niedziela, 24 września 2023

CIENIE I BLASKI rozdz. 19

Po kilku dniach babcia tak od niechcenia zapytała Jagodę:
— Co zamierzasz zrobić z listami od chłopców?
- A jak myślisz, babciu, co powinnam zrobić? — pytaniem na pytanie odpowiedziała wnuczka.
Starsza kobieta wzruszyła ramionami.
- To tylko listy, a decyzja, komu odpiszesz, a komu nie odpiszesz, należy do ciebie. Koperta z listem w środku nie gryzie – dodała, śmiejąc się pod nosem. Wypada przeczytać, choćby z grzeczności, że ktoś sobie zadał trud, by napisać, zaadresować do ciebie i wysłać na poczcie, nie pomijając również kosztów kopert i znaczków pocztowych.
Babcia ma rację — pomyślała Jagoda.
Jagoda podeszła do biurka, otworzyła jedną z szuflad, wyjęła z niej tekturowe pudełko i usiadła przy biurku. W pudełku był pokaźny plik kopert. Jej wzrok przykuła niebieska koperta z niespotykanie kaligraficznym pismem. Jeszcze tak pięknego charakteru pisma nie widziała.
Spojrzała na swoją babcię i powiedziała:
— Odpiszę na listy tylko brunetom.
Babcia pokręciła głową, uśmiechając się pod nosem.
– Nie oceniaj ludzi po wyglądzie zewnętrznym. To, jak kto wygląda, nie zawsze idzie w parze z charakterem, osobowością — zasugerowała dziewczynie.
Pierwszy list był od dwudziestosześcioletniego chłopaka, który mieszkał z ojcem w Polsce od szóstego roku życia, po rozwodzie swoich rodziców. Jego matka była we Francji i zajmowała się uprawą winogron, które przetwarzała na wino we własnej winnicy. Opisywał, że na swoją osiemnastkę otrzymał od swojej matki w prezencie sportowe Porsche i jak to młody chłopak z nowym prawem jazdy, zaczął szarżować autem po mieście, szpanując przed kolegami i znajomymi, a także przed dziewczynami. Przez brawurę spowodował wypadek samochodowy, z którego cudem uszedł z życiem.
Na końcu listu wspomniał, że lekko utyka na nogę. Szukał przyjaciółki. Z niebieskiej koperty wyleciała fotografia, która przedstawiała mężczyznę o czarnych włosach, lekko falujących, delikatnym wąsiku i brązowych oczach.
Staruszka, schylając się, sięgnęła po zdjęcie.
– Niebrzydki. Jak ma na imię? — zapytała wnuczkę.

sobota, 23 września 2023

CIENIE I BLASKI rozdz. 18

 

