środa, 29 listopada 2023

Cienie i blaski rozdz.80

 wiersz pt.  Jesteś lekiem na całe zło

 

 

bez zbędnych słów wystarczy spojrzenie
rozumiemy się od kiedy jeszcze nie byliśmy parą
w moim sercu tliła się iskierka z nadzieją

że z czasem wszystko ułoży się pomyślnie
czemu otrzymałam szansę właśnie od ciebie
nie oczekując niczego natychmiast zbyt wiele

nie chodziłam za Tobą nie prosiłam Cię o nią
sam pierwszy pojawiłeś się w moim sercu
wznieciłeś wiarę w niespełnione marzenia

nie broniłam się przedtem aż tak bardzo
choć duszę miałam skamieniałą
od strachu umiałeś mnie poskromić

ugłaskać jak w cyrku pogromca lwa
na arenie czułam się jak dzikie zwierzę
zranione do żywca zamknięte w klatce

w ofierze samotności nie obawiałeś się
wcale tej klatki otworzyć nie zraziło Cię nic
nawet podejrzliwość ogromna z moich oczu

tym bardziej wyciągnąłeś do mnie
ufnie rękę dotknąłeś ran zadawnionych
jak i świeżych co obficie broczą krwią

wszystko poszło w zapomnienie
że w ogóle taki ktoś jak Ty istnieje
Nie ma już tej furtki do przeszłości

 

Jagoda pragnęła, aby Marek jeszcze przyjechał, mimo wszelkich przeciwności, na jakie się zanosiło w jego życiu. Po odjeździe chłopaka i jego ojca uświadomiła sobie dopiero, co tak naprawdę się stało.
Całując pierwszy raz swojego ukochanego w usta, nie czuła żadnego niepokoju ani przerażenia, a tym bardziej obrzydzenia. Przedtem wszystkie te odczucia trzymały ją w uścisku. Dziewczyna  została nagle jakby odczarowana czarodziejską różdżką.
Nie miała żadnych wyrzutów sumienia, że mogła popełnić nieodwracalny błąd. Jagoda nagle  przypominała sobie słowa  zmarłej babci, która ją pocieszała, mówiąc, że jeśli doznała krzywdy ze strony płci przeciwnej, to jest ją w stanie uleczyć tylko mężczyzna. Po tylu latach teraz dopiero dotarło do Jagody tak naprawdę, co wtedy jej babcia miała na myśli.
Babcina przepowiednia właśnie się sprawdzała. Dziewczyna podziękowała matce za wstawiennictwo w dążeniu do zawarcia  małżeństwa z jej ukochanym.
Po powrocie na wieś Marek zabrał się do pracy  z większym zapałem niż zwykle,  w lesie i w gospodarstwie rolnym,
chcąc  zarobić jak najwięcej pieniędzy i przygotować rodzicom pole do plonów, żeby nie mieli powodów do zarzucenia mu czegokolwiek.
To, co zarobił, oszczędzał z myślą o zakupie ślubnych obrączek. Rozłąka między Markiem a Jagodą znów się przedłużała, choć obiecywał dziewczynie w sms-ach, że przeprowadzi się do niej zaraz po świętach wielkanocnych.
Jego matka, widząc, że chłopak bardzo się stara i uwija, wykorzystywała to na co dzień, dokładając synowi w domu jeszcze więcej roboty. W końcu nadszedł maj i Marek uznał, że wszystko porobił bez zastrzeżeń.
Była najwyższa pora na przeprowadzkę do miasta. Jeden, jedyny problem, jaki nie dawał mu spokoju,  to taki, że mając pieniądze na ślubne obrączki, zabrakło mu ich na zaręczynowy pierścionek.
  Marek wstydził się kupić tani pierścionek, by zaręczyć się z Jagodą w obecności jej rodziców. Nie zamierzał o nic prosić swoich rodziców, bo i tak im bliżej jego wyjazdu ze wsi, tym częściej dochodziło między nim a jego matką do kłótni.
Zamykając się sam  w pokoju, przygotowywał się do odjazdu. Po długim weekendzie majowym Marek wyjechał z ojcem samochodem do Włocławka.
Marek był zarazem bardzo szczęśliwy, jak i przerażony na samą myśl, bo nie był pewny,  kto ma rację, on czy jego rodzice.  Nie chciał rozstawać się z nimi w niezgodzie i nie chciał też zawieść i rozczarować Jagodę.
  Kiedy się pojawili na miejscu, jego ojciec nie chciał się zatrzymać dłużej na rozmowie. Pomógł synowi wynieść z auta pudła z rzeczami do mieszkania.
Odchodząc, rzekł do Marka i Jagody:  
  —   Pobierajcie się, ale bez rozwodu. Pamiętajcie! Dziewczyna spojrzała na Marka.
- Tak, oczywiście, proszę pana, będzie bez rozwodu. Nie ma takiej opcji.
Nie zwlekając długo, Marek chwycił Jagodę za dłoń.  Trzymając w drugim ręku pudełeczko, zapytał:  
- Możesz przymierzyć?
Jagoda była pewna, że to pierścionek zaręczynowy. Uśmiechnęła się, otwierając pudełko, ujrzała obrączki ślubne.
- Jasne! Jak to bez rozwodu, od razu ślub!
- Zgadzasz się? — zapytał Marek.
Jagoda skinęła głową, uśmiechając się ponownie.
Marek chwycił ją za rękę, obrączka pasowała jak ulał.
- Chodźmy do księdza, nie zwlekajmy — poprosił ją.
- O tak! Masz rację, bo twój tato może zmienić zdanie i wrócić po ciebie.
Ślub kościelny wypadł w pierwszy dzień lata. Za oknem całe niebo zapłakane, jakby zapowiadało trudne chwile  przed nowożeńcami i ten stres przedślubny towarzyszący im obojgu...
A co będzie, jak mnie Marek nie pokocha? — zastanawiała się w duchu.
- Dlaczego dzisiaj jesteś taka smutna?  — zapytał, widząc smutek na jej twarzy.
Jagoda stała przy oknie i przyglądała się, jak z nieba spadają krople.
Odwróciła głowę do narzeczonego.
- A co będzie, jeśli mnie nie pokochasz? — zapytała przerażona.
- A skąd ci to przyszło teraz to do głowy? — roześmiał się Marek.
- Zaraz się spóźnimy na nasz ślub  — dodał.
Na zegarze dochodziła godzina osiemnasta czterdzieści pięć.
- Zaraz się spóźnimy na nasz ślub — ponaglał chłopak.
- Przed nami całe życie na poznanie się i kochanie — odparł przekonująco.
A deszcz wcale nie ustawał, jeszcze bardziej siąpiło.
Cała ceremonia odbyła się potajemnie, krótko i skromnie, w kościele przy zamkniętych drzwiach.
W kościele zgromadzili się  rodzice panny młodej i państwo młodzi.
Jagodzie znienacka znów zaczął się udzielać stres przedślubny. Marek dostrzegł nagle, jak bardzo drży  dziewczynie cała prawa ręka.  Gdy tak stała w białej sukni i kapeluszu z dużym rondem, nie mogła trafić palcem serdecznym w ślubną obrączkę, którą jej Marek wkładał.
W tym samej chwili nagle zza chmur rozbłysło słońce. Jakby anioł, przelatując, uśmiechnął się do panny młodej.
Jagoda nie dowierzając, spojrzała w niebo. Byli już połączeni ze sobą na zawsze, na dobre i złe.
 

