym, i to wzbudzało w niej na samą myśl dziwny niepokój. Ten niepokój to niepewność jutra, nieświadomość i złe przeczucie.
Od kilku dni miała idiotyczne poczucie, że ktoś ją śledzi z ukrycia, z okna naprzeciwko, na czwartym piętrze bloku. Blok stał dość daleko, ale Jagodzie zdawało się, że jest doskonale widoczna, ponieważ osoba ta używała lornetki. Raz nawet wspomniała o tym swojej mamie. Ale ona uśmiechnęła się lekko pod nosem, mówiąc:
- Jesteś bardzo ładna, to nie dziw się, że podobasz się wszystkim wokół. Jest to rzeczą całkiem naturalną.
- Ależ mamo! Nie czuję się dobrze z tym, że mnie ktoś śledzi! To mi się nie podoba!
Matka pokręciła głową, wzdychając głęboko.
- Jesteś przewrażliwiona na swoim punkcie. A ja ludziom oczu nie przysłonię.
Zachowanie nastolatki nie zaniepokoiło kobiety. Tłumaczyła to sobie tym, że to trudny okres dojrzewania sprawił, że córka do wszystkiego podchodzi zbyt emocjonalnie. Ona natomiast nie miała czasu na to, by odpowiadać na błahe pytania Jagody. Szykowała się na drugą zmianę do pracy.
Po południu, o wpół do piątej miała przyjechać babcia.
Jagoda, jak zwykle, wyszła po staruszkę na przystanek autobusowy. Był piątek, drugiego maja, piękne, słoneczne popołudnie. Szła z babcią do domu, razem przechodziły obok pijalni piwa.
Nagle naprzeciwko Jagody stanął, jakby wyrósł spod ziemi, pijany, łysawy, jasny blondyn. Mężczyzna wyglądał na sześćdziesiąt lat. Idąc, zataczał się i coś do niej bełkotał. Wystraszona dziewczyna udała, że go nie widzi. Złapała mocno towarzyszącą jej staruszkę za lewą rękę i przyśpieszyła kroku, chcąc jak najszybciej wrócić do domu. Pijany facet, nie ustępując, zachodził Jagodzie drogę i usiłował podstawić jej nogę. Zanim się zorientowała, pijany napastnik obłapiał ją obelżywie za piersi i pośladki. Dziewczyna w ogóle nie domyślała się, co się dzieje. O co mu chodzi? Jedyne, co przyszło jej na myśl, to to, że ten obcy mężczyzna napadł ją na tle rabunkowym. Zawołała z całych sił:
- Na pomoc! Ratunku! Niestety, nikt nie reagował, choć gapiów było coraz więcej. Staruszka domyśliła się w porę, że pijany facet usiłuje dobrać się do jej wnuczki. Dziewczyna rozpłakała się, błagając agresywnego mężczyznę:
— Proszę dać mi spokój! Ja nie mam grosza przy duszy!
Jej prośby tylko rozjuszyły pijanego mężczyznę. Zaczął zdzierać z niej bawełnianą żółtą bluzkę w czarne poziome pasy. Babcia, nie zwlekając ani chwili, z całych sił odepchnęła zataczającego się pedofila od swojej wnuczki i krzyknęła do niej:
— Uciekaj natychmiast do mieszkania!
W tym samym momencie Jagoda ugryzła nietrzeźwego natręta w dłoń. Wtedy zwolnił uścisk i Jagoda cudem wyrwała się z jego wielkich i ciężkich jak ołów łap. Pędziła na oślep, zalewając się łzami, do drzwi własnego domu.
W tej samej chwili natręt szarpał się z jej babcią przy furtce. Dziewczyna kątem oka widziała, jak napastnik obrywa wszystkie guziki w zielonym swetrze babci. Staruszka ponownie zdobyła się na odwagę i dużą torbą przywaliła mu z całych sił w głowę. Pijany facet zachwiał się na moment, a starsza kobieta, wykorzystując ten fakt, uciekła za Jagodą do mieszkania.
Serca waliły im jak młoty! Nie tracąc czasu, starsza kobieta zamknęła drzwi od przedsionka i kuchni na klucz. Zdawało im się przez moment, że obie są bezpieczne.

Spokojne osiedle

 Spokojne Osiedle Gdzie nikt nie widzi w  nikim wroga Spokojne osiedle Gdzie klepsydra czasu uwiecznia Drzewo genealogiczne Spokojne osiedle...