Jagoda szybko zorientowała się, że niełatwo jest żyć w odosobnieniu i nie sposób funkcjonować normalnie, nie ufając nikomu na świecie. Będąc zdaną tylko na siebie samą i na swoją intuicję, chciała natychmiast nauczyć się przewidywać przyszłość, wyprzedzając cudze myśli, słowa i czyny. Nie była pewna, jak to zrobi, ale wydawało się jej, że aby to osiągnąć, powinna się przemóc i zacząć zawierać nowe znajomości, pierwsze przyjaźnie. Nigdy wcześniej nie zaznała przyjaźni, nie wiedziała, na czym ona polega. Uświadomiła sobie, że aby uniknąć niebezpiecznych sytuacji, porażek, musi nauczyć się rozpoznawać cudze intencje i zamiary. Jagoda domyślała się, że wiązało się to z częstym i bezpośrednim kontaktem z ludźmi. A to wydawało się być dla niej nie lada wyzwaniem, pierwszym najtrudniejszym milowym krokiem do pokonania traumy.
Skrycie zazdrościła swoim rówieśnikom, że mają przyjaciół,  znajomych, spotykają się z nimi. Wspólnie miło spędzają czas. A ona miała do dyspozycji tylko czytanie książek, słuchanie muzyki albo dzierganie na drutach swetrów, czapek, szalików, pulowerków.
Ileż  można? Dziewczyna chciała coś zmienić w swoim życiu. Ogłosiła się w telegazecie:   „Szukam przyjaciółki”.  Nie rozpisywała się zbytnio nad szczegółami.
Nie zastanawiała się nad tym, co zrobiła, ponieważ działała spontanicznie. Upłynęło kilka miesięcy, zanim anons ukazał się w telegazecie. Tymczasem jak zwykle zapomniała o wszystkim. Szczekanie psa zasygnalizowało, że do drzwi zbliża się listonosz. Spoglądając przez okno, Jagoda zobaczyła, jak zmierza w stronę domu z ciężką i pełną po brzegi czarną torbą. Kiedy listonosz był już w przedsionku, pasek w torbie się urwał i połowa zawartości wypadła na podłogę.
Widząc to, Jagoda podbiegła i zaczęła zbierać po kolei wszystkie listy.
- Jeżeli to do ciebie, dziewczyno, to zabieraj sobie wszystkie  — uśmiechnął się listonosz.
- Trochę mi ulżysz, bo bolą mnie plecy.
Jagoda zaczęła zerkać uważniej na adres odbiorcy. Na każdej z kopert widniał napis: Jagoda Zawadzka. Dziewczyna była w szoku! Takiej sterty listów nie widziała w życiu na oczy. Zastanawiała się, co teraz, od którego zacząć. 
Babcia uśmiechała się pod nosem,  obserwując wnuczkę.
Listy były różne: długie, krótkie, rymowane, kolorowe, pachnące.   Oprócz nich Jagoda znalazła w środku kopert mnóstwo zdjęć. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że znaczna część korespondencji była od chłopców. Jagoda od ręki zabrała się do odpisywania do dziewczyn.
Nie miała odwagi otworzyć i przeczytać listów od chłopców. Niektóre z kopert własnoręcznie ilustrowanych przez młodych mężczyzn kusiły, by sięgnąć, zajrzeć do środka i przeczytać, ale Jagoda nie była w stanie. Czuła, że jeszcze nie jest na to gotowa.
Nurtowało ją, jaka jest zawartość  tych zaklejonych kopert.  Kim byli ci ludzie? Ale Jagoda przecież szukała przyjaciółki, a nie przyjaciela. Ciekawość walczyła z wewnętrznym lękiem, który trudno było Jagodzie nazwać, opisać słowami.  A co dopiero przełamać  własne wewnętrzne blokady.  Niestety, nie przewidziała, że tak może być.
Miała zaledwie szesnaście lat i nie ogarniała, jak taki tłum ludzi,  nie znając jej, nie widząc na oczy, mógł w pierwszym liście nastawić się śmiało do zawarcia z nią znajomości. Wywołało to u niej silny, optymistyczny przypływ emocji i kłębiących się myśli. 
 

CIENIE I BLASKI rozdz. 17

 

Od pewnego czasu Jagoda domyślała się, że coś złego spotkało Hieronima, ale nie miała pojęcia co. Chłopak bywał czasami narwany, pyskaty i lubił sobie siarczyście przekląć, ale w głębi duszy miał dobre serce i był szczery.
Dlatego też Jagoda starała się nie dopuszczać do siebie niczego, co by postawiło go w niekorzystnym świetle.
Matka Jagody coś niecoś się dowiedziała, ale też nie była pewna, co się właściwie wydarzyło w jego życiu.
Była sobota około południa, może to było wczesne popołudnie, kiedy niespodziewanie pojawił się Hieronim. Wszyscy się ucieszyli z tego spotkania, ale chłopak mimo wszystko był jakiś nieobecny, zamyślony, roztargniony. Widać było gołym okiem, że coś go mocno trapi, nie daje mu spokoju.
Nawet nie był zbyt rozmowny, co było do niego niepodobne.
Jagoda wyczuwała, że nic na siłę z niego nie wydusi, ale nastawiła się na to, aby w razie potrzeby wysłuchać go do końca. Oby tylko chciał się przed nią otworzyć.
Matka Jagody znienacka, przy kawie, zaczepiła Hieronima:
— Co cię tak długo nie było? Jak długo teraz zabawisz w Nadróżu?
Hirek, popijając z filiżanki espresso, nagle się zachłysnął.
Jagoda, obserwując niezręczną sytuację, postanowiła zmienić temat rozmowy.
– A może masz ochotę przejść się ze mną na spacer? Już od dawna nikt w tej okolicy nie widział mnie z taką obstawą — zaproponowała Hieronimowi.
Kuzyn, obawiając się kolejnych niezręcznych pytań ciotki Anki, kiwnął głową na znak, że się zgadza.
– Hmm... Masz rację, dobrze mi zrobi długi spacer w twoim towarzystwie.
Jagoda czuła się dłużniczką swojego kuzyna, który poświęcił jej dużo czasu w trudnych chwilach. Chłopak wspominał o swojej nowej szkole budowlanej.
Mimo to nie było między nimi tak, jak dawniej, rozmowa się nie kleiła.
– Dlaczego tak długo cię nie było? Nie dawałeś znaku życia.
Hieronim najpierw się roześmiał histerycznie.
Przyjechałem właściwie do was się pożegnać.