KONIEC

wtorek, 28 listopada 2023

Cienie i blaski rozdz. 79

 

Nadszedł dzień przyjazdu Marka i jego ojca. Starszy siwy mężczyzna pierwszy wszedł do mieszkania. Jagoda uśmiechnęła się  na jego widok, chłopak przedstawił ją ojcu.
Staruszek zmierzył dziewczynę wzrokiem od dołu do góry, co jeszcze bardziej spotęgowało w niej strach, że nie wypadnie zbyt dobrze, tak jakby chciała. Ojciec  Marka nie zamierzał nawiązywać z Jagodą  rozmowy. Kiedy w pięcioro zasiadali do stołu, Jagoda miała nadzieję, że będzie siedziała obok Marka. Jego ojciec dosiadł się do niej na krześle przeznaczonym dla chłopaka.
Usadowił się dosłownie w samym środku między młodymi. Pierwszy zabrał głos w rozmowie z rodzicami Jagody na temat syna,  przedstawiając go w niekorzystnym świetle niezaradnego fajtłapy.   
- Ależ tato!  Mówiłem ci nieraz, że ja się nie nadaję na rolnika   — oburzył się syn. 
Na pierwszy rzut oka widać było, że robi wszystko, aby zrazić Jagodę i jej rodziców do Marka.
Starszy mężczyzna starał się również wyolbrzymiać wszystkie  wady swojego syna, a to że nie potrafi się kulturalnie zachować wśród gości przy stole, a to że jest brzydki i wszyscy na wsi śmieją się z niego.  Rodzicom Jagody wyraźnie zrzedły miny, nie wiedzieli, jak mają się zachować i co odpowiedzieć.
 - Nie wierzę żadnemu pańskiemu słowu — nagle Jagoda zabrała głos.  
- Znamy się z Markiem bardzo krótko,  to fakt, ale wcale nie dostrzegłam w nim takich wad, jakie pan śmie wymieniać — dodała od siebie.
Staruszek popatrzył na nią i od razu zignorował to,  co do niego powiedziała.
- Od razu widać, że nasi młodzi zadurzyli się w sobie. Ciekawe, jak długo nacieszą się tą młodzieńczą miłością. Po czterech tygodniach mój syn wróci do mnie na wieś — roześmiał się, kręcąc głową z niedowierzaniem.
Tego było już za wiele! Tym razem nie wytrzymała tym  matka Jagody.   
- Proszę pana,  znam swoją córkę bardzo dobrze. Jeżeli ktoś nie jest w jej typie, potrafi od razu powiedzieć. Raczej w takich sprawach nigdy nie kłamie i niczego nie udaje. Po drugie pański syn i nasza córka są już dojrzałymi ludźmi po trzydziestce.
Nie są nastolatkami i  wierzę, że podejmą razem trafną decyzję o wspólnej przyszłości  — odparła kobieta.
Czas upływał nieubłaganie, wieczorem Marek wraz z ojcem musiał odjeżdżać do domu, nie udało mu się tym razem zamienić  słowa z Jagodą.
Marek i Jagoda wymieniali smutne spojrzenia w milczeniu odgrodzeni od siebie przy stole. Godziny, minuty, sekundy uciekały, a Jagoda zastanawiała się,  co zrobić, żeby nie stracić ukochanego. 
Wpadła na szatański pomysł. Teraz albo nigdy! Jeśli Marek jest inteligentny, to zrozumie bez zbędnych słów — pomyślała. Ojciec Marka do końca zachowywał się jak żandarm, przyzwoitka, pies ogrodnika.
- Wstawaj, chłopcze,  pora wracać do domu — ponaglał syna.
Niespodziewanie odezwała się matka Jagody.  
-  To pan nie pozwoli młodym nawet się pożegnać? Nie zamienili z sobą przez pana ani słowa. Oj,  nieładnie. 
Ojciec Marka popatrzył na kobietę i odpowiedział:
 - Bardzo dziękuję za gościnę, było mi miło państwa poznać.
- A ty za pięć minut masz być w samochodzie, porozmawiamy w domu — zwrócił się do syna. Po czym wyszedł z mieszkania, a za nim podążyli rodzice dziewczyny. Jagoda  i Marek wreszcie zostali na moment sami.
- Będziemy w kontakcie, nie martw się — pocieszał dziewczynę.
Podszedł pośpiesznie do niej i lekko się nachylił, chcąc ją przytulić.
Jagoda,  nie zwlekając chwili dłużej, wykorzystała nadarzającą się szansę i pocałowała Marka bez słowa w usta. Nic innego, mądrzejszego do głowy jej nie przyszło. Marek nagle poczerwieniał na twarzy, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Chyba coś głupiego palnęłam...  — pomyślała dziewczyna.
W tej samym momencie otworzyły się drzwi i do mieszkania weszli rodzice Jagody.
- Ojciec cię woła — powiedziała kobieta do Marka.
Chłopak lekko się oblizał, ostatni raz zerkając na Jagodę, uśmiechnął się i zamykając za sobą drzwi, pobiegł.
 
