Jagoda zdawała sobie sprawę, że w swoim życiu bardzo ryzykuje,
odmawiając znajomości pozostałym facetom zainteresowanym jej ofertą
matrymonialną.
Liczyła się z tym, że Marek może z czasem
wystawić ją do wiatru, ale musiała w końcu komuś zaufać. Dla dziewczyny
było niemożliwością trwać całą wieczność, wierząc tylko sobie.
Może
na krótką metę tak się daje funkcjonować, ale nie przez całe życie. Tak
się po prostu nie da. Los przewrotnie wystawiał Jagodę na próbę
wytrzymałości. Była też już w takim wieku, że mając trzydzieści sześć
lat, nie bardzo był czas na długie rozmyślanie nad wyborem i ostateczną
decyzję, z kim się chce szczęśliwie zestarzeć.
Jeżeli miała
komukolwiek zaufać w ciemno, to tylko jemu. Dał jej słowo, że będzie
wobec niej taki, jakiego pragnie. Nikt przedtem Jagodzie takich obietnic
nie składał. To znaczyło coś więcej od słów wyznania miłości. Ten sen
nie był przypadkiem.
Kiedy Marek z braku czasu nic nie pisał,
wpadała w panikę, że to koniec. Już nie napisze nic, nie spotkają się
nigdy więcej. A gdy odezwał się dzwonek sms-a od chłopaka, Jagodzie
przynosiło to ulgę.
Marek przyjechał do dziewczyny z szampanem
w Sylwestra. Jagoda ogromnie się ucieszyła na jego widok. Z trudem
powstrzymała się od tego, żeby rzucić się chłopakowi na szyję. Jednak na
widok butelki szampana nagle mina jej zrzedła. Poczuła niepokój.
Zaczęły powracać traumatyczne wspomnienia z przeszłości, kiedy była w
wieku trzynastu /dwudziestu jeden lat. Nie nawiedzały ją one już przez
dłuższy czas. Jagoda była pewna, że powoli „wychodzi na prostą”.
Nagle
zapadło niezręczne milczenie. On w żaden sposób nie domyślał się,
jaki może być powód milczenia. Jagoda starała się zapanować nad
przerażeniem, ale nie mogła, nie była w stanie. Ręce i nogi drżały jej
coraz bardziej. Nie sposób było tego nie zauważyć. Szczególnie kiedy
Marek usiadł obok niej i dotknął dłoni Jagody, dziewczyna nie wiedziała,
jak ma się zachować, co ma odpowiedzieć na pytania: „Ojej, dlaczego
tak drżysz? Dobrze się czujesz?”
Jagoda spuściła posmutniałe oczy, pokręciła głową.
- Nic mi nie jest. Po prostu zbyt cienko się ubrałam. Jestem zmarzluchem — odpowiedziała wymijająco.
Dochodziła godzina osiemnasta.
- Mam pomysł, wybierzmy się do kina.
- Nic takiego. Już jest ok. — uśmiechnęła się Jagoda.
- Wołałabym potańczyć z tobą. Oglądanie filmów w Sylwestra jest dobre dla
staruszków. A my jeszcze nimi nie jesteśmy. — odrzekła z uśmiechem
Jagoda.
- Bardzo chętnie, ale ja nie umiem tańczyć — wyznał Marek.
- To wystarczy, że będziemy przebierać nogami na parkiecie, udając, że dobrze się bawimy — powiedziała dziewczyna.
- Ha, ha, ha! — roześmiał się Marek.
- Niech ci będzie. Jak długo ci zejdzie, żeby zrobić się na bóstwo?
- Pół godzinki i będę gotowa — odparła Jagoda.
Jagoda,
strojąc się do wyjścia z Markiem, obawiała się iść z nim na Sylwestra,
ale chciała się w końcu przełamać. Zamiast sukni włożyła czarne spodnie i
granatową tunikę z lampartem szczerzącym groźnie kły. Taki akcent
kreacji miał ją chronić. Bluzka była cała w brokacie.
Powieki
również lekko musnęła brokatem, włosy lekko natapirowała i spryskała
lakierem. Usta pociągnęła lekko szminką o kolorze zbliżonym do
naturalnych. Spryskała się jeszcze perfumami „Versage Cristal Noil”.
- Już jestem gotowa! — zawołała, wychodząc z łazienki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz