czwartek, 22 czerwca 2023

HISTORIA PEWNEJ ZNAJOMOŚCI rozdz. 4

Czekając na zapowiedzianego wcześniej gościa, który, nawiasem mówiąc, sam się wprosił, Laura miała bardzo mieszane odczucia: czy właściwie postąpiła?...
Z jednej strony ogromnie cieszyła się, że nareszcie ktoś ją odwiedzi ze szczerych chęci, z drugiej zaś strony coś podpowiadało jej w głębi duszy, że znowu pakuje się w niezłą kabałę.
Coraz bardziej to nie dawało dziewczynie spokoju.
Fakt, nigdy przedtem nie zawiodła ją intuicja i poczucie zdrowego rozsądku, ale jak miała pogodzić jedno i drugie z nieodpartą tęsknotą za zmianą?... zmianą czegoś więcej w swojej monotonii.
Czuła, że przynajmniej musi spróbować za wszelką cenę odmienić swój los.
Nie lubiła pochopnych decyzji, ale Patryk wydał się jej taki sympatyczny. Potrafił w mig zaskarbić sobie sympatię wśród obcych i wzbudzić zaufanie.
Laura czuła, że chłopak ze Świdnika jest tak zwaną przylepą. Jak się później okazało, nie pomyliła się.
Miał w sobie to coś , czego nie potrafiła w jednym słowie określić. Zastanawianie się nad podjętą już decyzją przerwał nagle dzwonek domofonu.
- O, to chyba Patryk !

- Odbierz, proszę, mamo! — poprosiła dziewczyna.
Kobieta podeszła do domofonu na ścianie i ściągnęła słuchawkę. — Słucham.
- Dzień dobry, czy tu mieszka Laura? — zapytał męski głos.
- Tak, proszę wjechać windą na siódme piętro.
Po czym kobieta nacisnęła klawisz na domofonie. Zadźwięczał dzwonek u drzwi, drzwi się otworzyły i pojawił się chłopak. Ubrany w wytarte spodnie jeansowe z dziurami oraz biały podkoszulek z krótkim rękawem. O bujnej czuprynie jasnoblond. W ręku trzymał bukiecik frezji z maskostką, ukrywając go za plecami.
- Jestem kolegą Laury z CB-radia, nazywam się Patryk Kryszak — przedstawił się kobiecie w przedpokoju.
Na jego widok uśmiechnęła się i odrzekła.
— Bardzo mi miło, jestem mamą Laury. Zapraszam do pokoju córki. Wskazała drewniane drzwi harmonijkowe po prawej stronie. Delikatnie zapukał.
- Proszę wejść. — odpowiedział dziewczęcy głos.
Drzwi się rozchyliły i ujrzała pierwszy raz gościa w okularach o metalowej oprawce.
- Hi! Jestem, jak umówiliśmy się wcześniej. Wow! Jesteś o wiele piękniejsza, niż sobie wyobrażałem.
- Oj, nie nabijaj się ze mnie, bo mogę cię wyprosić-zażartowała, śmiejąc się, Laura.
- Jestem podobna do marchewki. Usiądź, proszę, na fotelu. Wskazała Patrykowi miejsce naprzeciwko.
Patryk przysunął fotel do dziewczyny, siadając wygodnie.
- Aha, to dla ciebie.
Wręczył dziewczynie na przywitanie wiązankę czerwono-różowych frezji z małym jasnozielonym misiem. Miś miał z przodu serduszko z napisem: I LOVE YOU.
Zaskoczona dziewczyna spytała: - Od kiedy to letnią porą są Walentynki?
- Dla nas mogą być codziennie, kochanie — usłyszała odpowiedź.
- Bardzo ci dziękuję, ale ty nie za szybko się ośmielasz? Przecież na nic jeszcze nie przystałam odnośnie do dalszych losów naszej znajomości.
- Oczywiście, że do niczego cię nie przymuszam. Zrobisz, jak uważasz, ale wiedz, że bardzo cię polubiłem, a może i coś więcej… Chyba wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? - zapytał, spoglądając dziewczynie głęboko w oczy.
- No cóż. Miłość od pierwszego wejrzenia widuje się w filmach albo czyta się o niej w książkach. A w życiu bywa zupełnie inaczej.
- Nie byłaś jeszcze nigdy w życiu zakochana?
Laura próbowała za wszelką cenę zmienić temat rozmowy na inny: o muzyce, książkach, nawet o polityce, która ją nudziła. Byleby tylko nie o jej sprawach sercowych! Patryk jednak powracał do tego samego tematu, nie dając dziewczynie ani chwili wytchnienia.

- Ufff! — odetchnęła biedna dziewczyna. Słuchaj, poznałeś mnie, zobaczyłeś i swoją ciekawość chyba już zaspokoiłeś. Jestem, jaka jestem. Nie mam nic przeciwko temu, żebyśmy oboje zostali kumplami. Kto wie, może z czasem uda się nam zostać przyjaciółmi...
Ale dopiero po jakimś czasie, kiedy się dość dobrze poznamy, nie wykluczam, że możemy zostać parą. Patryk wysłuchał, co miała mu do powiedzenia.

- Rozumiem, że jestem dla ciebie jeszcze zupełnie obcy. Ale... wiesz... wszyscy koledzy naokoło drwią sobie ze mnie. Wszyscy mają kogoś na stałe, nawet są tacy, którzy już pozakładali swoje rodziny, mają żony i dzieci, a ja ciągle sam. Naprawdę mam co do ciebie bardzo poważne zamiary. Na nikim tak bardzo mi nigdy przedtem nie zależało jak teraz właśnie na tobie. Nawet myślę, że nic by się nie stało, gdybyśmy za tydzień po prostu się zaręczyli.

Brak komentarzy:

Windą do raju 15

  Sonia, drugi dzień nie odzywała się do męża, nie lubiła strzelać fochów przed Arturem. Przez napaść i rękoczyny, jakich się dopuściła Bian...