sobota, 24 czerwca 2023

HISTORIA PEWNEJ ZNAJOMOŚCI rozdz. 9


Pomysł Laury wydawał się bardzo szalony i niestety nie do przyjęcia.  Znała przecież Piotrka, więc... Bardzo obawiała się, że zdenerwuje przyjaciela i faktycznie straci jego przyjaźń.
Musiała jednak zaryzykować. Chłopak na tyle dobrze ją poznał, że liczyła na jego zrozumienie. Sama nieraz na prośbę chłopaka dzwoniła do jego domu i przekazywała różne wiadomości od niego jego rodzinie przez CB-radio z tego powodu, że Piter zamiast stacjonarnej stacji CB-radia posiadał tylko radyjko przenośne. Bardzo się ucieszyła,  kiedy dziewczynie udało się dowołać w eterze kolegę.
-Cześć, Amando! Co cię sprowadza do mnie?  — zapytał chłopak.
- Mam do ciebie jak zwykle prośbę  — z pewną dozą nieśmiałości odrzekła Laura.
- Znów sprzęt ci odmawia posłuszeństwa?  — odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Nie, sprawa nie jest do rozmowy w eterze. Za dużo tu podsłuchuje gumisiów— odparła dziewczyna.
- Czy mógłbyś przyjść do mnie? Tak przy okazji,  jak będziesz w mojej okolicy.
- Hmm... Dzisiaj jest niedziela, może we wtorek albo w środę będę blisko twojego domu — zaproponował Laurze.
- To przyjdź do mnie we wtorek — poprosiła dziewczyna.
- To jest bardzo ważne dla mnie. Zbyt długo nie mogę z tym zwlekać, bo to sprawa życia i śmierci. Zależy mi, abyś swoim okiem na to spojrzał.
- To jest aż tak poważne?— roześmiał się Piter.
- Nie śmiej się, proszę, bo mi w tej chwili naprawdę nie jest do śmiechu  — zawołała Laura.
Piotrek wyczuł, jak dziewczynie drży głos.
-Przepraszam, nie chciałem cię urazić. Po prostu poniosło mnie poczucie humoru. Chyba aż za bardzo. Miej włączone cicho radyjko  na podsłuchu. Odezwę się do ciebie jeszcze.
We wtorek po południu Laura usłyszała w eterze wołanie.
- Amanda! Amanda!
- Jestem!
-Hej!  — odparł Piter.
W tym samej chwili przyszła do dziewczyny matka.
- Lauro,  chodź do kuchni na kolację.
- Nie, dziękuję, nie jestem głodna,  mamo.
- Co pisze Patryk ? Kiedy przyjedzie z rodzicami do nas?   — zapytała znienacka córkę.
- Nic mi nie napisał na ten temat  — odparła dziewczyna.
Kobieta nadal dociekała wnikliwie z zainteresowaniem.
Napisał dla mnie kilka wierszy — odpowiedziała jej Laura.
- O, to miłe ze jego strony!- pochwaliła kobieta.
Nagle w radyjku usłyszała w szumach:
 —  Hi! Jesteś tam jeszcze,  kochanie? Wkrótce przyjeżdżam do ciebie. Bardzo się za tobą stęskniłem. To był głos Patryka. Dziewczyna zamilkła, udając, że wyłączyła swoje radyjko.

