sobota, 14 września 2024

Windą do raju 7

 

Artur zajmował się zawodowo grafiką komputerową i obróbką fotografii — montażem w zależności gdzie i kto potrzebował z nim współpracy. Będąc cały czas dostępnym przy telefonie, pracował na laptopie w domu. Częste odbieranie telefonów ze strony męża w dzień powszedni nie dziwiło ani nie niepokoiło żony jego. Przed Sonią spotykał się z Eweliną. Ich znajomość trwała z przerwami przez około dziesięć lat. Jednak do zawarcia związku małżeńskiego między Arturem a Eweliną nie doszło. Głównym tego powodem była matka Artura. Celina nie chciała, żeby jej syn się ożenił, usamodzielnił się i miał dzieci. Okazała się kobietą bezkompromisową, odgrywającą rolę dominującej rodzicielki. W jej domu nie było miejsca na dwie kobiety, liczyła się tylko ona i jej polecenia były do natychmiastowego spełnienia. Artura traktowała jako dobre narzędzie do pracy i do pomnażania pieniędzy. Przez co jemu było coraz trudniej z upływem czasu zadowolić matkę. Wiecznie się go czepiała pod byle pretekstem i krytykowała, podcinając mu skrzydła. Odbierała przy tym synowi, wiarę w siebie i poczucie wartości. Artur chciał za wszelką cenę niejednokrotnie zadowolić matkę, jak i Ewelinę, ale nie było to takie proste pod jednym dachem. W kontaktach nadal widniał w jego smartfonie numer telefonu Eweliny. Miał też numer telefonu do Bianki, z którą przez kilka miesięcy spotykał się po zerwaniu z Eweliną. Bianka była młodszą siostrą rodzoną Sary. Sonia widziała ją raz może dwa razy w życiu, kiedy ją przyprowadziła z sobą Sara. Bianka była wtedy w wieku kilku lat i bawiła się lalkami. Ewelina i Bianka, jak na komendę wydzwaniały do Artura w dzień i w nocy, pisały do niego SMS-y. Artur odpisał im, że ożenił się i wyprowadził się od matki, ale dziewczyny, potraktowały to za żart. Sonia, obserwując męża, była oszołomiona tym, że Artur nadal utrzymuje kontakt z byłymi dziewczynami, będąc żonatym mężczyzną.

Windą do raju 6

 

Trudno było otworzyć się nowożeńcom tak, żeby poznać się od święta i na co dzień. Sonia uważała, że częściej powinien przejawiać inicjatywę mąż.  Artur ulegał pod wpływem spontaniczności i miał pełną głowę pomysłów. Lubił zaskakiwać Sonię romantycznymi niespodziankami, a zamykał się w sobie. Sonia, często przejmowała inicjatywę, żeby  męża ośmielić do siebie.  Obawiała się, że może kiedyś przebrać miarkę z tym przejmowaniem inicjatywy. Była świadoma, że nie chce przecież narzucać się mężczyźnie, który nie był jej obojętny sercu.  Artur, ogólnie zapraszał żonę do restauracji, kupował kwiaty, zabierał ją na taniec Salsy w plenerze. Nieoczekiwanie zaskakiwał Sonię z propozycją w salonie z biżuterią, żeby wybrała sobie  coś, co przypadnie jej do gustu.   Artur płacił kartą bankomatową za wybrany pierścionek lub bransoletkę. Sonia, przyozdabiając się w drogie błyskotki, promieniała z radości. Obcałowując swojego męża, śmiała się od  ucha, do ucha.  Tańce, na które chodzili wspólnie, sprawiały im najwięcej przyjemności. Artur i Sonia po pewnym czasie zauważyli, że zawsze im mało i mało  przebywania, sam na sam z sobą. Nie nudzili się z sobą ani nie czuli zmęczenia ciągłą swoją obecnością. Gdyby nie ten ciągle dzwoniący telefon o każdej porze w dzień i w nocy do Artura.

