sobota, 23 września 2023

CIENIE I BLASKI rozdz. 17

 

Od pewnego czasu Jagoda domyślała się, że coś złego spotkało Hieronima, ale nie miała pojęcia co. Chłopak bywał czasami narwany, pyskaty i lubił sobie siarczyście przekląć, ale w głębi duszy miał dobre serce i był szczery.
Dlatego też Jagoda starała się nie dopuszczać do siebie niczego, co by postawiło go w niekorzystnym świetle.
Matka Jagody coś niecoś się dowiedziała, ale też nie była pewna, co się właściwie wydarzyło w jego życiu.
Była sobota około południa, może to było wczesne popołudnie, kiedy niespodziewanie pojawił się Hieronim. Wszyscy się ucieszyli z tego spotkania, ale chłopak mimo wszystko był jakiś nieobecny, zamyślony, roztargniony. Widać było gołym okiem, że coś go mocno trapi, nie daje mu spokoju.
Nawet nie był zbyt rozmowny, co było do niego niepodobne.
Jagoda wyczuwała, że nic na siłę z niego nie wydusi, ale nastawiła się na to, aby w razie potrzeby wysłuchać go do końca. Oby tylko chciał się przed nią otworzyć.
Matka Jagody znienacka, przy kawie, zaczepiła Hieronima:
— Co cię tak długo nie było? Jak długo teraz zabawisz w Nadróżu?
Hirek, popijając z filiżanki espresso, nagle się zachłysnął.
Jagoda, obserwując niezręczną sytuację, postanowiła zmienić temat rozmowy.
– A może masz ochotę przejść się ze mną na spacer? Już od dawna nikt w tej okolicy nie widział mnie z taką obstawą — zaproponowała Hieronimowi.
Kuzyn, obawiając się kolejnych niezręcznych pytań ciotki Anki, kiwnął głową na znak, że się zgadza.
– Hmm... Masz rację, dobrze mi zrobi długi spacer w twoim towarzystwie.
Jagoda czuła się dłużniczką swojego kuzyna, który poświęcił jej dużo czasu w trudnych chwilach. Chłopak wspominał o swojej nowej szkole budowlanej.
Mimo to nie było między nimi tak, jak dawniej, rozmowa się nie kleiła.
– Dlaczego tak długo cię nie było? Nie dawałeś znaku życia.
Hieronim najpierw się roześmiał histerycznie.
Przyjechałem właściwie do was się pożegnać.

– Nie wiem, na jak długo. Prawdopodobnie na co najmniej dwa lata.
Wyjeżdżasz za granicę? — Jagoda wybiegła optymistycznie w przyszłość.
— Niestety nie — odpowiedział Hirek.
W oczach stanęły mu łzy, choć nigdy nie płakał.
– Co się właściwie stało? Opowiedz, proszę – zmartwiła się Jagoda.
– Tydzień temu kumple namówili mnie, żebym z nimi pojechał na dyskotekę. Trafiłem tam na nachalną dziewuchę. Koniecznie chciała, abym wyszedł z nią z dyskoteki, a ja nie chciałem. Pomimo mocnego make-upu ta dziewczyna wydawała mi się niepełnoletnia. Kiedy asertywnie odpowiedziałem „Nie! Nie idę z tobą na seks do toalety”, zaczęła wyzywać mnie od ciot i cweli. Nie wytrzymałem nerwowo i uderzyłem ją w twarz. Nic więcej nie zrobiłem. Nagle zaczęła przede mną zadzierać mini spódnicę i wrzeszczeć, płacząc. Po minucie pojawili się ochroniarze. Dziewczyna zapłakana przeraźliwie krzyczała, na twarzy miała rozmazany tusz. Jeden z ochroniarzy zapytał, co się stało. A tamta franca wmówiła im, że ją molestowałem. Po uderzeniu w twarz miała śliwę pod okiem, ale nic poza tym! Zeznała fałszywie, że ją zgwałciłem! Słyszysz?! To chyba ironia losu. Do ciebie jakiś stary zbok naprawdę się dobierał i chodzi po wolności. A ja nic jej nie zrobiłem. Nawet mi przez myśl nic takiego nie przeszło. Walnąłem ją tylko w pysk za obelgi pod moim adresem. To młoda koza!
– Nie! Nie wierzę! Słyszysz? Nigdy nie uwierzę, że ty, taki... tylko nie ty — zaprzeczała wszystkiemu Jagoda.
– Słyszysz? Jesteś niewinny!
Po raz pierwszy odruchowo objęła bez obaw Hieronima i przytuliła się do niego.
Losy Jagody i Hieronima łączyły bliźniaczo podobne sytuacje. Ona — ofiara napadu na tle seksualnym, on — posądzony o napad, także na tle seksualnym, czego nigdy by nie zrobił — oboje doznali niesprawiedliwości ze strony sądu. Kiedy Jagoda się nad tym zastanawiała, tylko jedno przychodziło jej do głowy — los z nich zadrwił! Rozmyślając w ciemnościach, mogłaby przysiąc, że słyszy chichot losu.
Hirek odbył dwa lata kary pozbawienia wolności w zakładzie karnym w Warszawie.
Po wyjściu na wolność poznał dziewczynę i poślubił ją, doczekawszy licznej gromadki dzieci.
Natomiast Jagoda podświadomie przeczuwała, że czeka ją bardzo długie panieństwo i żmudna, walka wypełniona oceanem łez, w samotności i tęsknocie za prawdziwą miłością.

Brak komentarzy:

Windą do raju 15

  Sonia, drugi dzień nie odzywała się do męża, nie lubiła strzelać fochów przed Arturem. Przez napaść i rękoczyny, jakich się dopuściła Bian...