Dziewczynie nie przypadło do gustu to spoufalanie się w eterze.  Pomimo to uległa naleganiom Patryka i postanowiła wszystko mu powiedzieć na CB-radiu.  Przy wszystkich, którzy ich słyszeli. 
Postanowiła powiedzieć to, co o nim myśli naprawdę, pragnęła z nim definitywnie zakończyć znajomość tu — w eterze.
- Kochanie, skarbie, wysłuchaj mnie,  proszę — odezwał się Patryk.
Nie chciała słuchać tego,  co miał jej do powiedzenia. Natychmiast przekręciła czarne pokrętło u góry z prawej strony odbiornika. Po czym rozległo się łkanie. Ten płacz usłyszeli jej rodzice i wpadli do pokoju.
- Co się stało, dlaczego płaczesz,  córciu?
Laura szybko otarła łzy z twarzy.
- Nic się nie stało. To tylko złośliwi gumisie mi dokuczają. 
- Kto taki? — odezwał się ojciec.
Marek z centrum — odparła na odczepnego dziewczyna.
Po chwili milczenia w samotności, gdy ojciec z matką wrócili do swojego pokoju, zadzwonił na biurku telefon.
Odebrała słuchawkę i powiedziała: — Słucham. Rozpoznała głos Patryka.
- Lauro,  kochana, błagam, nie odkładaj słuchawki. Wszystko ci wytłumaczę. Obiecuję ci, że to już się nigdy nie powtórzy. 
- Łżesz jak z nut! Już cię poznałam na wylot!  — ciskała się Laura. 
- Nie odkładaj słuchawki, proszę!  — rzekł błagalnym tonem głosu jeszcze raz.
-Jak będziesz takim natrętem, to o wszystkim powiem swoim rodzicom. Po czym nagle rozległ się długi sygnał w słuchawce.
Na wszelki wypadek Laura wyłączyła z gniazdka telefon i nakryła wyciągniętą wtyczkę książką. Matka dziewczyny ponownie pojawiła się na moment w pobliżu.
- Kto dzwonił?
- Nikt, mamusiu,  to pomyłka. Ktoś wykręcił po prostu źle numer telefonu — odrzekła pośpiesznie Laura.
Po godzinie zabrzęczał niespodziewanie domofon. Podszedł do niego ojciec dziewczyny i
odebrał.  — Słucham. Kto tam?- Chwileczkę,  to ktoś do ciebie,  Lauro — Patryk Kryszak.

-Powiedz mu,  tato, że mnie nie ma. Jestem u kolegi.

-Nie lubię kłamać. Najlepiej będzie, jak go wpuszczę i porozmawiacie w cztery oczy. Z pewnością pokłóciliście się na CB-radiu o byle głupstwo, jak to młodzi.
Mężczyzna sam podjął decyzję i otworzył drzwi do klatki schodowej.

HISTORIA PEWNEJ ZNAJOMOŚCI rozdz. 8

Laura bardzo uważnie wczytała się w treść listu. Czytała go kilka razy z rzędu. Nie była pewna, czy ma być szczęśliwa z tego powodu, czy ma płakać. Druga zwrotka wiersza wydawała się jej jakoś źle rokująca na przyszłość ich rodzącej się miłości, planowanemu przez Patryka narzeczeństwu i małżeństwu. Dziewczynie nie dawał spokoju ten list z poezją. Tak naprawdę nie wierzyła w to, że chłopak sam wymyślił i napisał wszystkie wiersze. Nie wiedziała, co się z nią dzieje. Magia słów zaczynała działać. Laura stawała się jakaś nieprzytomna. Ciągle przyłapywała siebie samą na częstym myśleniu o Patryku.

Była przekonana, że musi się z nim zobaczyć, usłyszeć jego głos, porozmawiać z nim. Im bardziej powracała do wierszy i analizowała każde słowo — prawdopodobnie z zakurzonego, starego pamiętnika — tym bardziej odczuwała, jak gdyby z treści poezji sączyła się prosto do jej serca i umysłu słodka trucizna. Wiedziała, że musi z tym stanem walczyć. Były to z pewnością pierwsze poważne symptomy zadurzenia się w kimś, kogo tak naprawdę jeszcze nie znała. Zdawała sobie sprawę z sytuacji, w jakiej się znalazła. Czuła, jak jej coś w głębi duszy podpowiadało, że ponownie pakuje się w tarapaty, przez które na pewno wcześniej czy później poniesie bardzo przykre konsekwencje. Nie wiedziała jeszcze, jakie one mogą być, ale za wszelką cenę musiała zdobyć się na odwagę, żeby dzielnie podołać i przeciwstawić się kolejnej bardzo trudnej próbie, którą spłatał jej złośliwy los. Przede wszystkim musiała zapanować nad swoimi emocjami, natrętnymi myślami i uczuciami. Inaczej Patryk wyczuje całą prawdę, zauważy coś w jej zachowaniu i wtedy może być za późno. Z góry było przewidziane, że nikt ani nic dziewczynie wtedy nie pomoże. Patryk, jak wszyscy inni, których już poznała, dobrze wiedział, w jaki sposób najlepiej zmanipulować i wykorzystać Laurę. Dziewczyna nie czuła się na siłach ani fizycznie, ani psychicznie. Nawet nie miała do kogo się zwrócić i poprosić o pomoc i stawienie się w jej obronie. Jedyną osobą, do której zawsze przychodziła porozmawiać o wszystkim, zwierzyć się, wyżalić, zapytać o dobrą radę była nieżyjąca babcia. Zawsze w takich właśnie chwilach dziewczynie najbardziej jej brakowało. Z matką rozmawiała o chłopakach, ale raczej w żartach, z przymrużeniem oka. Laura miała wrażenie, że mama traktuje ją w tej kwestii jak tak zwaną głupią kozę. Nie chciała, by jej matka miała z niej ubaw po pachy.

