sobota, 5 marca 2022

Wrak Człowieka

 

Bez prawa

do wyboru

Brak wiary

w siebie


Bez prawa

do głosu

Lepiej żyć

w niewiedzy


Bez prawa

do miłości

Nie ponosi się

przykrych konsekwencji

Za błędy i winy


Bez prawa

do pytań:

co? kiedy?

dlaczego?

Nie ma żalu

w sercu


Nie liczy się

nikt ze zdaniem

Jesteś a jakby

Cię nie było


W Tobie

wrak człowieka

Starasz się

wyjść do ludzi


Na każdym

kroku rośnie

Gruby mur

wysoki

Nie warto się

kłócić


Ze starszymi

od siebie

Nawet jak się wie

ze ma się rację


Trudno odnaleźć

w samym sobie

Cenne wartości

gdy nie wie się nigdy

czy robi się

wszystko dobrze?


Jak ciągle się

słyszy że jest źle

Poprawia się

w nieskończoność

By zadowolić

wszystkich


OT TAK PO PROSTU...

sokolim okiem wniknij w serce
pocałunku pieszczotą rozpal usta
smaganiem dreszczu zawładnij wnętrzem

nie mów za dużo wsłuchaj się w ciszę
przysiądź się do mnie blisko jak najbliżej
ciepłem bezpieczeństwa moje ciało otocz

w aksamitnym pergaminie skóry
Swoją twarz zanurz ja zamknę oczy
czułością bliskości owinięta w kokon

taktu wyczuciem moje zaufanie wzrośnie
uczyń ze mnie Pierwszą Damę Serca
bądź strażnikiem moich snów i marzeń

jedyne w swoim rodzaju

 

bliskość i oddanie

jedyne w swoim rodzaju

nie są na sprzedaż

traci się raz w życiu



a dostaje się raz

jedyny w życiu

tu nie wchodzi

w grę cały zapas

  nie można odzyskać



atak by oskubać

kogoś z piór intymności

jest potężniejszą głupotą

od fosy obronnej

polotu bystrości



a plotka co kryje się

za zgubą z intrygą

jest za pan brat

czekoladko czekoladko kochana

czekoladko biała mleczna gorzka
jesteś nieodpartym łasym kąskiem
wartym grzechu przy konfesjonale

czekoladko z laskowymi orzechami
najlepsza na smutki i moje kompleksy
dobra jesteś na gorąco w kubku pitna

przyciągasz magnesem dziecięcej euforii
z domieszką karmelka kokosu i mięty
niezależnie od płci i wieku w jakim jesteśmy

nikt nie potrafi oprzeć się tobie
mały, duży chudy i grubas
każdy zgrzeszy przy takiej pokusie

choć masz tych kalorii bez liku
Z rodzynkami, jogurtowa bąbelkowa
z ptasim mleczkiem i galaretką

czekoladko ma kochana
boski cudzie wśród słodyczy
przy tobie beza i chałwa się wstydzi

ustępując miejsca czekoladowej delicji
Przy takim wytwornym jak ty jadle
poezją dla podniebienia jesteś

łakocie miłości

 

nabrzmiałe usta

nektar pocałunku

wyssany miód

miłosny i rozkoszny



oblepione słodyczą

spojrzenia oczu

blisko tak blisko

że bliżej się nie da



spragnieni miłości

czułością związani

tylko we dwoje

w skrytości uczuć



w splocie ust

nierozerwalni

w pajęczynie objęć

i w pieszczocie dotyku

razem



radość spragnionych serc

krew z krwią w jedności

Bóg tak ich złączył

przypieczętowaniem

miłosnym









dziecinna naiwność

 

bierność trans egzystencji
samotność beznadzieją
serce przepełnione żalem
samotna dusza skrzywdzona
brak jej pewności siebie
nieporadnie się chwieje
ze strachu w niemocy
asekuracji w miłości nie ma
żadne uczucie w sercu
nie jest takie samo
choć błędy lubią się powtarzać
wśród ludzi zmieniają się role
każdy uczy się być mądrzejszym
pozostaje w głębi serca
naiwnym dzieckiem na wieki

W mojej dzielnicy

Nie pojmie tego nikt
Jak po świecie wirtualnym
Pałętam się codziennie
Zawieszona bez granic
Poza Internetem obcy
choć z widzenia mnie znają
Nikt się nie odzywa
do mnie ani ja do nikogo
Mam w domu wszystko
A brak mi znajomych i przyjaciół
Nie jestem szpetna
ani nie przypominam odludka
Powodem tego są zadurzeni
W lejącej się morzem wódce
Z gwintu za śmietnika rogiem
Sznyt na sznycie pod bandażem
To ich godło rozpoznawcze
Nie pasuję do nich ani oni
nie pasują do mnie wcale
W moim mieście wstyd mi za to
Co się tutaj dzieje
Nie mam na to wpływu
Brakuje tej dzielnicy kogoś
Kto byłby godnym być
Moim przyjacielem

owoc♥ miłości

 

w kielichu dłoni

mały pąk orchidei


w kręgu objęć

płatkiem stokrotki


na dnie serca

pączkiem dzikiej róży


w bezustannych myślach

lubczykiem miłości


w ponętnym pocałunku

kostką czekolady


rozpływam się

w ustach posmaku


ten zapach wzbudza feromony

cieszy ciała bliskość


i spojrzenie oczu

na sam owoc miłości


dotknij poczuj skosztuj

Senny tiul

miłości słowa w strofy wiersza rymy splatam
jak w warkocz komety na niebie z anielskich włosów

słonymi kropelkami morskich łez księżycowi całun zwilżam
białe perełki na jego owalu rozbłysły
gwiazdom przyćmiewa srebrny blask

po letniej burzy wiatr sieje tęczowe palety
w podkowę wykrzywia malując nimi marzenia

noc na cebulę przyodziewa w senny tiul
najpiękniejsze sny

Szczęście

za pieniądze jego się nie kupi
choć kręci się fortuną koła

szczęście rodzi się we łzach
gdzie panuje smutek i cierpienie

jak krzew cierni wschodzi
tam gdzie serce i dusza boli

szczęście ma prawo się obrazić
i umknąć gdy się ciągle narzeka

nie zauważając na co dzień
pozornych radości i rzeczy

szczęście jest tylko chwilą
na którą długo się czeka

szczęście w słocie życia
które zwie się miłością

Zakała

Żyje bardziej na udrękę.
Nic nie lubi i ciągle narzeka.
Cały świat się nie podoba.
Szaroburą widzi tęczę.

Nie wie czym jest satysfakcja.
Co podejdzie pod buta kopie.
Po domu bez celu się wałęsa.
Nie pomoże ,ale szkodzi w porę.

Więcej przysparza zmartwień.
Na hobby i do pasji brak polotu.
Słomiany zapał ma do roboty.
W innych widzi tylko negatywy.

Do zarzutu nie ma nic sobie.
Lubi się wyręczać kimś.
Co weźmie w ręce zepsuje.
Nigdy nie czuje się winny.

Windą do raju 15

  Sonia, drugi dzień nie odzywała się do męża, nie lubiła strzelać fochów przed Arturem. Przez napaść i rękoczyny, jakich się dopuściła Bian...