Windą do raju 5

 

Sonię, otulała od stóp do głów śnieżnobiała kołdra. Przyjemna woń świecy zapachowej mieszała się z aromatem perfum Artura rozebranego do pasa. Bukiet paczuli, lawendy, truskawki i konwalii podrażniał zmysłowo wyobraźnię roznosząc się wokół w powietrzu. Artur, pochylając się lekko, uniósł Soni podbródek, żeby złożyć na jej ustach ponętny pocałunek. Sonia, dotykając jedną dłonią torsu Artura, czuła mocne bicie serca. Drugą dłonią ujmując go za kark, mierzwiła czule jego brązowe włosy. Spoglądając mu głęboko w szmaragdowe oczy, poddała się delikatnej pieszczocie i czułym uniesieniom. Wstydliwość i lęk ulotniły się jak kamfora. W pantomimie dwóch ciał tańczących z sobą bardzo blisko bez końca. Miłosna zażyłość zbliżenia była tak autentyczna i zarazem silna, że nic poza tamtą chwilą się nie liczyło. Sonia czuła każdy dotyk, linii papilarnych palców Artura. Każde drżenie odbierała jak bodziec, który ją podniecał. Nagle poczuła nieśmiałe muśnięcie ust. Czy to działo się naprawdę? — otworzyła oczy. To Artur, całował ją niepewnie, ale coraz intensywniej. Do pokoju wpadały smugi świetle, nowy dzień witał słonecznym uśmiechem. Sonia nie zdawała sobie sprawy, czy do czegoś doszło między nią i Arturem? Czy to tylko piękny sen? Artur wniebowzięty mruczał coś pod nosem. Ona nie będąc w pełni świadoma, nie mogła zebrać w sobie myśli. Czuła jeszcze głęboki oddech na sobie Artura. Brakowało jej na tyle odwagi, by zapytać o cokolwiek.

Windą do raju 4

 

Sonia, debatując z myślami,  stała odwrócona do okna. Nie zauważyła, że wpatruje się w smugi kropli na szybie okna. Na zewnątrz okna panowała ciemność.  Artur podszedł bezgłośnie z tyłu do żony, czule przytulił ją do siebie i niespodziewanie uniósł na rękach. Sonia była tak zmęczona, wrażeniami dotychczasowymi, że usnęła mu w ramionach. Artur, powoli i delikatnie przeniósł ją do łóżka. Położył ją, na łóżku ciepło otulając kołdrą. Sam przysunął, fotel wypoczynkowy usiadł sobie na nim obok żony. Nakrywając się czerwonym kocem w czarną kratę nie mógł długo zasnąć. Wpatrywał się po ciemku w twarz żony, którą poślubił na przekór własnej matce. Sonia w głębokim śnie pochrapując, jakby uśmiechała się przez sen.  Artur im dłużej wsłuchiwał się w pochrapywanie, tym bardziej nie chciało mu się spać. Jednocześnie miał ogromną ochotę pocałować Sonię w usta i zarazem nie chciał jej zbudzić pocałunkiem. Pochrapywanie było niczym symfonia na dobranoc. Artur nie mógł się dłużej oprzeć, by nie pogłaskać po policzku Soni. W międzyczasie rozmyślał nad tym, że rozstał się w kłótni bez pożegnania z matką. Nie miał zamiaru psuć atmosfery przed i po ślubie, opowiadając o wydarzeniach z domu rodzinnego podczas pakowania się i wyjazdu stamtąd. Sonia była dla niego oazą spokoju, potrafiła go w mig wprawić w dobry nastrój. Nie ponaglając w niczym i nie dociekając na siłę, Starała się być wobec Artura wyrozumiała i cierpliwa.  Pozostawiała czas mężczyźnie na otworzenie się, w przestrzeni i na oswojenie się wzajemne przed sobą bez obaw w nowej sytuacji, na nowej drodze życia.

Windą do raju 3

 

Od samego świtu niebo żałośnie łkało, jakby chciało smętną balladę kroplami opowiedzieć o miłości. Sonia i Artur byli już po ślubie. Kto, by pomyślał, że w ciągu miesiąca staną już na ślubnym kobiercu. Żadne nie uwierzyłoby w coś takiego. Obojgu przez cały czas było po górę, choć poznali się w Internecie. To nie było Arturowi i Soni dane popisać z sobą dłużej. Jedyne co im sprzyjało, to dwa telefony komórkowe. Ciągłe pisanie SMS-ów do siebie podtrzymywało między Arturem i Sonią stały kontakt. Sonia zdawała sobie sprawę, że musi jak najwięcej rozmawiać z Arturem, bo tylko w ten sposób mogą się dobrze poznać. W jednym byli zgodni, że muszą stworzyć trwałą i silną więź między sobą. Noc poślubna na samą myśl sprawiała, że panna młoda cała drżała. Matka ją przestrzegała przed ślubem, żeby zbyt pochopnie nie wychodziła, za mąż za chłopaka, którego rodzina nie zaakceptuje jej i nigdy nie polubi, bo historia się powtarzała. Hanna nie chciała, żeby jej córka przechodziła dokładnie przez to samo co ona zaraz po ślubie z teściową. Różnica była taka, że Hanna od samego początku nie miała za sobą własnego męża. Ożenił się z nią, bo tak wypadało na pokaz, żeby ludzie nie mówili, że był starym kawalerem. Janusz szukał obrotnej żony w gospodarstwie rolnym i Hanna taka była. A matka chciała go wyswatać po sąsiedzku z nauczycielką. Syn mamy, nie posłuchał i doprowadziło to do scysji i nieporozumień między synową a teściową na tym samym podwórku. Janusz nie chciał przeciwstawiać się własnej matce. Często pod wpływem matki robił, wszystko na przekór Hannie kłócąc się z nią. Sonia była świadoma, że teściowa może jej nigdy nie zaakceptować. Musiała się oswoić i pogodzić z tym, że na szali dwóch światów będzie matka Artura, uprzedzona przeciwko niej, a po drugiej stronie szali ona, w roli żony. Kobieta nie była na ślubie syna i nie chciała zapoznawać się z przyszłą synową ani przed, ani po ślubie. Potraktowała Sonię jak intruza, który wszedł z butami do jej rodziny.