Przez cały czas zastanawiała się nad planem dotyczącym tego, jak pozbyć się natrętnego kandydata na męża. Na CB-radiu był chłopak w tym samym wieku co Patryk. Wysoki, szczupły brunet o ksywce Piter. Miał ukończone studia na kierunku elektronicznym. Na samym początku, kiedy się poznali na radyjku, bardzo przypadł jej do gustu. Laura raz próbowała w delikatny sposób zwrócić jego uwagę na siebie, ale Piotrek stanowczo zaprotestował i stwierdził, że jak będzie wobec niego namolna w dalszym ciągu, to pożegna się z jego przyjaźnią. Jak się domyślała, po prostu nie była w jego typie.

Nie chciała stracić kolegi, bo potrafił z nią rozmawiać na każdy temat. Ich pogawędki na CB- radiu dotyczyły przeważnie spraw damsko-męskich. Chłopak pierwszy zwierzał się Laurze ze swoich spraw sercowych i podbojów dziewczyn. Przeważnie narzekał na brak szczęścia w miłości. Poza tym od czasu do czasu naprawiał Laurze i jej matce sprzęt elektroniczny za symboliczną zapłatę. Tym razem była zmuszona poprosić Piotrka o inną przyjacielską przysługę.

HISTORIA PEWNEJ ZNAJOMOŚCI rozdz. 7

- Zrozum, proszę, że najlepiej nie poszedłbym na to wesele, ale to nasi dość bliscy krewni. Mam z kim pójść na to wesele, bo planuję wybrać się tam z koleżanką.
- Więc w czym jest problem?! — zapytała Laura.
- Jak ty to sobie wyobrażasz? Kiedy ożenisz się ze mną i ktoś zaprosi nas na przyjęcie weselne, to tak samo będziesz za każdym razem chodził na wesela w roli osoby towarzyszącej z koleżankami, a nie z żoną? Tylko po to, aby nie siedzieć ze mną przy stole i nie podpierać ze mną ścian? To żałosne, nie sądzisz? — rzuciła z wściekłości dziewczyna.
- Chcę być wobec ciebie fair. Dlatego przyjechałem przekonać się, czy nie będzie ci przykro z tego powodu, kiedy cię o to zapytam. Czy nie masz nic przeciwko temu, jeśli na tę uroczystość rodzinną do kuzyna pójdę z inną osobą towarzyszącą?
Laura już czuła, jak napływają jej z kącików oczu słone krople. Dłuższą chwilę milczała.
Nagle w duchu pomyślała sobie, że nie ma prawa Patrykowi odbierać przyjemności z nadarzającej się okazji. Chłopak miał prawo pobawić się przy muzyce, nawet jeśli jej się to nie podobało i sprawiało wielki ból. Przełknęła z trudem ślinę i odrzekła, tak jakby to jej nie dotyczyło, patrząc gdzieś w przestrzeń przed siebie:
- Okey, idź z tą koleżanką na rodzinną imprezę i dobrze się bawcie. Nie mam jeszcze prawa do ciebie.
- A ty co będziesz porabiać przez ten cały weekend? — spytał Patryk.
- W poniedziałek dwudziestego drugiego kwietnia mija pierwsza rocznica śmieci mojej babci ze strony mamy i z tej właśnie okazji na wsi odbędzie się w kościele msza święta za jej duszę.
Mój ojciec wraca dzisiaj wieczorem z sanatorium do domu. W sobotę rano pojedziemy do cioci na wieś. A w niedzielę dwudziestego pierwszego kwietnia będziemy w kościele na tej mszy.
Wrócimy stamtąd do domu dopiero wieczorem, zaraz po nabożeństwie. Nie śmiała pytać się o to, ale ciekawość ją zżerała.
- Rozmawiałeś o nas ze swoją mamą?
- Nie było kiedy przez to zaproszenie na wesele, wybacz mi, proszę. Ale dzisiaj na pewno znajdę ku temu okazję.