 
 
 


poniedziałek, 27 listopada 2023

Cienie i blaski rozdz. 78

 

Marek postanowił pobyć u Jagody do Trzech Króli. Dzięki temu mógł w spokoju zastanowić się, co dalej z ich znajomością. Oboje już wiedzieli, że jego rodzice nie byli radzi planom na przyszłość związanym z poznaną dziewczyną.
Jagoda zorientowała się, że Marek ma oparcie tylko w niej, czekał go bardzo trudny okres w życiu. Rodzice mu nie odpuszczali i on tym razem nie zamierzał im ustąpić.
Młody mężczyzna doszedł do wniosku, że po powrocie do domu, jeszcze raz spróbuje poważnie porozmawiać z ojcem i przyjedzie z nim do dziewczyny przed Wielkanocą. Jagoda pierwszy raz w życiu doświadczała pozytywnych zmian: czym jest poczucie bezpieczeństwa u boku mężczyzny, wzajemny szacunek i zaufanie do siebie.
Coraz częściej przyłapywała się na tym, jak zachłystywała się przez ten niedosyt ciepła. Sześć dni upłynęło dziewczynie i Markowi jak z bicza trzasnął. Oboje jeszcze bardziej upewnili się w przekonaniu, że są sobie przeznaczeni. Niestety,  czekała ich kolejna długa rozłąka.
Chłopak zapewniał Jagodę, że będzie pisał sms-y, maile i zrobi wszystko, aby niebawem  wyprowadzić się na stałe ze wsi i przyjechać do niej. Wezmą ślub kościelny i  wspólnie zamieszkają.
Dziewczyna podświadomie miała to na uwadze, że mężczyzna, na którym zaczęło jej bardzo zależeć,  nie musi, ale może nagle zmienić zdanie i zakończyć z nią znajomość z obawy, że jego rodzice nie zgodzą się na ślub z nią.
Przerażało ją, że kiedy Marek stanie przed ostatecznym wyborem – małżeństwo z nią albo jego rodzice – wybierze rodzinę i straci go bezpowrotnie. Z drugiej zaś strony wiedziała dobrze, że chłopak nigdy nie rzuca słów na wiatr i to, co powie, nie będzie gruszkami na wierzbie. Zawsze potwierdzał swoje obietnice dane Jagodzie czynami.
Dziewczyna zdawała sobie sprawę, jak bardzo Marek na wsi, w gospodarstwie rolnym i leśnictwie miał związane ręce. Musiał sam się z tym uporać, daleko od niej. Jagoda mogła tylko na odległość dodawać mu otuchy i pocieszać go.  
Matka Jagody obserwowała, jak ogromnie jej córka jest szczęśliwa,  pierwszy raz w życiu. Jednak nie podzielała do końca jej entuzjazmu. Próbowała nawet skutecznie przemówić dziewczynie do rozsądku, aby nie śpieszyła się z wyjściem za mąż. Powodem tego był strach o to, że Jagoda nigdy nie zostanie zaakceptowana i przyjęta do rodziny chłopaka jako jego prawowita żona. Kobieta odradzała córce małżeństwo z Markiem, lękając się również, że w razie rodzinnych konfliktów, on nie stanie w jej obronie. 
Jagoda natomiast powtarzała mamie, że Marek przeprowadzi się do miasta. Jeżeli jego rodzice nadal będą przeciwni i nie zmienią zdania, stracą przez swój głupi upór kontakt z synem.
Po niedługim czasie chłopak napisał maila do Jagody, że udało się mu porozmawiać z ojcem i przyjadą do niej obydwaj przed Wielkanocą. Jego tato chce ją poznać  i porozmawiać z jej rodzicami. Wieść o trzecim spotkaniu z ukochanym sprawiła dziewczynie wielką radość, ale i zarazem ogromny stres przed poznaniem ojca Marka.
Po raz pierwszy w życiu Jagoda poprosiła swoich rodziców, aby rozmawiając z jej przyszłym  teściem, przekonali go o tym, że syn dobrze podjął decyzję. Na przekór wszelkim przeciwnościom oboje będą szczęśliwi po ślubie.
Jagoda miała teraz mnóstwo czasu na rozmyślanie i analizowanie.
Marek był zupełnie inny od tych wszystkich, którzy tak bardzo ją rozczarowali  i zawiedli. Na pierwszy rzut oka spostrzegła to w Marku, że nie naciskał jej na pocałunki, pieszczoty, seks. To właśnie sprawiło, że chętniej wtuliła się w jego objęcia. Dziewczynie przyszła ochota na czułość. 
Przyłapując się na tym, musiała się powstrzymywać, aby nie pomyślał sobie, że jest zbyt łatwą pod tym względem. Bardzo chciała jak najlepiej wypaść. Nie wiedziała, co się z nią działo.
 

niedziela, 26 listopada 2023

Cienie i blaski rozdz. 77

 

