poniedziałek, 20 listopada 2023

Cienie i blaski rozdz. 70

 Nie było nocy, żeby Jagoda nie tuliła  twarzy do poduszki przesiąkniętej łzami.
Rozmyślając o przyszłości,  była coraz bardziej przerażona.  Dziewczynę przerażała samotność. Wydawała się Jagodzie straszniejsza od śmierci.
Tak, śmierci. Bo ona trwa zwykle chwilę, natomiast samotność była dla Jagody na dłuższą metę wegetacją.  W dzień dziewczyna nadrabiała dobrą miną do złej gry, nikomu nie pokazując po sobie, co czuje.  Nocami na samą myśl o samotności ogarniała ją trwoga. Raz przyśnił się Jagodzie chłopak.
Blask latarni nocą rozświetlał pokój. Nagle nawiedziło ją dziwne poczucie, że ktoś siedzi na brzegu jej łóżka. Odwróciła się do okna i aż oniemiała na widok mężczyzny w niebieskiej dżinsowej kurtce i czarnych spodniach. Siedział cicho, wpatrzony w senną kobietę.
Próbowała dostrzec rysy twarzy, kolor oczu, kontury ust, ale niestety, oblicze mężczyzny przysłaniał mroczny cień. Krótko przystrzyżony, ciemnowłosy, o charakterystycznej grzywce, odznaczającej się siwizną tuż nad jego czołem.
Nie miała pojęcia, kim jest, i skąd się tutaj wziął, więc zapytała:

— Kim jesteś?

Mężczyzna roześmiał się, pogłaskał kobietę po ramieniu i odrzekł:

— Jestem twoim mężem.
- Mężem? Nie, to niemożliwe, ja nie mam męża ani nikogo innego.
Mimo wszystko bardzo się ucieszyła.

Rano matka, wchodząc do pokoju córki, usłyszała coś jakby płacz.
- Obudź się, córciu. Już wszystko w porządku.
Potrząsając ją za ramię, zauważyła, że córka nie płacze, a śmieje się przez sen. Sandra ocknęła się.
— Mamo, po co mnie budzisz? Miałam cudowny sen. Obudziła się. Niemożliwe! Jestem panną — Jagoda zastanawiała się przez chwilę.



Brak komentarzy:

Nieżyt dorosłości

  Nie każda matka jest matką. Nie każda miłość jest miłością macierzyńską, bo miłość Matki do dziecka bywa męczeńska. Można kochać nad ...