piątek, 15 września 2023

CIENIE I BLASKI rozdz. 13

Jagodzie wydawało się, że złowieszcze echo natrętnych traumatycznych przeżyć odbijające się od ścian sali sądowej, przywołuje pamięć tych mrocznych obrazów, których nie mogła ani wymazać, ani obłaskawić.
Tłum ludzi przerażał ją na sam widok. Czuła się jak zaszczute zwierzę na cyrkowej arenie — rzucone lwom na pożarcie. Musiała znów odważnie spojrzeć oskarżonemu prosto w oczy. Jego szyderczy uśmiech na sprośnej gębie przyprawiał ją o odrazę.
Siadając na ławie przed wszystkimi zebranymi, Jagoda miała wrażenie, jakby cały czas kręciła się na karuzeli. Czuła, że odpływa gdzieś daleko, słysząc, jakby zza światów pytania skierowane do niej i gwar rozmów.
Coraz bardziej szumiało jej w uszach i coraz bardziej kręciło jej się w głowie.
Usiłowała się skupić, by usłyszeć wyraźnie słowa wypowiadane przez adwokatów, prokuratora i sędziego, ale nie była w stanie.
Jagoda była świadoma, że musi konkretnie i szczerze odpowiedzieć kolejny raz na każde zadane pytanie. Zarówno adwokat Aleksandra Mierzwy, jak i jej obrońca poddawali ją ciężkiej próbie krępujących pytań. W pewnym momencie jedyne, co dobrze usłyszała, to gromki śmiech na sali sądowej. Gromki śmiech wydobywał się z ust dziewiętnastoletniego syna Mierzwy, który był uderzająco podobny do swojego ojca.
Jasny blondyn z włosami zaczesanymi do góry, w okularach przeciwsłonecznych z drucianymi oprawkami. Próbując odpowiedzieć na pytanie, pokrzywdzona dziewczyna nagle usłyszała ponowne oskarżenie.
— Wysoki sądzie! Ta dziewczyna naprawdę uwiodła mojego męża! — zawołała brunetka z włosami ostrzyżonymi po męsku.
Po chwili ponownie rozległ się głośny śmiech wzmocniony odbiciem echa od ścian wysokiego gmachu.
Jagoda wstała ostatkiem sił, trzymając się uporczywie drewnianej poręczy.
Z oczu popłynął jej potok łez. Cały czasu drżały jej ręce i nogi.
– Wysoki sądzie, ja nic nie zrobiłam. To nieprawda — wyrzuciła z siebie stłumionym głosem.
Przed jej oczami zaczęły pojawiać się mroczki i bezwładnie opadła. Gdy się ocknęła, była już w innej sali. Otwierając oczy, ujrzała swoją mamę i babcię. W ich towarzystwie była jeszcze jakaś kobieta.
– Jak się czujesz? — zapytała Jagodę babcia. - Już jest ok. Co się stało? Gdzie ja jestem? — dopytywała się, rozglądając się wokół.
– Ta pani jest dziecięcym psychologiem. Jesteśmy na niebieskiej sali. Pani psycholog chce ci pomóc. Ja i babcia zaraz będziemy musiały stąd wyjść, zostawimy was same. Nikt nie będzie was ani podsłuchiwał, ani tym bardziej wam przeszkadzał. Bez obaw i pośpiechu opowiedz wszystko. Opowiedz, jak było naprawdę tej pani, a ona twoje zeznania przedstawi sędziemu — przekonywała matka. — Muszę z babcią wrócić tam, gdzie byłyśmy przedtem.
- Mamo, ja nie dam rady!
- Nie, nie musisz wracać do tamtej sali, jeśli nie chcesz. Wystarczy, że mi o wszystkim opowiesz, ja wszystko przepiszę na kartce długopisem. Jestem tu po to, aby ci pomóc, zaufaj mi, proszę — odezwała się kobieta o rudych włosach upiętych w kok.
Stawiając przed Jagodą butelkę z wodą mineralną, od razu zorientowała się, że dziewczyna jest bardzo wylękniona i nieufna. Dziecięca psycholog, zadając proste pytania, notowała po kolei wszystkie odpowiedzi pokrzywdzonej w dużym czarnym notesie.

niedziela, 10 września 2023

CIENIE I BLASKI rozdz.12

 