Jagoda i Marek pojechali autobusem do miasta na deptak. Między nimi ponownie zapadła głucha cisza. Chłopak w mieszkaniu wykorzystał nieobecność dziewczyny, chowając w kieszeń fraka sylwestrowy szampan. Teraz on był myślami gdzieś daleko od niej. A Jagodzie bardzo zależało, aby flaszka została w domu.  
 Dziewczyna domyślała się, że Marek ma jakiś problem, o którym nie wiedziała.
W gruncie rzeczy wypaliła jak rakieta z tymi tańcami w Sylwestra. 
- Wiesz co, nie przejmuj się tak bardzo tym, że nie potrafisz tańczyć. Jeśli będziesz się źle czuł na deptaku wśród bawiących się sylwestrowiczów, to wrócimy od razu do domu  — Jagoda uśmiechnęła się do chłopaka.
  - Idziemy, ale jak ci podepczę paluszki u stóp, to nie mów, że cię nie ostrzegałem — odparł Marek.
Na miejscu grał jakiś didżej,  a obok niego drugi beatbox — ował.
Ciemnowłosy młody mężczyzna ze srebrną grzywką nad czołem ujął delikatnie dłoń Jagody. Przyciągnął ją bardzo blisko do siebie, objął w talii i przytulił. Powoli zaczęli obracać się wokół niezdarnie.
Dziewczyna,  podobnie jak Marek, nie potrafiła wywijać na parkiecie. Była zaskoczona w tym samym momencie, bo nie ogarniał jej żaden niepokój. Było jej całkiem przyjemnie, gdy stojąc tak,  przebierała nogami w tym samym miejscu wraz z tym jednym, jedynym prosto ze snów. Patrzyli sobie prosto w oczy, nic nie mówiąc.
Zanim się spostrzegli była już północ. Ktoś z mikrofonu odliczał od dziesięciu do jednego początek Nowego Roku. Na rozgwieżdżonym niebie wybuchły i rozbłysły pierwsze pióropusze kolorowych rac. Marek przypomniał sobie o butelce w kieszeni za pazuchą.  Nie zwlekając długo, wyciągnął szampana.
- To teraz pozwól, że wypijemy toast! — zawołał entuzjastycznie.
Jagoda stała cała struchlała,  w wielkim szoku. 
- Nie, tylko nie alkohol! Proszę, nie psuj nam Sylwestra! — wręcz błagała.
Marek,  widząc jak bardzo  zapłakana dziewczyna stoi przed nim, schował z powrotem szampana w kieszeń za pazuchą.
- Co się z tobą dzieje? O co chodzi? — dociekał. To tylko symboliczny szampan — tłumaczył.
Upłynęło trochę czasu, zanim Jagoda się uspokoiła, przestała się trząść jak osika i łkać.
- Nie znoszę alkoholu! I nie znoszę, jak ktoś pije! Teraz rozumiesz?  — odrzekła. Marek w dalszym ciągu nie pojmował, o co chodzi.
- Zazwyczaj nie piję alkoholu. Może raz się upiłem z chłopakami, w lesie, po pracy, ale miłośnikiem promili naprawdę nie jestem — przekonywał Jagodę.
- Jeżeli mam być całkiem szczery,  to od czasu do czasu lubię wypić piwo, ale po wypiciu nie jestem ani agresywny, ani upierdliwy. Bardziej robi się ze mnie zgrywus. Albo kładę się spać — zakończył.
- Hmm — odrzekła Jagoda, osuszając swoją twarz z łez chusteczką Marka.
- Ok, rozumiem, ale to, co ze mną się dzieje na widok i zapach jakiegokolwiek alkoholu, jest ode mnie silniejsze. To nie jest moja wina, taka po prostu jestem — przekonywała Jagoda.
- Już dobrze, chodź tu do mnie  — Marek rozpostarł ręce przed Jagodą.
- Nie bój się, co by się nie wydarzyło, krzywdy ci nie zrobię. Jestem tu z tobą po to, aby cię chronić.
Jagoda nieśmiało pozwoliła mu się objąć, ponownie wtuliła się,  w uścisku męskich ramion poczuła się pewnie i spokojnie. Było już około pierwszej po północy, spacerując po rynku, nie śpieszyli się nigdzie.
- To teraz wyjaśnij mi,  dlaczego byłeś przedtem nieobecny i niezbyt rozmowny w autobusie — zagadnęła Marka znienacka.
- Ja? A tak, przepraszam cię. Chodzi o to, że po naszym pierwszym spotkaniu rozmawiałem w domu z ojcem. Mówiłem mu o tobie, że bardzo mi się podobasz.
- I co? — pytała Jagoda.
- A, szkoda gadać. Pokłóciłem się z nim — odparł smutno.
- Jak to? Dlaczego? Przeze mnie?  — zaniepokoiła się Jagoda.
- Nie przez ciebie, a raczej o ciebie, bo ojciec zaczął mi opowiadać głupoty.
- Jakie głupoty?  — dociekała dziewczyna.
- Usiłował mi wmówić, że możesz być panną z dzieckiem lub rozwódką i to mnie wkurzyło.
- Nie byłam nigdy  mężatką ani nie mam dzieci  — zaprzeczała Jagoda.
- Wiem —   Marek uśmiechnął się do Jagody.
 