– Nie wiem, na jak długo. Prawdopodobnie na co najmniej dwa lata.
Wyjeżdżasz za granicę? — Jagoda wybiegła optymistycznie w przyszłość.
— Niestety nie — odpowiedział Hirek.
W oczach stanęły mu łzy, choć nigdy nie płakał.
– Co się właściwie stało? Opowiedz, proszę – zmartwiła się Jagoda.
– Tydzień temu kumple namówili mnie, żebym z nimi pojechał na dyskotekę. Trafiłem tam na nachalną dziewuchę. Koniecznie chciała, abym wyszedł z nią z dyskoteki, a ja nie chciałem. Pomimo mocnego make-upu ta dziewczyna wydawała mi się niepełnoletnia. Kiedy asertywnie odpowiedziałem „Nie! Nie idę z tobą na seks do toalety”, zaczęła wyzywać mnie od ciot i cweli. Nie wytrzymałem nerwowo i uderzyłem ją w twarz. Nic więcej nie zrobiłem. Nagle zaczęła przede mną zadzierać mini spódnicę i wrzeszczeć, płacząc. Po minucie pojawili się ochroniarze. Dziewczyna zapłakana przeraźliwie krzyczała, na twarzy miała rozmazany tusz. Jeden z ochroniarzy zapytał, co się stało. A tamta franca wmówiła im, że ją molestowałem. Po uderzeniu w twarz miała śliwę pod okiem, ale nic poza tym! Zeznała fałszywie, że ją zgwałciłem! Słyszysz?! To chyba ironia losu. Do ciebie jakiś stary zbok naprawdę się dobierał i chodzi po wolności. A ja nic jej nie zrobiłem. Nawet mi przez myśl nic takiego nie przeszło. Walnąłem ją tylko w pysk za obelgi pod moim adresem. To młoda koza!
– Nie! Nie wierzę! Słyszysz? Nigdy nie uwierzę, że ty, taki... tylko nie ty — zaprzeczała wszystkiemu Jagoda.
– Słyszysz? Jesteś niewinny!
Po raz pierwszy odruchowo objęła bez obaw Hieronima i przytuliła się do niego.
Losy Jagody i Hieronima łączyły bliźniaczo podobne sytuacje. Ona — ofiara napadu na tle seksualnym, on — posądzony o napad, także na tle seksualnym, czego nigdy by nie zrobił — oboje doznali niesprawiedliwości ze strony sądu. Kiedy Jagoda się nad tym zastanawiała, tylko jedno przychodziło jej do głowy — los z nich zadrwił! Rozmyślając w ciemnościach, mogłaby przysiąc, że słyszy chichot losu.
Hirek odbył dwa lata kary pozbawienia wolności w zakładzie karnym w Warszawie.
Po wyjściu na wolność poznał dziewczynę i poślubił ją, doczekawszy licznej gromadki dzieci.
Natomiast Jagoda podświadomie przeczuwała, że czeka ją bardzo długie panieństwo i żmudna, walka wypełniona oceanem łez, w samotności i tęsknocie za prawdziwą miłością.

czwartek, 21 września 2023

CIENIE I BLASKI rozdz. 16

 

