sobota, 26 sierpnia 2023

CIENIE I BLASKI rozdz.1

 

Wiek trzynastu lat, jak wydawać by się mogło, jest najpiękniejszym w życiu nastoletniej dziewczyny.
Jagoda była nastolatką o bardzo długich i gęstych włosach, lekko opadających i falujących, sięgających poniżej pośladków, o kolorze ciemny blond. Zwykle wydawała się nieco starsza, aniżeli była w rzeczywistości, ponieważ zbyt szybko nabrała kobiecych krągłości. Jej mały, zgrabny nosek był lekko zadarty, a oczy miała zielone. Jej najbardziej charakterystycznym znakiem rozpoznawczym był duży biust. Odkąd sięgnąć pamięcią, zawsze wyróżniała się  tym atutem wśród swoich rówieśniczek. Na widok Jagody większość dziewczyn wołała „cycata!”. Z tego powodu postanowiła, już w wieku jedenastu lat,  ubierać się w szerokie jak worek bluzy i sweterki. Wydawało jej się to dobrym sposobem na ukrycie przed ludźmi i całym światem swojego obfitego biustu. Drażniło ją, że znajomi i sąsiedzi jej rodziców, patrząc na nią,  uśmiechali się pod nosem i mruczeli coś w stylu:
„Jagódka Zawadzkich wyrasta na niezłą dżagę!”. 
Im starsza była, tym częściej przyłapywała mężczyzn na tym, że pożerali ją wzrokiem.
—O co właściwie im chodzi?— zastanawiała się niejednokrotnie. Był w tym pewien problem, bo w domu ojciec objął zakazem  zadawanie niewłaściwych pytań. Także z matką nie było wolno Jagodzie poruszać tematów chłopców, seksu, czy też ogólnie  dojrzewania. Coraz bardziej potrzebowała mieć kogoś zaufanego, z kim mogłaby o tym porozmawiać szczerze i otwarcie. Sęk w tym, że w jej pobliżu nikogo takiego nie było. Coraz częściej potrzebowała pomocy w dotarciu do wiedzy. Ta nieświadomość i dziwne zachowanie starszych od niej chłopców, a przede wszystkim dorosłych osób, powodowało, że sama coraz bardziej popadała w kompleksy,  przyglądając się własnemu odbiciu w lustrze.
Wszystko stało się jeszcze bardziej skomplikowane po świeżej przeprowadzce. Tu, w Nadróżu, była bardzo blisko szkoła podstawowa. Był też dworzec kolejowy. Dziewczynie nawet bardzo się spodobała przeprowadzka do tej miejscowości. 
Jedyne, co nie przypadło jej do gustu, to pijalnia piwa za ścianą nowego domu.
Dzień i noc pełno dziwnych typów i pijaków kręciło się wokół małego podwórka. Ciągłe wrzaski, niecenzuralne wysławianie się i awantury nieraz przyprawiały dziewczynę o gęsią skórkę, a włos  jej się  jeżył na głowie. Ojciec ciągle w dalekich i długich delegacjach służbowych. Był jednocześnie kierowcą autokaru i przewodnikiem zagranicznych wycieczek i biegle władał językiem angielskim. Matka pracowała jako kelnerka w restauracji.
Ona,  nowa w całej okolicy i w szkole, wzbudzała wokół zainteresowanie, ale równocześnie szybko okrzyknięto Jagodę wieśniarą z prowincji. Próbowała szczerze zaprzyjaźnić się z kilkoma dziewczynami o rok młodszymi od siebie, ale nastolatki były zbyt wyniosłe. Zamiast miło  spędzać z nią czas na lodach i bawić się beztrosko, wolały dogryzać Jagodzie przy każdej nadarzającej się okazji. Dziewczyna czuła, że nie pasuje do ich świata. Z tego powodu systematycznie zaczęła się usuwać z ich pola widzenia, co oczywiście zostało przez młodsze koleżanki odebrane jako tchórzostwo ze strony prowincjuszki. Jagoda nie znosiła ich przesadnego przechwalania się.
Jej izolowanie się  od młodzieży sprawiło, że stała się zamkniętą w sobie samotniczką.
Po jakimś czasie zorientowała się, że ktoś obserwuje ją zawsze w drodze ze szkoły do domu. Był to chłopiec młodszy od niej o trzy lata. Natrętnie gapił się,  skradając się krok w krok.
Miał blond czuprynę, proste włosy i piwne oczy. Był jeszcze dzieciakiem, ale niebrzydkim.
Któregoś dnia, siedząc na placu zabaw i jedząc z wilczym apetytem kanapkę, nagle pierwszy odezwał się do Jagody.
– Pójdziesz ze mną na lody?
Jagoda zdążyła przejść obok niego. Odwróciła się i nie widząc nikogo innego oprócz małego chłopca, zapytała:
— Sorry,  do mnie mówisz?
- A widzisz tu kogoś innego? — roześmiał się chłopak.
- Nie.
- No to jak… idziemy na lody? — powtórzył.
- Ja,  z tobą? A ile ty masz lat?
- Dziesięć. A co ci nie pasuje?
- Hmm... — popatrzyła na twarz chłopca. Chwilę się zastanowiła. Przecież to dzieciak.
Co mi szkodzi. Ani to randka, ani spotkanie przyjacielskie. Skoro jest wobec mnie miły,  kulturalny i zaprasza mnie na lody.
- Ok. Jak masz na imię? — zapytała.
- Marcin. A ty?
– Jagoda. A nie przeszkadza ci, że jestem starsza?
- Nie.
- Ty zawsze tak sama? Nie masz koleżanek? Nie masz chłopaka?
– Nie mam koleżanek, bo są głupie i wredne. A chłopaka nie mam, bo nikt mi się tutaj nie podoba. Jasne?! — dziewczyna szybko urwała temat.
- To ze mną podobnie,  mnie wszyscy odpychają, bo jestem mały.  Mam brata, ale jest o dziesięć lat starszy.

Popołudnie upłynęło nie wiadomo kiedy. W ogóle nie odczuli tej różnicy wieku.  Dziewczyna straciła poczucie czasu w towarzystwie młodszego od siebie kolegi.
Jagoda wróciła do domu w dobrym humorze. Pierwszy raz w nowym miejscu ktoś nie wymądrzał się, nie wytykał Jagodzie niczego palcem i nie wyśmiewał jej wyglądu.

Brak komentarzy:

GILOTYNA

  Sączy się rana niezabliźniona Kto ją wygoić z nas zdoła? Dzieli nas coraz więcej niż łączy Myśl paraliżuje z każdej strony Cień prawdy...