sobota, 25 listopada 2023

Cienie i blaski rozdz. 76

Jagoda zdawała sobie sprawę, że w swoim życiu bardzo ryzykuje, odmawiając znajomości pozostałym facetom zainteresowanym jej ofertą matrymonialną.
Liczyła się z tym, że Marek  może z czasem wystawić ją do wiatru, ale musiała w końcu komuś zaufać. Dla dziewczyny było niemożliwością trwać całą wieczność, wierząc tylko sobie. 
Może na krótką metę tak się daje funkcjonować, ale nie przez całe życie. Tak się po prostu nie da. Los przewrotnie wystawiał Jagodę na próbę wytrzymałości. Była też już w takim wieku, że mając trzydzieści sześć lat, nie bardzo był czas na długie rozmyślanie nad wyborem i ostateczną decyzję, z kim się chce szczęśliwie zestarzeć. 
Jeżeli miała komukolwiek zaufać w ciemno,  to tylko jemu. Dał jej słowo, że będzie wobec niej taki, jakiego pragnie. Nikt przedtem Jagodzie takich obietnic nie składał. To znaczyło coś więcej od słów wyznania miłości. Ten sen nie był przypadkiem.
Kiedy Marek z braku czasu nic nie pisał, wpadała w panikę, że to  koniec. Już nie napisze nic, nie spotkają się nigdy więcej. A gdy odezwał się dzwonek  sms-a od chłopaka,  Jagodzie przynosiło to ulgę.
Marek przyjechał do dziewczyny z szampanem w Sylwestra. Jagoda ogromnie się ucieszyła na jego widok. Z trudem powstrzymała się od tego, żeby rzucić się chłopakowi na szyję. Jednak na widok butelki szampana nagle mina jej zrzedła. Poczuła niepokój. Zaczęły powracać traumatyczne wspomnienia z przeszłości, kiedy była w wieku trzynastu /dwudziestu jeden lat. Nie nawiedzały ją one już przez dłuższy czas. Jagoda była pewna, że powoli „wychodzi na prostą”.
Nagle zapadło niezręczne milczenie.  On w żaden sposób nie domyślał się,  jaki może być powód milczenia. Jagoda starała się zapanować nad przerażeniem, ale nie mogła, nie była w stanie. Ręce i nogi drżały jej coraz bardziej. Nie sposób było tego nie zauważyć. Szczególnie kiedy Marek usiadł obok niej i dotknął dłoni Jagody, dziewczyna nie wiedziała, jak ma się zachować, co ma odpowiedzieć na  pytania: „Ojej, dlaczego tak drżysz? Dobrze się czujesz?” 
Jagoda spuściła posmutniałe oczy, pokręciła głową.
- Nic mi nie jest. Po prostu zbyt cienko się ubrałam. Jestem zmarzluchem — odpowiedziała wymijająco.
Dochodziła godzina osiemnasta. 
- Mam pomysł, wybierzmy się do kina.
- Nic takiego. Już jest ok. — uśmiechnęła się Jagoda.
- Wołałabym potańczyć z tobą. Oglądanie filmów w Sylwestra jest dobre dla staruszków. A my jeszcze nimi nie jesteśmy.  — odrzekła z uśmiechem Jagoda.
- Bardzo chętnie, ale ja nie umiem tańczyć  — wyznał Marek.
- To wystarczy, że będziemy przebierać nogami na parkiecie,  udając, że dobrze się bawimy — powiedziała dziewczyna.
- Ha, ha, ha! — roześmiał się Marek. 
- Niech ci będzie. Jak długo ci zejdzie,  żeby zrobić się na bóstwo?
- Pół godzinki i będę gotowa — odparła Jagoda. 
Jagoda, strojąc się do wyjścia z Markiem, obawiała się iść z nim na Sylwestra, ale chciała się w końcu przełamać. Zamiast sukni włożyła czarne spodnie i granatową tunikę z lampartem szczerzącym groźnie kły. Taki akcent kreacji miał ją chronić. Bluzka była cała w brokacie.
Powieki również lekko musnęła brokatem, włosy lekko natapirowała i spryskała lakierem. Usta pociągnęła lekko szminką o kolorze zbliżonym do naturalnych. Spryskała się jeszcze perfumami „Versage Cristal Noil”.
- Już jestem gotowa! — zawołała, wychodząc z łazienki.

piątek, 24 listopada 2023

Cienie i blaski rozdz. 75

 

Jagoda otrzymywała kolejne maile od mężczyzn z portalu randkowego e-Darling. Otworzyła się na zawieranie znajomości, ale jednocześnie męczyło ją opisywanie ciągle tego samego o sobie każdemu z osobna.
Coraz bardziej czuła, że Marek musi być tym, który jest jej przeznaczony. Do niego również pisały inne, młode kobiety, ale on napisał w sms-ie do niej: „Szukałem takiej właśnie dziewczyny, jak Ty”.
Dało to Jagodzie trochę do myślenia.
Zastanawiała się, co odpisać Markowi. Przypomniała sobie, jak ją prosił: „Zagraj ze mną w otwarte karty”. Trzymając w dłoni telefon, odpisała: „Jeśli mam być szczera, chcę, żebyś wiedział, że dostaję sporo ofert od facetów, ale jakoś nie mam ochoty z nimi pisać ani ich poznawać. Najlepiej odprawiłabym wszystkich z kwitkiem”. 
Dziewczyna miała nadzieję, że pisząc chłopakowi to w sms-ie, nie narzuca mu się zbytnio.  „Co mam robić?” — dopisała.  Marek szybko odpowiedział na sms-a:  "Zrobisz, jak zechcesz. Do niczego  cię nie zmuszam ani cię nie ponaglam. Chciałbym, aby to była twoja dobrowolna decyzja". 
„A dużo dziewczyn pisze do Ciebie?” — zapytała Marka. Chłopak roześmiał się i odpisał na wiadomość:  „Piszą młode, puste kozy, ale to nie to, co z Tobą”. 
Jagoda również się  uśmiechnęła i napisała:  „W takim razie odprawiam zaraz z kwitkiem wszystkich!”. „Tak od razu?”  — zapytał Marek.
„Tak, szkoda czasu,  i tak nie złapię kilku srok za ogon” — odpisała Jagoda.
Był początek grudnia,  dużymi krokami zbliżał się Sylwester, a dziewczyna nie miała nigdy przedtem okazji pójść z kimkolwiek na zabawę, potańczyć.
Tak naprawdę mogła sobie tylko o tym pomarzyć. Marek zaproponował Jagodzie wspólne spędzenie Sylwestra.  Od razu się  zgodziła i zaczęła zastanawiać się, jaką włoży na siebie kreację. Matka, obserwując dziewczynę, już nastawiła się na doradzanie i podrzucanie pomysłów od ojca, ale Jagoda nie wytrzymała.
-  Daj spokój, mamo! Jak będę potrzebowała waszej pomocy, to sama o nią poproszę. Nie chcę nic robić na siłę. Wolę, aby chłopak postarał się o moje względy.
-  Dobrze, dobrze,  już nie będę ci nic mówić — oburzyła się kobieta.
Pierwsze święta Bożego Narodzenia upłynęły Jagodzie z nadzieją i wiarą w miłość. Zaczęła odliczać czas do drugiego spotkania z Markiem.
Marzyła w milczeniu, wybiegając pierwszy raz w przyszłość bez lęku, bez przewidywania czarnego scenariusza. Z drugiej strony liczyła się z rozwiązywaniem problemów, ale nie w pojedynkę, jak to do tej pory było w jej życiu. Mimo że nieraz słyszała o tym, że miłość aż po grób nie istnieje, to bardzo wierzyła w takie uczucie. Jagoda była gotowa zrobić wszystko, żeby taką miłość  przeżyć.
 