Nazajutrz rano Jagoda,  spacerując jak zwykle, minęła blok, przy którym malarze wykonywali ostatnie prace.
Kiedy była nieco oddalona od rusztowania, obejrzała się za siebie. 
Obserwowała kącikiem oka przez ciemne przeciwsłoneczne okulary,  jak ten sam chłopak w czapce z gazety gapił się na nią z góry. Taki był wpatrzony w Jagodę, że zapomniał o całym bożym świecie. Obok jego prawej nogi stało wiadro z pomarańczową farbą i pędzlem. 
Nagle nieświadomie obrócił się na pięcie, aby nadal mieć w zasięgu wzroku jej postać. Cofając prawą nogę, trącił wiadro z farbą. Wiaderko spadło z rusztowania, a farba rozprysła się   po całym trawniku.
- Do cholery! Co ty wyprawiasz?! To nie przedszkole, tylko praca na wysokości! Przestań się guzdrać i bierz się do roboty, Romeo! — kolega przywoływał go do porządku. 
To było tak zabawne, że widząc całe zajście i słysząc te słowa, Jagoda wybuchła śmiechem. Zdawała sobie sprawę, że nie wypada śmiać się z kogoś, komu przytrafiło się coś niemiłego, ale to było silniejsze od niej. Tym bardziej że bardzo rzadko zdarzało jej się śmiać. 
Babcia w takich sytuacjach zawsze mówiła, że to niemal cud, słysząc i widząc Jagodę roześmianą od ucha do ucha. 
Po południu tego samego dnia Jagoda wracała z babcią z zakupów do domu. 
Nieznajomy chłopak, widząc je z daleka, uśmiechnął się i wyszedł im naprzeciw.
- Pomóc w czymś?  — zaoferował się. 
Staruszka odwzajemniła uśmiech. 
- Nie jest tak źle  — zapewniła w odpowiedzi chłopaka.
- Wczoraj chciałem oddać pani pożyczoną filiżankę. 
Po czym sięgnął po czarny plecak z napisem „Puma” i wyciągnął ją.
- W takim razie może skorzysta pan z zaproszenia na herbatę lub kawę?  — zaproponowała.  
Jagoda stała nieco za jej plecami,  przysłuchując się ich rozmowie.
-  Chętnie, ale nie jestem sam.  Kolegom śpieszy się z odjazdem — odpowiedział i niespodziewanie podszedł do Jagody. 
Jagoda zaczęła ukrywać przed nim swoją twarz, która raz pobladła  jak pergamin, raz poczerwieniała.  Czuła,  jak przechodzi przez całe jej ciało prąd. Drżała lękliwie jak osika.  Jakby ktoś obłożył ją całą lodem, a na dworze wcale nie było chłodno. 
Babcia zauważyła,  jak na jej rękach pojawia się gęsia skórka. 
Nieznajomy zbliżył się do Jagody.  Dziewczyna z przerażenia spuściła głowę, udając, że go nie zauważa, to było silniejsze!  Chłopak powoli zbliżył wskazujący palec do podbródka Jagody, lekko uniósł jej twarz do góry, aby spojrzeć jej w oczy. Powoli zdjął ciemne okulary przeciwsłoneczne. Pragnął spojrzeć z bliska w oczy Jagody oraz na jej usta. Ona  nie wytrzymała napięcia, zamknęła oczy, a spod zamkniętych powiek popłynęły strużki łez. Dopiero teraz on także zauważył, jak całe jej ciało drżało z przerażenia na jego widok.
Babcia dziewczyny,   chcąc obrócić cały incydent w żart, powiedziała:
— Ale ta moja wnuczka jest wstydliwa. Nie wiedziałam, że aż do tego stopnia! 
Po czym przeprosiła chłopaka za reakcję wnuczki. 
Nieznajomy szybko się pożegnał i przyśpieszył kroku, odchodząc. 
W domu kobieta znów próbowała poważnie porozmawiać z Jagodą na temat tego, co się wydarzyło, ale dziewczyna wybuchła  płaczem, powtarzając jedno i to samo:
— Wiem, jestem dziwolągiem!  I już taka pozostanę do końca życia! To jest silniejsze ode mnie, ale ty,  babciu,  nigdy tego nie zrozumiesz! Nikt mnie nigdy nie zrozumie!  —   im głośniej krzyczała, tym bardziej zanosiła się płaczem.
Staruszka doszła do wniosku, że słowa na nic się zdadzą. Objęła wnuczkę i przytuliła ją do siebie. Głaszcząc ją po głowie, szepnęła: 
— Popłacz sobie dziecko,  może to ci przyniesie ulgę.

