poniedziałek, 28 sierpnia 2023

CIENIE I BLASKI rozdz. 2

 Jagoda za wszelką cenę pragnęła zatrzymać czas, by pozostać jak najdłużej dzieckiem. Niestety, natura była silniejsza od dziewczyny. Jej ciało i sylwetka zmieniały się nie do poznania w zadziwiająco szybkim tempie, przybierając kobiece kształty. Jagodzie coraz trudniej było ukrywać pod luźnym ubiorem własne wdzięki.
Ojciec dziewczyny zazwyczaj bywał gościem w domu. Wracał w nocy z zagranicznych podróży służbowych i kiedy przekraczał progi własnego mieszkania, jego córka już spała w swoim pokoju.
Rzadko się zdarzało, aby nastolatka jadła śniadanie przy kuchennym stole razem z ojcem i matką.
Podczas śniadania Jagoda zbyt mocno potrząsnęła butelką ketchupu malinowego nad talerzem i obryzgała nim dekolt. Na żółtej koszulce od piżamy pojawił się czerwony kleks.
– O nie, jeszcze tego brakowało — mruknęła pod nosem Jagoda.
Ojciec, trzymając nienagannie w dłoni serwetkę, zbliżył się do córki i pochylił nad nią z zamiarem wytarcia plamy.
Jagoda nagle, jak na komendę, wstała z krzesła, odskoczyła jak oparzona i zaprotestowała:
— Nie! Nie dotykaj mnie! Po czym pobiegła do swojego pokoju.
— O co jej właściwie chodzi?— zapytał żonę.
– Nie wiem. Od pewnego czasu cały czas ma muchy w nosie — odrzekła żona.
Jagoda siedziała na łóżku z podkulonymi nogami i płakała.
Po chwili do jej pokoju weszła matka.
- Ojciec przyjeżdża raz na jakiś czas, a ty tak się zachowujesz?
- Dlaczego to ja mam się zawsze tłumaczyć? Źle się zachowałam? Odezwałam się nie tak, jak powinnam!? Oboje oczekujecie ode mnie natychmiastowej odpowiedzi na każde zadane przez was pytanie. Natomiast mnie nie wolno o nic zapytać, nie wypada mi poruszać tematów, które są tylko dla dorosłych.
Matka głęboko westchnęła.
- Zrozum, tata nie chce dla ciebie źle. On naprawdę pragnie cię chronić!
- Jak chce mnie chronić?! Trzymając pod kloszem... w nieświadomości? Maaamo!
Nie zdajecie sobie sprawy, jak ja się czuję. W szkole na mnie patrzą jak na dziwoląga. Wyśmiewają się ze mnie przy każdej nadarzającej się okazji.
Moja rzeczywistość przypomina średniowiecze. Czy do ciebie, mamo, to dociera?
Faktycznie, rodzice byli w dużym błędzie, unikając rozmów z dorastającą córką. Ojcu się wydawało, że im dłużej nastolatka nie będzie niczego świadoma i o nic nie będzie pytać, tym dłużej pozostanie dzieckiem.
Tymczasem Jagoda wśród swoich rówieśnic w klasie bardzo się wyróżniała pod względem sylwetki, do tego ten wielki nieszczęsny biust...
- Teraz to wyraźnie wyolbrzymiasz, moja panno — roześmiała się matka, wychodząc do kuchni.
Od kiedy dziadek zmarł nagle na udar mózgu, Jagoda po raz pierwszy zdała sobie sprawę, że wraz z jego odejściem nastąpił koniec jej dzieciństwa. Dziadek przez wiele lat, od kiedy go odwiedzała, był jakby jej drugim ojcem — w zastępstwie ojca, którego więcej w domu nie było, niż był. W jej dzieciństwie to właśnie dziadek był stale obecny i był tym, z kim mogła prowadzić długie rozmowy o wszystkim, co ją interesowało.
Dziewczyna bez obawy mogła zadać dziadkowi pytanie na każdy temat, a on nigdy nie odmówił jej odpowiedzi, również byle czym wnuczki nie zbywał. Zawsze miał czas dla Jagódki, nawet kiedy naprawiał sąsiadom rowery lub wykonywał na wsi różne prace.
Bryczką zaprzężoną w parę karych koni, zabierał swoją wnuczkę co niedzielę po nabożeństwie na przejażdżki, na lody lub oranżadę.
Natomiast zimową porą, gdy pogoda na to pozwalała, pędzili po lesie wielkimi saniami. Można było usłyszeć z daleka parskanie koni i stukot końskich kopyt w galopie. Oni zaś mijali rozłożyste sosny i świerki przyozdobione w białe czapy śniegu. Dzwonki w końskiej uprzęży, znajdujące się przy dyszlu, rytmicznie brzęczały, grając wesołą melodię – która rozbrzmiewała w krystalicznie czystym i mroźnym powietrzu – powtarzaną przez leśne echo. Gdy Jagoda była dzieckiem, sądziła, że dzieje się to za sprawą kogoś, kto schował za drzewem i dzwoni dzwonkiem lub naśladuje różne odgłosy.