Termin sprawy sądowej przeciwko Aleksandrowi Mierzwie zbliżał się wielkimi krokami. Jagoda była już pewna, że ojca w sądzie nie będzie. Coraz częściej nawiedzały ją natrętne myśli o jej ponownym zeznawaniu publicznym przed sądem.
Przestała się uśmiechać, coraz częściej była myślami gdzieś daleko. z byle powodu wpadała w panikę! Miała jakieś dziwnie przeczucie, że będzie źle. Coraz częściej również Jagoda zalewała się łzami. Pragnęła zapaść się pod ziemię albo zasnąć kamiennym snem i obudzić kiedy będzie już po wszystkim.
Miała wrażenie, że wkrótce zostanie rzucona lwom na pożarcie! Coraz częściej zdawała sobie sprawę, że bez względu na to, czy chciała, czy nie — będzie musiała stanąć w cztery oczy z oskarżonym w sądzie. I patrzeć mu prosto w twarz.
Obawiała się, jak to zniesie!
Na poczekalni przed sprawą sądową okazało się, że oskarżony Aleksander Mierzwa przyjechał do sądu nie tylko ze swoją żoną, ale i młodszym synem. Wraz z nimi zjechali niemal wszyscy mieszkańcy Nadróża. Nikt nie chciał zeznawać na korzyść ofiary napadu, ale każdy był ciekawy, jaki będzie przebieg sprawy sądowej.
Jagoda jeszcze gorzej poczuła się na widok rodziny oskarżonego i tłumu obcych jej ludzi.
Uważała, że skoro nikt nie chciał jej udzielić pomocy, o którą tak prosiła wołając, to i nie powinien nikt brać udziału na tej rozprawie sądowej, jako bierny słuchacz i widz.
Dziewczyna siedziała na ławce w poczekalni na przeciwko rodziny Mierzwów skulona, ze spuszczoną głową. Tak naprawdę było jej bardzo ciężko na samą myśl, że u jej boku nie ma ojca. Pierwszy raz zapragnęła z całej duszy poczuć się bezpiecznie u boku silnego, męskiego ramienia. Jednak na to nie było najmniejszej szansy. Z nadmiernego stresu zamilkła. Będąc bardzo blisko Jagody można było poczuć, jak bardzo cała drżała, jak osika!
Natomiast Aleksander Mierzwa czuł się zwycięzcą, a nie przegranym, patrząc śmiało prosto w twarz Jagody, jej matki i babci. Z jego oblicza można było wyczytać szyderczy uśmiech.
Grobowa cisza wydawała się trwać w nieskończoność. Stawała się nie do zniesienia!
- Boże! Jak długo musimy czekać jeszcze, zanim nas zawołają na salę sądową? — szepnęła do Anny starsza kobieta.
Matka Jagody wzruszyła ramionami, nic nie odpowiadając.
Nagle znienacka ciszę przerwał wzburzony gniew żony Aleksandra Mierzwy.
- Ty mała dziwko! Uwiodłaś mi męża! — krzyczała, nie panując nad własnymi emocjami.
Kiedy Jagoda to usłyszała, od razu zaczęła zalewać się łzami.
-Ja nic nie zrobiłam! To nieprawda! — zaprzeczyła fałszywym oskarżeniom obcej kobiety, która ją oskarżała.
Dziewczyna widziała ją pierwszy raz na oczy.
W tym samym czasie drzwi się otworzyły i z sali sądowej wyszła kobieta.
- Proszę o uwagę Jagodę Zawadzką pokrzywdzoną przez pozwanego Aleksandra Mierzwę na sprawę sądową oskarżonego z powodu napaści na niepełnoletnią i próbę zgwałcenia jej.
- To my proszę pani. — odpowiedziała matka Jagody, podnosząc rękę do góry.
Kobieta popatrzyła na żonę Aleksandra Mierzwy.
- A dla pani będzie lepiej, jak się pani powstrzyma od niecenzuralnych słów i publicznego ubliżania powódce! Inaczej sąd ukaże panią wysoką grzywną pieniężną!
- Zapraszam  — powtórzyła, otwierając na oścież drzwi do sali sądowej.