środa, 22 listopada 2023

Cienie i blaski rozdz.74

 

Kiedy Marek pojawił się u progu drzwi dwudziestego trzeciego listopada, Jagoda już wiedziała, że to mężczyzna z powtarzającego się snu.
Tak samo wyglądał i tak samo był ubrany, ten sam wzrost, włosy z siwą łatką nad czołem.
Jagoda na widok mężczyzny oniemiała. Z wrażenia otworzyła szeroko oczy, nie dowierzała.
Nie, to nie dzieje się naprawdę! To on,  ubrany w kurtkę jeansową,  czarne spodnie, dokładnie jak we śnie.  Uśmiechając się, powiedział: — To ja,  Marek. 
Gość opowiadał głównie o swojej pracy, o tym,  jaką miał podróż.
Pewnie nic z tego spotkania nie wyjdzie – pomyślała Jagoda. Z drugiej strony Marek wydawał się bardzo nieśmiały. Dobrze, że nie był taki, że słowo trzeba było od niego kupić.
Siedzieli wspólnie, popijając herbatę i degustując  czekoladki z bombonierki, którą wręczył dziewczynie. Czekoladowe łakocie przypominały kształtem owoce morza. Jagoda bardzo się ucieszyła, bo uwielbiała czekoladę i morskie smakołyki. Jedna rzecz nie dawała dziewczynie spokoju, mianowicie szary garnitur w reklamówce. Co tu jest grane? — zastanawiała się, zerkając co chwila na całą zawartość garderoby. Nagle niespodziewanie zadzwonił telefon Marka. Chłopak omal nie spadł z krzesła, odbierając telefon.
— Tak, mamo,  na weselu u kolegi jest super.  Jak wrócę, wszystko ci,  mamuś,  opowiem. Wybacz, muszę kończyć, goście, no i zabawa trwa. No nie! Następny  maminsynek w kolejce!   — wykrzyknęła w duchu Jagoda.
- O jakim weselu mówiłeś swojej mamie? — zapytała zdziwiona dziewczyna.
- Już wyjaśniam. W domu musiałem trochę naściemniać, bo matka goni mnie tylko do roboty. Nie byłoby mowy, żebym przyjechał do ciebie. Dlatego zabrałem z sobą ten paskudny garnitur i wymyśliłem, że jadę do kolegi, który się żeni  — zaspokoił ciekawość Jagody. 
Jagoda słuchała i śmiała się jednocześnie, ale i żal jej było Marka, że brakowało mu wiecznie czasu i swobody. Musiał ciągle kombinować.
- Bardzo chciałem spotkać się z tobą, poznać cię —  chłopak zapewniał dziewczynę.
Mimo że bardzo pragnął dłużej pobyć z Jagodą, bo ich znajomość zaczęła się rozkręcać w dobrym kierunku, to obawiał się ponownego telefonu od swojej matki. Chciał szybko wracać na wieś, żeby niczego nie podejrzewała. Po wyjściu Marka zapadła bardzo długa, głucha cisza.
Jagodę znowu nawiedziły  czarne myśli, że pewnie randka nie wypaliła jak zwykle, bo nie przypadła chłopakowi do gustu, a że był wobec niej bardzo kulturalny, to z pewnością nie chciał jej skrzywdzić. Ma po prostu poczucie taktu i delikatności. Chociaż chciała, to nie miała się do czego przyczepić. Żałowała tego śmiechu z zaistniałego incydentu podczas ich pierwszej randki.
Pewnie jej zachowanie zraziło do niej biednego chłopaka. Analizowała każdy swój gest i słowo wypowiedziane do Marka przez bitą godzinę. W końcu z zamyślenia wyrwał Jagodę dźwięk telefonu.
Był to SMS od niego. Napisał!
„Hej! Wracam do domu spóźnionym pociągiem. Opisz mi, proszę,  teraz swoje wrażenia z naszej randki”.
„A czy to ma dla ciebie jakieś  znaczenie? Przecież i tak dostałam od ciebie kosza” — odpisała Jagoda. 
Po chwili znów telefon w ręku Jagody się rozdzwonił. „Co takiego? Jaki kosz? Ja nie gram w żadną koszykówkę!” Takie było poczucie humoru u Marka. Jak się smucić w jego towarzystwie? Jagoda uświadomiła sobie właśnie w tej chwili, że nie potrafi się obrażać na takiego faceta, jak Marek.
Potrafił w mig przepędzić wszystkie czarne chmury znad jej głowy.