CIENIE I BLASKI rozdz. 15

 Dwa lata później naprzeciwko domu Zawadzkich jacyś mężczyźni postawili przed jednym z czteropiętrowych bloków wysokie rusztowanie. Piękna, słoneczna pogoda sprzyjała odnowie elewacji. Od dłuższego czasu Hieronim nie pojawiał się w ogóle w Nadróżu. Jagoda niejednokrotnie zastanawiała się, co się stało, że nie ma żadnych wieści o swoim kuzynie. Dziewczyna nadal ściśle trzymała się wcześniej obranego stylu ubierania się i bardzo krótkiej fryzury. Obecnie czuła, że musi zdobyć się na odwagę i zacząć wychodzić z domowego zacisza, by poczuć się jeszcze bardziej bezpiecznie i pewnie poza własnym domem, zakładała na głowę kapelusz i obowiązkowo bardzo ciemne okulary przeciwsłoneczne. Mimo wszystko i tak łatwo było zorientować się, że pod tym męskim kamuflażem ukrywa się młode dziewczę. Wychodząc na samotne spacery, domyślała się, że z góry ktoś ją bacznie obserwuje. Młody chłopak w kasku ochronnym, zamiast pracować, pożerał ją wzrokiem. Dzień po dniu. Co jest? — zastanawiała się w duchu. Czego on może chcieć?
Ten sam fakt rzucił się w oczy nawet jej babci. - Chyba komuś wpadłaś w oko — odezwała się do wnuczki.
– Co takiego! Nie, to niemożliwe, babciu, wydaje ci się.
Starsza kobieta pokręciła głową.
– Nie bądź takim odludkiem. Nie wypada być taką dzikuską. Nie jesteś już dzieckiem, tylko panienką — pouczała wnuczkę.
– Oj, babciu! A skąd ty wiesz, jakie on ma wobec mnie zamiary?
– O tym, jakie on ma zamiary, możesz przekonać się, gdy go poznasz, pogadasz z nim.
- Ja? A niby dlaczego mam go poznać i z nim pogadać? — Jagoda zdziwiona wytrzeszczyła oczy.
– Widać gołym okiem, że ten ktoś chce cię za wszelką cenę poznać, pragnie z tobą zamienić słowo. Może i jestem już stara, ale nie jestem do tego stopnia ślepa! — staruszka popukała się w czoło, patrząc głęboko w oczy dziewczynie.
Tak naprawdę tylko Jagoda wiedziała, co się działo w jej wnętrzu, gdy jakikolwiek obcy mężczyzna gapił się na nią z daleka. Omal ze skóry nie wyskoczyła pod wpływem dziwnego lęku i stresu. Ten przeszywający całe ciało prąd i zarazem ziąb paraliżował Jagodę.
Mijały dni i widać było już prawie koniec pracy nad nową elewacją bloku. Pewnego dnia pies zaszczekał na podwórku i ktoś zapukał do drzwi.
Babcia Jagody odpowiedziała „proszę”.
Drzwi do kuchni się otworzyły i wszedł uśmiechnięty chłopak — ten, który malował elewację.
— Dzień dobry! — ukłonił się.
Było widać gołym okiem, że ukradkiem wodził wzrokiem, szukając Jagody.
— W czym mogę panu pomóc? — zapytała babcia Jagody.
Młody mężczyzna uśmiechnął się ponownie.
– Przyszedłem do pani pożyczyć kubek.
Jagoda stała za lekko uchylonymi drzwiami pokoju i obserwowała ich.
– Oczywiście! Bardzo proszę. — kobieta wyjęła najładniejszą z całego serwisu białą filiżankę w czerwone róże i podała chłopakowi.
Nieznajomy stał nadal jak wryty i milczał.
– Coś jeszcze?
– Tak, czy mieszka tu taka dziewczyna w kapeluszu i w bardzo ciemnych okularach? Widuję ją często, jak samotnie spaceruje.
– Tak! To moja wnuczka, Jagoda — odpowiedziała starsza kobieta.
– Jest w swoim pokoju.
Podeszła do drzwi harmonijkowych i częściowo je odsunęła. Zajrzała do środka, ale nikogo tam nie było. Obok niej stał chłopak, obejrzała się na niego.
– Niestety, nie ma mojej wnuczki. Przepraszam. Nie wiem, kiedy wróci.
– A to nic nie szkodzi. My kończymy jutro odnowę elewacji w tamtym bloku. Jeszcze tu wrócę, żeby się pożegnać i poznać pani wnuczkę.
Babcia Jagody uśmiechając się, kiwnęła głową — zapraszam ponownie.
Nieznajomy jeszcze raz podziękował i wyszedł.
Po minucie w kuchni pojawiła się Jagoda.
– Ale odstawiłaś szopkę! Zrobiłaś z własnej babki idiotkę! Ten chłopak przyszedł specjalnie, żeby cię poznać. Pożyczenie filiżanki do kawy to przecież tylko pretekst, aby się z tobą spotkać.
Jagoda spuściła głowę.
– Przepraszam cię, babciu, ale naprawdę nie mogłam, nie byłam w stanie się przemóc.

Nieżyt dorosłości

  Nie każda matka jest matką. Nie każda miłość jest miłością macierzyńską, bo miłość Matki do dziecka bywa męczeńska. Można kochać nad ...