wtorek, 10 września 2024

Windą do raju 2

 

Odkąd Sonia zaczęła dorastać, marzyła o złotym pierścionku. Mając czternaście lat, spełniło się jej to marzenie. W prezencie na urodziny otrzymała od rodziców pierwszy wymarzony złoty pierścionek z rubinem. Pierścionek miał duże czerwone oczko, wpadające w lekki róż. Błyszcząc, oślepiał w odbiciu promieni słonecznych. Sonia była bardzo szczęśliwa, zakładając go na najdłuższy palec u dłoni. W tym samym mniej więcej czasie jej kuzynka Sara, starsza o trzy lata zaręczyła się z chłopakiem. Widok dwóch identycznych pierścionków złotych przykuł wzrok sąsiadki, siedzącej na ławce. Kobieta była przyjaciółką babci Soni, do której przychodziła często o lasce na pogawędki. Znajoma poprosiła dziewczyny o ściągnięcie obu pierścionków i pokazanie ich z bliska do obejrzenia. Do prawej ręki Sara podała sąsiadce do obejrzenia swój pierścionek, a do lewej jej ręki Sonia ściągnęła swój pierścionek. Obie staruszki przypatrując się uważnie pierścionkom z rubinami, były bardzo zaskoczone jednolitością wykonanego wzoru pierścieni przez jubilera.
Sąsiadka nie zwracając uwagi, zamieniła obydwa złote pierścionki. Z prawej ręki oddała pierścionek Soni, a z lewej ręki Sarze.
Babcia też nie zwróciła na ten szczegół uwagi, oddając wnuczce zaręczynowy pierścionek Sary, a pierścionek Soni otrzymała z powrotem Sara. W ten sposób doszło do niefortunnej zamiany złotych pierścionków. O pechowych konsekwencjach wiedziała tylko sąsiadka. Pierścionek na palcu Soni okazał się za ciasny, a drugi złoty pierścionek z rubinem na palcu Sary był zbyt luźny. Przyjaciółka babci Soni pokręciła głową, wytrzeszczając szeroko oczy. Przeprosiła za nieumyślną zamianę pierścionków obie dziewczyny, ale było już za późno, kiedy Sonia z Sarą zamieniały się jeszcze raz złotymi pierścionkami z rubinami. Niefortunna zamiana i tak wywoła pecha w życiu osobistym Sary i Soni. Sara po wyjściu za mąż straciła pierwsze dziecko i przeżywała kryzys w małżeństwie. Sonia natomiast popadała na długie lata, na niedojrzałych emocjonalnie maminych synków, flirciarzy i erotomanów. Każda z tych znajomości kończyła się, natychmiastowym zerwaniem ze strony Soni. Po każdym rozczarowaniu, na kimś nawiedzała Sonię myśl, że incydent z nieumyślną zamianą złotych pierścieni, w tym jednego z nich zaręczynowego, przywoływał fatum nad jej losem. Im częściej spotykała się na kimś, tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że miłość nie jest jej pisana w gwiazdach. Podczas stawiania kabały z kart, dziewiątki kier i pik lub trefl ostrzegały Sonię przed kolejną osobistą porażką morzem łez.

Windą do raju 15

  Sonia, drugi dzień nie odzywała się do męża, nie lubiła strzelać fochów przed Arturem. Przez napaść i rękoczyny, jakich się dopuściła Bian...