wtorek, 21 listopada 2023

Cienie i blaski rozdz. 73

 Marek był zapracowany, pracował w lesie i w polu, ale podał dziewczynie swój numer telefonu i obiecał, że będzie odpisywał na każdy sms.  Czy można poznać się dobrze poprzez sms-y, mieszkając sto czterdzieści kilometrów od siebie?  To wydawało się Jagodzie nieco absurdalne. Może to była ostatnia szansa na normalność? Dziewczyna pragnęła za wszelką cenę przełamać się i przezwyciężyć swoją traumę. Teraz albo nigdy! Marek od chwili poznania się był zupełnie inny od poprzednich mężczyzn. Późnymi wieczorami zasiadał przy komputerze i opisywał Jagodzie, co się wydarzyło u niego w dzień. Dzielił się z nią własnymi planami, pomysłami, pytał  ją o zdanie  w odniesieniu do wielu kwestii.
Jagoda jeszcze nigdy w życiu nie spotkała nikogo z takim podejściem. Bardzo to było  dziwne,  ale dość szybko do tego przywykła.  Miał ogromne poczucie humoru. Cały czas powtarzał Jagodzie:  „Nie śpiesz się i nie zmuszaj się do niczego, co może być wbrew twojej woli.  Masz czas, pamiętaj o tym. Przed nami całe życie, a więc zaufaj mi i zagraj ze mną w otwarte karty”. Jagoda  pierwszy raz w życiu miała wrażenie, że wreszcie ktoś darzy ją szacunkiem i nie traktuje przedmiotowo.  Po upływie półtora miesiąca, wspólnego SMS-owania i pisania maili Marek zaproponował dziewczynie pierwsze spotkanie.  Strach momentalnie przeszył Jagodę na wylot, bo przypomniała sobie o tamtym Marku, który wyłudził od jej ojca kartę bankomatową z trzema tysiącami pięćset złotymi. 
Dłuższy czas zastanawiała się, czy to nie ten sam złodziej. 
Marek od razu wyczuł, że coś się dzieje.  Nie zwlekając, napisał sms do Jagody: „Czemu wystawiasz na mnie kolce, mój jeżu?”.  To jednak, zamiast ją zirytować, ogromnie ją rozśmieszyło. 
Chciała czy nie, nie była w stanie oprzeć się nowemu Markowi.
Jak on to robił? W mig potrafił rozbroić Jagodę  jak saper bombę.  Był taki przekonujący. Nie wiadomo kiedy i jak, Jagoda zauważyła, że przestała myśleć o Adrianie.
W gruncie rzeczy nic już nie czuła do tamtego mężczyzny. . Nagle świat wydał się  jej taki kolorowy!  Zgodziła się nawet na  pierwszą randkę.

 

Cienie i blaski rozdz. 72

 Miłość od pierwszego wejrzenia do Adriana doszczętnie wyniszczała Jagodę. Dziewczyna stawała się wrakiem człowieka, była u kresu  wytrzymałości. Coraz częściej nawiedzały ją myśli samobójcze. Jak odebrać sobie życie? Połykając garść tabletek nasennych, czy wybrać śmierć głodową?  — zastanawiała się Jagoda, tkwiąc w martwym punkcie.

Jednak nie dawał jej spokoju ten powracający sen. A może jeszcze coś mnie czeka?  Coś, czego  nie warto przegapić. Jak wymazać z pamięci i wyrwać z serca tego, kto nie odwzajemnia uczuć?  Musiałaby go znienawidzić.
Tylko za co? Jak to zrobić? — myślała intensywnie.
Nowo poznany chłopak, który znalazł jej anons: „Szukam przyjaciela na stałe”, wydawał się normalny.  Tak samo, jak Jagoda,  bał się samotności i miał raczej przyziemne marzenia. Jednym z nich było pragnienie zamieszkania za wszelką cenę  na stałe w dużym mieście.  Natomiast jego rodzina koniecznie chciała, aby pozostał na gospodarstwie rolnym. Marek był nieco młodszy od Jagody.
Dobrze czy źle, zależy od charakteru, jaki się ma. Raczej nieistotne, jak ludzie na to patrzą. 
Jak do tej pory Jagoda trafiała na starszych od siebie facetów, a stereotyp na ich temat wcale się nie sprawdzał w jej życiu.
Wszystkich mężczyzn odbierała jako podstępnych cwaniaków, którzy chcieli ją tylko perfidnie wykorzystać.  Była pewna, że ze starszym mężczyzną lub rówieśnikiem nie sprosta obranemu przez siebie celowi. A młodszy może nie będzie ponaglać ani naciskać. To były pobożne życzenia Jagody.  Musiała spróbować ostatni raz zapomnieć o Adrianie.

poniedziałek, 20 listopada 2023

Cienie i blaski rozdz. 71

 

Im częściej potajemnie rozpaczała, lękając się samotności, tym bardziej uporczywie nawiedzał  Jagodę ten sam sen.  Nawet kiedy nie mogła spojrzeć mu głęboko w oczy, wydawało się jej, że są koloru brązowego.
W powtarzającym się śnie Jagoda próbowała wyobrazić sobie twarz nawiedzającego ją we śnie mężczyzny.
Minęło półtora roku, tajemniczy nieznajomy ze snu przestał Jagodę nawiedzać. 
Dopiero co skończyły się wakacje i dziewczyna ostatni raz ogłosiła się na portalu randkowym.  Pełna zwątpienia dziewczyna tym razem nie zamieszczała żadnego zdjęcia ani  zanadto nie rozpisywała się w anonsie.
Pierwsze listowie pokrywało słomkowym szafranem konary drzew za oknem. Szkarłat nieśmiało gdzieniegdzie zwracał uwagę, kojarząc się z pożegnalnym pocałunkiem astronomicznego lata. Szóstego września ktoś z portalu randkowego napisał do Jagody. Miał na imię Marek.  Jagoda  była przekonana, że wymienią się paroma mailami albo sms-ami i na tym się skończy.  Mieszkali dość daleko od siebie. Nie tak jak z Adrianem, rzut beretem od domu Jagody.

Cienie i blaski rozdz. 70

 Nie było nocy, żeby Jagoda nie tuliła  twarzy do poduszki przesiąkniętej łzami.
Rozmyślając o przyszłości,  była coraz bardziej przerażona.  Dziewczynę przerażała samotność. Wydawała się Jagodzie straszniejsza od śmierci.
Tak, śmierci. Bo ona trwa zwykle chwilę, natomiast samotność była dla Jagody na dłuższą metę wegetacją.  W dzień dziewczyna nadrabiała dobrą miną do złej gry, nikomu nie pokazując po sobie, co czuje.  Nocami na samą myśl o samotności ogarniała ją trwoga. Raz przyśnił się Jagodzie chłopak.
Blask latarni nocą rozświetlał pokój. Nagle nawiedziło ją dziwne poczucie, że ktoś siedzi na brzegu jej łóżka. Odwróciła się do okna i aż oniemiała na widok mężczyzny w niebieskiej dżinsowej kurtce i czarnych spodniach. Siedział cicho, wpatrzony w senną kobietę.
Próbowała dostrzec rysy twarzy, kolor oczu, kontury ust, ale niestety, oblicze mężczyzny przysłaniał mroczny cień. Krótko przystrzyżony, ciemnowłosy, o charakterystycznej grzywce, odznaczającej się siwizną tuż nad jego czołem.
Nie miała pojęcia, kim jest, i skąd się tutaj wziął, więc zapytała:

— Kim jesteś?