Po mszy świętej, gdy Laura wróciła z rodzicami do Felina, zastała sąsiadkę przy drzwiach, czekającą na nich przy mieszkaniu na siódmym piętrze. Trzymała w ręku list. Był zaadresowany do dziewczyny.
- Dzień dobry, był tu wczoraj do was jakiś młody człowiek. Czekał i czekał na klatce schodowej przy waszych drzwiach. Mówiłam mu, że wrócicie dopiero dzisiaj wieczorem, ale on nie odchodził.
W końcu przekazał mi ten list do Laury i prosił mnie, żebym go koniecznie oddała waszej córce.
Wręczyła kopertę przechodzącej Laurze.
- Jak ten chłopak wyglądał? — zapytała z ciekawości adresata matka.
- Był średniego wzrostu, jasny blondyn, w okularach o wypukłych, grubych szkłach i drucianej oprawce.
- Bardzo dziękujemy — odrzekła Laura. Może coś pani mówił przed odejściem?
- zapytała z uwagą.
- Nie, nic więcej. — odparła sąsiadka.
Dziewczyna spojrzała, na odwrocie było napisane: Nadawca — Patryk Kryszak.
Weszła do swojego pokoju i otworzyła kopertę. Po chwili pojawiła się obok niej matka.
- To na pewno od Patryka?
- Tak, mamo.
- Mówiłaś, że go nie będzie przez dwa dni, bo idzie na wesele do kuzyna.
- Nie wiem, może był na nim, a może nie. Przeczytam list, to będę wiedziała.
Kobieta wyszła do kuchni.
Laura wyciągnęła kartkę rachunkową z koperty, na której z prawej strony u góry był naklejony czerwony krasnoludek z siwą brodą i wąsami. Po prawej stronie w obu rękach trzymał gwiazdki. A następnie dostrzegła wiersze.
W nagłówku było napisane:
„Dla Laury, wiersze od Patryka, który sam, z głowy je wymyśla” :

Czemu oczy Twoje smutne?
Czemu usta Twoje drżą?
Powiedz, czemu łzy okrutne,
Wciąż na rzęsach Twoich są?

O serce moje chore i biedne,
przestań już o nim marzyć i śnić!
Czemuś wybrało tego jedynego,
co nigdy Twój nie może być?

Ile razy wspomnę Cię,
z oczu moich lecą łzy.
Bo Cię kocham ponad życie,
bo mym sercem jesteś Ty.

W radiu cicha muzyka,
zegar po cichu cyka,
z oczu płyną mi łzy,
a w sercu tylko Ty.

Po kamyczku płynie woda,
po policzku płynie łza.
Lecz nie pytaj, kto Cię kocha,
bo to zawsze będę ja.

Kiedy patrzę w Twoje oczy-
serce mi drży,
Kiedy słyszę Twoje imię -
Płyną mi z oczu łzy.

Na drugiej stronie kartki, na końcu przeczytanej poezji, dostrzegła naklejonego drugiego większego krasnoludka. Był podobny do pierwszego. Obok niego było napisane: Dla Laury Z. od kolegi lub chłopaka Patryka K.

