sobota, 14 września 2024

Windą do raju 5

 

Sonię, otulała od stóp do głów śnieżnobiała kołdra. Przyjemna woń świecy zapachowej mieszała się z aromatem perfum Artura rozebranego do pasa. Bukiet paczuli, lawendy, truskawki i konwalii podrażniał zmysłowo wyobraźnię roznosząc się wokół w powietrzu. Artur, pochylając się lekko, uniósł Soni podbródek, żeby złożyć na jej ustach ponętny pocałunek. Sonia, dotykając jedną dłonią torsu Artura, czuła mocne bicie serca. Drugą dłonią ujmując go za kark, mierzwiła czule jego brązowe włosy. Spoglądając mu głęboko w szmaragdowe oczy, poddała się delikatnej pieszczocie i czułym uniesieniom. Wstydliwość i lęk ulotniły się jak kamfora. W pantomimie dwóch ciał tańczących z sobą bardzo blisko bez końca. Miłosna zażyłość zbliżenia była tak autentyczna i zarazem silna, że nic poza tamtą chwilą się nie liczyło. Sonia czuła każdy dotyk, linii papilarnych palców Artura. Każde drżenie odbierała jak bodziec, który ją podniecał. Nagle poczuła nieśmiałe muśnięcie ust. Czy to działo się naprawdę? — otworzyła oczy. To Artur, całował ją niepewnie, ale coraz intensywniej. Do pokoju wpadały smugi świetle, nowy dzień witał słonecznym uśmiechem. Sonia nie zdawała sobie sprawy, czy do czegoś doszło między nią i Arturem? Czy to tylko piękny sen? Artur wniebowzięty mruczał coś pod nosem. Ona nie będąc w pełni świadoma, nie mogła zebrać w sobie myśli. Czuła jeszcze głęboki oddech na sobie Artura. Brakowało jej na tyle odwagi, by zapytać o cokolwiek.

Brak komentarzy:

Windą do raju 15

  Sonia, drugi dzień nie odzywała się do męża, nie lubiła strzelać fochów przed Arturem. Przez napaść i rękoczyny, jakich się dopuściła Bian...