Mężczyzna roześmiał się, pogłaskał kobietę po ramieniu i odrzekł:

— Jestem twoim mężem.
- Mężem? Nie, to niemożliwe, ja nie mam męża ani nikogo innego.
Mimo wszystko bardzo się ucieszyła.

Rano matka, wchodząc do pokoju córki, usłyszała coś jakby płacz.
- Obudź się, córciu. Już wszystko w porządku.
Potrząsając ją za ramię, zauważyła, że córka nie płacze, a śmieje się przez sen. Sandra ocknęła się.
— Mamo, po co mnie budzisz? Miałam cudowny sen. Obudziła się. Niemożliwe! Jestem panną — Jagoda zastanawiała się przez chwilę.



niedziela, 19 listopada 2023

Cienie i blaski rozdz. 69

 - Dzwoń na policję!  — zawołała do Jagody matka.
 - I co powiem? — odpowiedziała pytaniem dziewczyna.
 - Powiem, że Marek mnie okradł? A bo to jednemu tak na imię? Mogę jedynie  zadzwonić do banku i poprosić o blokadę karty.
Matka Jagody nagle tak źle się  poczuła pod silnym wpływem stresu i emocji, że zaczęła tracić przytomność.
Jeszcze tego brakowało — pomyślała Jagoda. Bezzwłocznie wezwała karetkę pogotowia do swojej matki. Po przyjeździe pogotowia natychmiast zabrano ją do szpitala z podejrzeniem stanu przedzawałowego.
Dziewczyna napisała kilka maili do Marka z prośbą o zwrot karty. Jagoda zaproponowała mu, że może zatrzymać trzy tysiące złotych. Jej wystarczy na podstawowe sprawunki pięćset złotych.
Oszust przez tydzień nie odpisywał, aż Jagoda otrzymała od niego maila: „Ty się ciesz, że żyjesz! Pamiętaj, że wiem, gdzie mieszkasz i w każdej chwili mogę wpaść z kolegami  was  wszystkich  ukatrupić”.
W żartach tego nie napisał. Jagoda popłakała się po przeczytaniu tej wiadomości. Po dłuższym zastanowieniu się doszła do wniosku, że dobrze się stało. Matka Jagody wróciła  ze szpitala do domu. Pieniądze rzecz nabyta, raz są, raz ich nie ma, ale najważniejsze, że nic złego jej nie zrobił ani rodzicom.
Karty i trzech tysięcy pięciuset złotych nigdy nie odzyskała.  Jagodzie wystarczyło to, że miała nauczkę na całe życie.
Szukając ukojenia i spokoju, znów przyłapała się na  intensywnym myśleniu o Adrianie. Coraz bardziej tęskniła za tym, aby go ujrzeć, usłyszeć jego głos.
Chłopak nie dawał znaku życia, ignorując maile Jagody. Dziewczyna nadaremnie chciała w jakiś sposób zwrócić na siebie jego uwagę. Pragnęła, aby wysłuchał jej do końca.
Była gotowa kochać Adriana bez odwzajemnienia, aby tylko był nadal jej przyjacielem i pisał z nią. W domu matka nie dawała Jagodzie spokoju, obwiniając ją o to, że wyjawiając adres domowy, ściągnęła do domu złodzieja.
Coraz częściej dochodziło do ostrych awantur i Jagodzie coraz trudniej było to znieść.
 - Mamo, dobrze wiesz, że to nie był mój pomysł z oddaniem karty Markowi, ani moja wina, że wyłudził od ojca moje pieniądze. Ciesz się, że nic złego nam się nie stało.
- Byłoby lepiej, gdyby Marek zabił mnie i was?! — Jagoda wykrzyczała matce prosto w twarz.  Idąc do pokoju, kłapnęła mocno drzwiami.
Matka na te słowa trochę oprzytomniała, że strata pieniędzy nie była najgorszym, co mogło ich spotkać.
Jagoda zaczynała wpadać w stany depresyjne. Obwinianie jej za wszystko pogłębiało jej nostalgię. Zamykała się sama w pokoju i pisała godzinami wiersze na blogach internetowych. Liczyła, że Adrian z czasem przeczyta wszystkie jej wiersze o miłości.
Mógł wchodzić z laptopa do jej komputera, ale nie robił już tego od dawna. Bardzo liczyła, że kiedyś znajdzie jej blogi i zacznie czytać, że zrozumie z czasem, co do niego czuła. Jagoda w dzień przelewała własne uczucia w wersy białej poezji, a po nocach szlochała do poduszki.
W międzyczasie poznawała innych chłopaków, ale jak zawsze,  kończyło się na kolejnych porażkach. A ona wciąż cierpiała z powodu miłości od pierwszego wejrzenia. Przez pięć długich lat nic się w życiu Jagody nie zmieniało. Nieraz słyszała od innych, że można uleczyć serce z nieszczęśliwej miłości, ponownie się  zakochując. Kochała Adriana tak mocno, że nie była w stanie wyobrazić sobie innego w jego miejscu w swoim sercu. Pojawiły się w jej głowie pierwsze myśli samobójcze.
 
 
 

Spokojne osiedle

 Spokojne Osiedle Gdzie nikt nie widzi w  nikim wroga Spokojne osiedle Gdzie klepsydra czasu uwiecznia Drzewo genealogiczne Spokojne osiedle...