piątek, 23 czerwca 2023

HISTORIA PEWNEJ ZNAJOMOŚCI rozdz. 6

Porozmawiam z twoją mamą o naszych wspólnych planach na najbliższą przyszłość — oznajmił Laurze Patryk.
- Jak na razie o twoich planach związanych ze mną, bo ja się obecnie wstrzymuję od głosu za czy przeciw. Owszem, nie mam nic przeciwko temu, żebyśmy pozostawali w kontakcie, spotykając się u mnie. Chociaż nadal się obawiam, że się zaangażuję i przywiążę do ciebie. Jakby nam nie wyszło z jakiegoś powodu, to znowu będę cierpiała. Chcę zaoszczędzić tego sobie i tobie — zastrzegła dziewczyna.
Po chwili zapytała: mamo, czy teraz możesz przyjść do nas?
- Tak, oczywiście, czego chciałaś, córciu? - odrzekła kobieta, wchodząc po chwili do pokoju.
- Proszę usiąść najpierw wygodnie na fotelu — poprosił Patryk.
- Mamo, Patryk chciał porozmawiać z tobą o czymś i poinformować cię o ważnej sprawie.
- Słucham więc bardzo uważnie pana, panie… jak ma pan na imię? — zapytała mama Laury.
- Patryk, proszę pani-ponownie się przedstawił.
- A tak, prawda-potwierdziła kobieta.
- Otóż poznaliśmy się właśnie dziś i wiem, że dla pani może wydać się to dziwne, wręcz nieprawdopodobne, lecz się stało. Oboje jesteśmy bardzo tym faktem zaskoczeni i trudno nam uwierzyć w to, ale odkąd poznałem pani córkę, Laurę, po prostu zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia. Mam co do niej bardzo poważne zamiary, chciałbym niebawem prosić panią i pani męża, którego nie miałem jeszcze przyjemności poznać, o rękę waszej córki.
Matce dziewczyny z oszołomienia zabrakło tchu. Nie wierzyła własnym uszom. Nie wierzyła w to, co usłyszała.
- Przepraszam, czy to jakiś głupi żart? — spytała.
- Nie, ależ skądże!- zaprzeczył chłopak.
- No cóż, Laura jest już dorosłą kobietą i bez względu na to, co ja odpowiem, sama zadecyduje i postanowi, co będzie z wami dalej. Nie mogę córce ani niczego zabronić, ani odradzić. Liczę jedynie, że wykaże się zdrowym rozsądkiem i mam nadzieję, że oboje nie popełnicie błędu. Z tego, co znam Laurę, nigdy nie podchodzi do tak poważnych spraw emocjonalnie, pod wpływem pierwszego impulsu. Pragnę szczęścia Laury i życzę jej z całego serca, by było jej jak najlepiej w życiu — odrzekła matka dziewczyny.
- Twoja rodzina wie już o tym, że zamierzacie się pobrać? — spytała Patryka z ciekawości.
Tak jak Patryk obiecał tamtego dnia, tak też pojawiał się u Laury w domu codziennie przez kilka dni z rzędu.Rozmawiali o wszystkim i o niczym, słuchając muzyki z kaset magnetofonowych, ale nie poruszał tematu rozmowy ze swoją rodziną na temat ożenku.
Jakby umyślnie tego unikał. Był przy dziewczynie zawsze jakiś nieobecny duchem. W końcu nie wytrzymała i zapytała wprost:
- Chyba się sprawdziły moje przypuszczenia odnośnie do pierwszego naszego spotkania? Nie zaprzeczaj, proszę, i powiedz mi od razu prawdę. Im wcześniej, tym lepiej, ponieważ znacznie lżej to zniosę.
- Nie, to nie tak! — zaprzeczał. Mam inny dylemat i nie wiem, jak go rozwiązać — odrzekł Patryk.
- Ale z pewnością dotyczy on mnie? — dociekała zaniepokojona dziewczyna.
- Mój cioteczny brat żeni się w najbliższą sobotę, dwudziestego kwietnia, jego dziewczyna spodziewa się dziecka, a moja matka jest jego chrzestną matką. Jesteśmy zaproszeni na to wesele.
- Aha, teraz rozumiem-przerywając, wtrąciła Laura.
- Szukałeś sobie dziewczyny jako osobę towarzyszącą, żeby pójść z kimś na przyjęcie weselne?... i potańczyć z dziewczyną na parkiecie? I tę dziewczynę znalazłeś, ale masz taki dylemat, że ja nie potrafię tańczyć. Dlatego nie wypada ci teraz ze mną na tej waszej rodzinnej imprezie się pokazywać?! Nie wiesz po prostu, jak teraz z tego wybrnąć... Laura po raz pierwszy zaczęła wyrzucać z siebie to, co ją zraniło w głębi serca i duszy.
- Nie, to nie tak! — zaprzeczał Patryk.
- To o czym była mowa przed kilkoma dniami? Tak zupełnie na serio?! — zapytała poirytowana dziewczyna.

Windą do raju 15

  Sonia, drugi dzień nie odzywała się do męża, nie lubiła strzelać fochów przed Arturem. Przez napaść i rękoczyny, jakich się dopuściła Bian...