CIENIE I BLASKI rozdz. 11

 Jedynym człowiekiem, który był obecnie w stanie zapewnić Jagodzie poczucie bezpieczeństwa, był Hieronim. Trochę już go poznała i jako tako oswoiła się z jego obecnością. Przez jakiś czas chłopaka nie było w Nadróżu. Gdy powrócił, matka Jagody zaproponowała mu stancję. Od tej pory miał u nich nocować i nie odstępować dziewczyny na krok. W domu Zawadzkich były do dyspozycji trzy pokoje, dlatego z przenocowaniem Hirka nie było problemu.
Mimo to chłopak wahał się – nocować czy nie nocować. Nie do końca mu to pasowało.
Obawiał się, że przez nocleg w cudzym mieszkaniu, wyjdzie na jaw jego tajemnica. Tajemnicą Hirka były nawiedzające go senne koszmary, podczas których często w lunatycznym amoku zachowywał się agresywnie. Przeżywając koszmar senny, często kopał, wymachiwał rękami, krzyczał, przeklinał i zrywał się. Te jego nocne ekscesy, jak sam to określał, niejednokrotnie były przyczyną guzów i siniaków. Rano wstawał obolały. Po tym,  jak wypijał piwo przed snem, zdarzało się, że tylko mówił przez sen.
Hirek był zaskoczony  propozycją ciotki Anki. Nie był przygotowany na nocowanie poza domem. Chłopak nie przyznał się do tego, z czym się boryka, a Jagoda oraz jej mama i babcia niczego się nie domyślały. Podobnie zresztą Hieronim nie wiedział nic na temat niespokojnego snu Jagody.
Stres w domu Zawadzkich nasilał się z godziny na godzinę. Hirek cały czas żartował, sypał dowcipami jak z rękawa, mając na twarzy przyklejony uśmiech — w ten sposób próbował zamaskować nadmiar emocji. Jagoda również przeżywała głęboko to, co ją czeka, jak tylko zamknie oczy.
Krępowała się podobnie jak Hieronim i z tego samego powodu. Pokoje, w których mieli nocować Jagoda i Hirek, sąsiadowały ze sobą. W trzecim pokoju spały matka i babcia Jagody. 
Nagle, po północy, obudziły je przerażające krzyki, dobiegające z pokoju Jagody i Hieronima.
– Nie! Nie! Zostaw mnie! Puszczaj! Ratunku! — krzyczała przerażona Jagoda.
– Wypad stąd! Słyszysz?! Spadaj na drzewo! — wrzeszczał zdenerwowany Hirek.
Z pokoju chłopaka było słychać hałas, coś na kształt przewracających się mebli.
Pierwsza zerwała się starsza kobieta.
– Aniu! Słyszysz? Co się tam dzieje, jak myślisz?
– Nie wiem. Może ktoś się włamał do pokoju Jagody? — zgadywała jej matka.
– Chodź, szybko, musimy to zaraz sprawdzić — zawołała kobieta.
Tak naprawdę nie wiedziały, kogo w pierwszej kolejności ratować. 
Jagoda, zlana potem, płakała przez sen, natomiast Hirek w sąsiednim pokoju przewracał się w łóżku z boku na bok, wymachując zaciśniętymi pięściami, wierzgając nogami. Obok niego leżało krzesło.
– Co tu się dzieje?— odezwała się Anna.
Chłopak otworzył oczy zaspany.
– O rany! Znowu narobiłem rumoru! Przepraszam, coś mi się przyśniło.
– Jak widać, nie tylko tobie — roześmiała się matka Jagody.
– Chodźmy teraz do Jagody — powiedziała starsza pani. 
Dziewczyna już nie spała. Leżała przykryta kołdrą po samą głowę i szlochała.
Rano, wchodząc do kuchni na śniadanie, Hirek zastał burzliwą rozmowę na temat minionej nocy.
– Wiesz, mamo, kiedy mnie zerwałaś ze snu, byłam w szoku. Nie wiedziałam, co się dzieje. To, co ujrzałam, przypominało horror!
Starsza pani roześmiała się.
– No nieźle! Te dzieciaki mają problem ze snem — Po chwili dodała poważnie: 
— Jagoda krzyczy w śnie, zrywa się i płacze z wiadomego powodu, ale Hirek?
W tym momencie pojawił się Hieronim.
– O, dobrze, że już jesteś – odezwała się matka Jagody.
– Jest kakao i naleśniki z serem na śniadanie. Siadaj i się częstuj.
– A Jagoda już wstała ?— zapytała babcia.
– Tak, wstała, jest w łazience — odpowiedział zażenowany chłopak.
Po tym wszystkim, co zaszło w nocy, nie miał nastroju do rozmowy. Obawiał się pytań na ten temat. Zapadła głucha cisza, przez co atmosfera stała się niezbyt przyjemna.
Kiedy tak siedzieli przy jednym stole, milcząc, Jagoda weszła bezszelestnie do kuchni.  
W jej głowie jedno pytanie pozostawało bez odpowiedzi: czy Hirek słyszał jej nocne krzyki? Była zaniepokojona tym, co on teraz o tym myśli. 
Lecz rzeczywistość była dla obojga łaskawa — ani Jagoda nie słyszała Hirka, ani on jej nie usłyszał w tym sennym, nocnym amoku.
Jak ci się u nas spało? — zapytała znienacka Jagoda.
– Hm... Co? – Hirek nagle zachłysnął się kakao.
– Ciii… – mama dziewczyny zbliżyła wskazujący palec do ust.
– Coś nie tak? Przepraszam, ja tylko zapytałam, jak się czuje gość w naszym domu — odparła Jagoda.
Hieronim pokiwał głową, uśmiechając się z trudem.
Jest ok  uniósł kciuk w górę.

Windą do raju 15

  Sonia, drugi dzień nie odzywała się do męża, nie lubiła strzelać fochów przed Arturem. Przez napaść i rękoczyny, jakich się dopuściła Bian...