wtorek, 29 sierpnia 2023

CIENIE I BLASKI rozdz. 3

 Przerażona Jagoda, obserwując kątem oka, dostrzegła, jak jej babcia stojąca przy stole, nagle się zachwiała. Widać było, że pobladła jak pergamin. Stanęły jej przed oczami wspomnienia o dziadku, któremu udzielała pierwszej pomocy przy zawale serca.
Dziadek w przeciwieństwie do babci nie miał nitrogliceryny. Nie było również pod ręką telefonu. To, że babcia trzymała dłoń po lewej stronie klatki piersiowej, dało dziewczynie dużo do myślenia. Jak mam jej pomóc? Była pewna w stu procentach, że to atak choroby sercowej.
- Co ci jest, babciu?! — zaniepokoiła się.
- Nic takiego, dziecko. Zaraz mi przejdzie — wyszeptała starsza kobieta.
- Podaj mi, proszę, z torebki tabletkę pod język.
Dziewczyna pośpiesznie chwyciła torebkę i zajrzała do środka. Wyjęła z niej fiolkę z tabletkami nitrogliceryny i podała staruszce.
- Idź do swojego pokoju i bądź cicho! — babcia rozkazała Jagodzie.
- Już jest ci lepiej, babciu? — zapytała dziewczyna z zatroskaniem w głosie.
Kobieta wolno i głęboko oddychając, pokiwała głową.
Wnuczka posłusznie wyszła do swojego pokoju, zamykając brązowe drzwi harmonijkowe.
Z małego podwórka rozlegało się głośne ujadanie psa. Staruszka wyjrzała ukradkiem zza firanki i oniemiała!
To był ten sam pijany napastnik. Wlazł na podwórko i zmierzał prosto do drzwi przedsionka.
Jagoda jeszcze nie doszła do swojego pokoju. Słysząc groźne szczekanie psa, zapytała:
— Co się dzieje?
- Ten stary zboczeniec jest na naszym podwórku i dobija się do drzwi! — zawołała starsza kobieta.
- Babciu, trzeba zadzwonić na policję — odrzekła wnuczka.
Dziewczyna wyjrzała z pokoju, przerażona dostrzegła z kuchennego okna pijanego mężczyznę.
Staruszka, usiłując zapanować nad emocjami, podniosła słuchawkę.
W tej samej chwili rozległ się hałas. Słychać było, jak ktoś usiłuje wyważyć drzwi i wtargnąć do środka. Wszystko trwało dosłownie ułamek sekundy.
Najpierw napastnik wyważył drzwi do przedsionka, a potem do kuchni. Pijany zwyrodnialec przekroczył szturmem próg kuchni. Dostrzegł uchylone drzwi do pokoju i Jagodę. Zataczając się, popchnął przy stole starszą kobietę, która chwyciła go za lewą rękę, próbując go odciągnąć, ale on skierował swoje kroki do pokoju jej wnuczki. Dziewczyna zerwała się z wersalki na równe nogi, by uciec, ale na próżno. Pijany mężczyzna był silniejszy i chwytając ją silnie za nadgarstki, popchnął ją na złożoną do siedzenia wersalkę. Jagoda upadła całym ciężarem własnego ciała, pozostając w pozycji siedzącej.
- Kładź się i leż! — rozkazał dziewczynie.
- Nie! Wypuść mnie! — krzyknęła.
- Zamknij pysk i leż! — wrzasnął jeszcze głośniej.
Napastnik dosiadł się do nastolatki i zaczął zdzierać z niej górną część odzieży.
Żółta bluzka w czarne poziome pasy była pod samą szyję, nie dało się jej tak łatwo zdjąć, ale w białym biustonoszu puściły nici.
Jagoda walczyła ile tchu z pijanym natrętem. Podświadomie wiedziała, że nie może znaleźć się w pozycji horyzontalnej. Obok wersalki stała drewniana ława w kolorze mahoniowym, a na niej była duża ciemnozielona szklana popielnica. Przez chwilę zaświtało Jagodzie, aby chwycić ciężką popielnicę i uderzyć w głowę napastnika.
- Nie daj się! — krzyczała babcia przy drzwiach pokoju wnuczki.
- Idę po pomoc! Same nie damy sobie z nim rady!
Staruszka wybiegła na małe podwórko ogrodzone dookoła siatką. Przy siatce zgromadził się wielki tłum ludzi gapiący się martwo. Zgromadzeni przy siatce gapowicze nasłuchiwali wołania o pomoc starszej kobiety i jej wnuczki.
Pomimo że z mieszkania dobiegały odgłosy świadczące o tym, że w środku dzieje się coś złego, szansa na pojawienie się pomocy wydawała się nikła, ponieważ wśród ludzi panowała totalna znieczulica.
Tymczasem Jagoda poczuła, jak pijany mężczyzna próbuje dobrać się do gumy jej siwych spodni, które miała na sobie. Szczęście w nieszczęściu okazało się, że guma była bardzo ciasna. Utrudniało to zboczeńcowi dostęp do ciała niewinnej trzynastolatki.
Jagoda coraz intensywniej wyczuwała ohydny smród alkoholu z ust pedofila.
Czuła, że z każdą minutą traci siły do samoobrony, ale nie mogła dać po sobie poznać, że się coraz bardziej bała. Przerażało ją, co będzie dalej. Nikt się nie pojawiał, aby jej pomóc. Jakaś starsza kobieta stanęła w końcu przy drzwiach pokoju nastolatki. Nie była to jej babcia.
Pijany natręt spojrzał na nią. Staruszka z laską od razu go rozpoznała.
- O rany! Co pan wyprawia?! Panie Mierzwa!
Mężczyzna nie zareagował na jej słowa.
W tym samym czasie pojawiło się dwóch młodych mężczyzn. Jasny blondyn i brunet doskoczyli do starego zboczeńca. Chwycili go mocno pod obie ręce z jednej i drugiej strony.
— Wychodzimy stąd, panie Mierzwa!
Pijany pedofil zaczął się szarpać, pomrukując coś pod nosem.
— No, wstajemy, do cholery!
- Jaki on silny! — odezwał się brunet do blondyna.
- Wychodzimy stąd!
Mierzwa nie poddawał się. Złapał się drewnianej poręczy wersalki tak, że blondyn raptownie się zachwiał.
- Dość tego! Idziemy stąd! — poderwał natręta brunet.
Wychodząc wbrew własnej woli, włamywacz wykrzykiwał:
— Jeszcze tu wrócę!
Jagoda, siedząc na wersalce, zanosiła się płaczem.

Brak komentarzy:

Nieżyt dorosłości

  Nie każda matka jest matką. Nie każda miłość jest miłością macierzyńską, bo miłość Matki do dziecka bywa męczeńska. Można kochać nad ...