niedziela, 26 listopada 2023

Cienie i blaski rozdz. 77

 

Jagoda i Marek pojechali autobusem do miasta na deptak. Między nimi ponownie zapadła głucha cisza. Chłopak w mieszkaniu wykorzystał nieobecność dziewczyny, chowając w kieszeń fraka sylwestrowy szampan. Teraz on był myślami gdzieś daleko od niej. A Jagodzie bardzo zależało, aby flaszka została w domu.  
 Dziewczyna domyślała się, że Marek ma jakiś problem, o którym nie wiedziała.
W gruncie rzeczy wypaliła jak rakieta z tymi tańcami w Sylwestra. 
- Wiesz co, nie przejmuj się tak bardzo tym, że nie potrafisz tańczyć. Jeśli będziesz się źle czuł na deptaku wśród bawiących się sylwestrowiczów, to wrócimy od razu do domu  — Jagoda uśmiechnęła się do chłopaka.
  - Idziemy, ale jak ci podepczę paluszki u stóp, to nie mów, że cię nie ostrzegałem — odparł Marek.
Na miejscu grał jakiś didżej,  a obok niego drugi beatbox — ował.
Ciemnowłosy młody mężczyzna ze srebrną grzywką nad czołem ujął delikatnie dłoń Jagody. Przyciągnął ją bardzo blisko do siebie, objął w talii i przytulił. Powoli zaczęli obracać się wokół niezdarnie.
Dziewczyna,  podobnie jak Marek, nie potrafiła wywijać na parkiecie. Była zaskoczona w tym samym momencie, bo nie ogarniał jej żaden niepokój. Było jej całkiem przyjemnie, gdy stojąc tak,  przebierała nogami w tym samym miejscu wraz z tym jednym, jedynym prosto ze snów. Patrzyli sobie prosto w oczy, nic nie mówiąc.
Zanim się spostrzegli była już północ. Ktoś z mikrofonu odliczał od dziesięciu do jednego początek Nowego Roku. Na rozgwieżdżonym niebie wybuchły i rozbłysły pierwsze pióropusze kolorowych rac. Marek przypomniał sobie o butelce w kieszeni za pazuchą.  Nie zwlekając długo, wyciągnął szampana.
- To teraz pozwól, że wypijemy toast! — zawołał entuzjastycznie.
Jagoda stała cała struchlała,  w wielkim szoku. 
- Nie, tylko nie alkohol! Proszę, nie psuj nam Sylwestra! — wręcz błagała.
Marek,  widząc jak bardzo  zapłakana dziewczyna stoi przed nim, schował z powrotem szampana w kieszeń za pazuchą.
- Co się z tobą dzieje? O co chodzi? — dociekał. To tylko symboliczny szampan — tłumaczył.
Upłynęło trochę czasu, zanim Jagoda się uspokoiła, przestała się trząść jak osika i łkać.
- Nie znoszę alkoholu! I nie znoszę, jak ktoś pije! Teraz rozumiesz?  — odrzekła. Marek w dalszym ciągu nie pojmował, o co chodzi.
- Zazwyczaj nie piję alkoholu. Może raz się upiłem z chłopakami, w lesie, po pracy, ale miłośnikiem promili naprawdę nie jestem — przekonywał Jagodę.
- Jeżeli mam być całkiem szczery,  to od czasu do czasu lubię wypić piwo, ale po wypiciu nie jestem ani agresywny, ani upierdliwy. Bardziej robi się ze mnie zgrywus. Albo kładę się spać — zakończył.
- Hmm — odrzekła Jagoda, osuszając swoją twarz z łez chusteczką Marka.
- Ok, rozumiem, ale to, co ze mną się dzieje na widok i zapach jakiegokolwiek alkoholu, jest ode mnie silniejsze. To nie jest moja wina, taka po prostu jestem — przekonywała Jagoda.
- Już dobrze, chodź tu do mnie  — Marek rozpostarł ręce przed Jagodą.
- Nie bój się, co by się nie wydarzyło, krzywdy ci nie zrobię. Jestem tu z tobą po to, aby cię chronić.
Jagoda nieśmiało pozwoliła mu się objąć, ponownie wtuliła się,  w uścisku męskich ramion poczuła się pewnie i spokojnie. Było już około pierwszej po północy, spacerując po rynku, nie śpieszyli się nigdzie.
- To teraz wyjaśnij mi,  dlaczego byłeś przedtem nieobecny i niezbyt rozmowny w autobusie — zagadnęła Marka znienacka.
- Ja? A tak, przepraszam cię. Chodzi o to, że po naszym pierwszym spotkaniu rozmawiałem w domu z ojcem. Mówiłem mu o tobie, że bardzo mi się podobasz.
- I co? — pytała Jagoda.
- A, szkoda gadać. Pokłóciłem się z nim — odparł smutno.
- Jak to? Dlaczego? Przeze mnie?  — zaniepokoiła się Jagoda.
- Nie przez ciebie, a raczej o ciebie, bo ojciec zaczął mi opowiadać głupoty.
- Jakie głupoty?  — dociekała dziewczyna.
- Usiłował mi wmówić, że możesz być panną z dzieckiem lub rozwódką i to mnie wkurzyło.
- Nie byłam nigdy  mężatką ani nie mam dzieci  — zaprzeczała Jagoda.
- Wiem —   Marek uśmiechnął się do Jagody.
 

Brak komentarzy:

Nieżyt dorosłości

  Nie każda matka jest matką. Nie każda miłość jest miłością macierzyńską, bo miłość Matki do dziecka bywa męczeńska. Można kochać nad ...