Wspominając tamte czasy, Jagoda podświadomie czuła, że czeka ją nieunikniony start w dorosłość. Była pewna, że wraz z nagłą śmiercią dziadka jej dzieciństwo skończyło się definitywnie. Jak na ironię losu, będąc kilkuletnią dziewczynką, nie mogła się wręcz doczekać, kiedy dorośnie i będzie kobietą, która może samodzielnie dokonywać wyborów i podejmować ważne i mniej istotne decyzje życiowe. Ale nie teraz... Obecnie pragnęła zaszyć się w swoim małym świecie pełnym beztroski, zabawy i śmiechu, szukając bezustannie tajemniczego przejścia, jak w baśni „Alicja w krainie czarów — po tamtej stronie lustra”. Wiedziała, że musi się zmierzyć z czymś nowym i nieznanym, i to wzbudzało w niej na samą myśl dziwny niepokój. Ten niepokój to niepewność jutra, nieświadomość i złe przeczucie.
Od kilku dni miała idiotyczne poczucie, że ktoś ją śledzi z ukrycia, z okna naprzeciwko, na czwartym piętrze bloku. Blok stał dość daleko, ale Jagodzie zdawało się, że jest doskonale widoczna, ponieważ osoba ta używała lornetki. Raz nawet wspomniała o tym swojej mamie. Ale ona uśmiechnęła się lekko pod nosem, mówiąc:
- Jesteś bardzo ładna, to nie dziw się, że podobasz się wszystkim wokół. Jest to rzeczą całkiem naturalną.
- Ależ mamo! Nie czuję się dobrze z tym, że mnie ktoś śledzi! To mi się nie podoba!
Matka pokręciła głową, wzdychając głęboko.
- Jesteś przewrażliwiona na swoim punkcie. A ja ludziom oczu nie przysłonię.
Zachowanie nastolatki nie zaniepokoiło kobiety. Tłumaczyła to sobie tym, że to trudny okres dojrzewania sprawił, że córka do wszystkiego podchodzi zbyt emocjonalnie. Ona natomiast nie miała czasu na to, by odpowiadać na błahe pytania Jagody. Szykowała się na drugą zmianę do pracy.
Po południu, o wpół do piątej miała przyjechać babcia.
Jagoda, jak zwykle, wyszła po staruszkę na przystanek autobusowy. Był piątek, drugiego maja, piękne, słoneczne popołudnie. Szła z babcią do domu, razem przechodziły obok pijalni piwa.
Nagle naprzeciwko Jagody stanął, jakby wyrósł spod ziemi, pijany, łysawy, jasny blondyn. Mężczyzna wyglądał na sześćdziesiąt lat. Idąc, zataczał się i coś do niej bełkotał. Wystraszona dziewczyna udała, że go nie widzi. Złapała mocno towarzyszącą jej staruszkę za lewą rękę i przyśpieszyła kroku, chcąc jak najszybciej wrócić do domu. Pijany facet, nie ustępując, zachodził Jagodzie drogę i usiłował podstawić jej nogę. Zanim się zorientowała, pijany napastnik obłapiał ją obelżywie za piersi i pośladki. Dziewczyna w ogóle nie domyślała się, co się dzieje. O co mu chodzi? Jedyne, co przyszło jej na myśl, to to, że ten obcy mężczyzna napadł ją na tle rabunkowym. Zawołała z całych sił:
- Na pomoc! Ratunku! Niestety, nikt nie reagował, choć gapiów było coraz więcej. Staruszka domyśliła się w porę, że pijany facet usiłuje dobrać się do jej wnuczki. Dziewczyna rozpłakała się, błagając agresywnego mężczyznę:
— Proszę dać mi spokój! Ja nie mam grosza przy duszy!
Jej prośby tylko rozjuszyły pijanego mężczyznę. Zaczął zdzierać z niej bawełnianą żółtą bluzkę w czarne poziome pasy. Babcia, nie zwlekając ani chwili, z całych sił odepchnęła zataczającego się pedofila od swojej wnuczki i krzyknęła do niej:
— Uciekaj natychmiast do mieszkania!
W tym samym momencie Jagoda ugryzła nietrzeźwego natręta w dłoń. Wtedy zwolnił uścisk i Jagoda cudem wyrwała się z jego wielkich i ciężkich jak ołów łap. Pędziła na oślep, zalewając się łzami, do drzwi własnego domu.
W tej samej chwili natręt szarpał się z jej babcią przy furtce. Dziewczyna kątem oka widziała, jak napastnik obrywa wszystkie guziki w zielonym swetrze babci. Staruszka ponownie zdobyła się na odwagę i dużą torbą przywaliła mu z całych sił w głowę. Pijany facet zachwiał się na moment, a starsza kobieta, wykorzystując ten fakt, uciekła za Jagodą do mieszkania.
Serca waliły im jak młoty! Nie tracąc czasu, starsza kobieta zamknęła drzwi od przedsionka i kuchni na klucz. Zdawało im się przez moment, że obie są bezpieczne.

Brak komentarzy:

Nieżyt dorosłości

  Nie każda matka jest matką. Nie każda miłość jest miłością macierzyńską, bo miłość Matki do dziecka bywa męczeńska. Można kochać nad ...