poniedziałek, 10 lipca 2023

HISTORIA PEWNEJ ZNAJOMOŚCI rozdz. 27

Dni, tygodnie, miesiąc upłynął, a Laurze coraz trudniej było zdusić w sobie głęboką rozpacz. Najgorsze było to, że rodzina ze wsi zaczęła notorycznie dopytywać Laurę, kiedy ślub. Na CB-radiu to samo nie dawało jej spokoju. Sytuacja zmusiła dziewczynę do oszukiwania Patryka, czego nie znosiła. Było jej wstyd. Wersję dla krewnych łatwo było wymyślić. Kiedy ktoś zapytał, dlaczego Patryk nie przyjeżdża do nich, dziewczyna odpowiadała: pracuje i nie ma czasu.

Gorzej było ze znajomymi na radyjku. Tutaj nietrudno było się Laurze rozkleić. Wszyscy dobrze znali Patryka i byli przekonani, czego można spodziewać się po takim człowieku jak on. Maskotki od Patryka, wszystkie zdjęcia z nim zrobione-zgromadzone w albumie, wiersze, piosenki nieznanego wokalisty, ślubne obrączki ciągle przypominały Laurze wszystkie wydarzenia minionych miesięcy. Sprawiało to dziewczynie wielki ból, była rozgoryczona. Pozostał jej również list od narzeczonego dołączony do wierszy, w którym zapewniał ją o swojej miłości i o tym, że nikt i nic ich nigdy nie rozłączy. Pragnęła tylko jednego- zniszczyć list i wszystkie zdjęcia z jego podobizną. Natychmiast zwrócić mu maskotki, kasetę oraz pozostawione kiedyś nuty, chociaż na żadnym instrumencie muzycznym Patryk nie grał. Nie pojawiał się ani na CB-radiu, ani u Laury. Zbyszko z Podzamcza był w podobnej sytuacji. Chodził z dziewczyną ze Świdnika, której rodzice również byli bardzo przeciwni ich potencjalnemu związkowi. Amelia miała o tyle utrudniony kontakt ze swoim chłopakiem, że jedno miało telefon, drugie tylko podłączone stacjonarne CB-radio. Umawiali się na randki w tajemnicy przed rodzicami Amelki, za pośrednictwem Laury. Najczęściej Laura przekazywała Zbyszkowi konkretną wiadomość, to jest gdzie miał się spotkać ze swoją dziewczyną. W głębi duszy dobrze wiedziała, co oni przeżywają oboje, dlatego tak chętnie im pomagała. Zbyszko pierwszy zorientował się, w jakim stanie przygnębienia znajduje się Laura. Nikt inny tego nie zauważył, on tylko domyślał się, co czuła i jak ogromnie cierpiała. Laura wszystkiemu zaprzeczała, kontaktując się przez CB-radio. Była przekonana, że musi się pozbyć wszystkiego, co łączyło ją z Patrykiem. Jakiś głos wewnętrzny podpowiadał jej, że jeśli to zrobi, to uśmierzy ból złamanego serca, poczucie wielkiego poniżenia i żalu, że tak naiwnie zgodziła się namowie jego szantażowi. na samym początku ich znajomości, ulegając namowie Patryka. Najbardziej nie mogła sobie darować, że spotykała się z nim potajemnie, ukrywając się przed jego rodziną, przecież dobrze wiedziała, że to może skończyć się bardzo źle i upokorzy ją w oczach wszystkich ludzi. Laura ogromnie nie mogła odżałować, że bezgranicznie uwierzyła chłopakowi. Dała się ponieść jego ckliwym, lecz marnym, jak i pustym słowom, bajerom z jego ust.
- Boże, jak mogłam być tak zaślepiona i głupia?! — nieraz pytała samą siebie w duchu. To jakaś paranoja! Laurą targały coraz większe wyrzuty sumienia. Dlaczego tak szybko i łatwo się poddała? Na samym początku walczyła. Przecież z natury uchodziła wśród chłopaków za niezbyt łatwą do zdobycia dziewczynę. Poczucie winy było coraz trudniejsze do zniesienia. Czuła się chwilami bliska totalnego obłędu. Zawołała na CB-radiu Zbyszka.
— Jestem, jestem! — odpowiedział chłopak.
-Dzwoniła do ciebie moja luba? — zapytał ucieszony.
- Nie, Zbyszku, tym razem to ja mam do ciebie sprawę — odparła smutna Laura.

sobota, 8 lipca 2023

HISTORIA PEWNEJ ZNAJOMOŚCI rozdz. 26

 

Gdy jej narzeczony na dobre  znikł z pola widzenia razem z tą dziewuchą, na ich widok poczuła niepokój, obawiając się zdrady z jego strony. Dziewczyną targały sprzeczne emocje. Z jednej strony pragnęła w głębi serca wyswobodzić się z niefortunnych zaręczyn, do których została zmuszona pod wpływem szantażu emocjonalnego, z drugiej zaś strony, napawało ją dziwne rozeźlenie. Przecież chciała się wywinąć Patrykowi spod zastawionych sideł... więc czemu towarzyszył jej ten niepokój i podejrzliwość przybierała na sile?! Przecież właśnie czekała cierpliwie na to, aby to on został przyłapany na gorącym uczynku.

- Czego chciałaś? — kobieta podeszła do córki.
- Mamo,  oni są z pewnością u ciotki w mieszkaniu. Idź tam pod zmyślonym pretekstem, że czegoś potrzebujesz — ręcznika, noża,  nie wiem, cokolwiek przyjdzie ci do głowy,  i podpatrz,  co Patryk z nią tak długo robi.
- No wiesz,  to, o co mnie prosisz, jest trochę nie na miejscu — zawahała się kobieta. Nie mając pewności, czy odmówić,  czy nie.
W tym samym czasie ciocia z wujkiem byli zajęci rozmową z ojcem na podwórku. Po pewnym czasie wróciła do Laury. Nie miała pewności, czy córka powinna poznać prawdę. 
- No i co widziałaś? — spytała ją dziewczyna.
- Naszłam na nich po cichu,  mam nadzieję, że ani jedno, ani drugie nie zauważyło mnie — szeptała matka do córki.
- Co widziałaś, mamo?! — jeszcze raz zapytała nieco głośniej ją córka.
- Widziałam,  jak Patryk całował się z tamtą dziewczyną — odparła kobieta.

Za niedługo wrócił Patryk i zaczął się migdalić do Laury na oczach jej matki, jakby nic się nie stało. Kobieta pokręciła głową i odeszła do swojego męża i krewnych.
- Natychmiast przestań! Do jasnej cholery! Mam dość tej twojej obłudy! — odburknęła Laura.
- Patryk zrobił wielkie oczy — o co ci w ogóle chodzi?! Czego ty się znowu czepiasz?!
- Do zdjęcia to potrafisz robić iście niewinną minę aniołka, całując mnie, ale za moimi plecami uganiasz się za innymi spódniczkami, całując obcą dziewuchę po cudzych kątach! Pamiętaj, Patryku, że między miłością a nienawiścią jest bardzo cienka granica. Obyś z czasem jej nie przekroczył.  Przez to mogę cię znienawidzić i stracisz mnie!
Słysząc te słowa, chłopak najpierw zbladł na twarzy jak pergamin, a za chwilę poczerwieniał.
- Co to znaczy? Grozisz mi? — zapytał chłopak.
- Jedynie cię ostrzegam przed przykrymi konsekwencjami — odrzekła Laura. Po całym tym incydencie rozmowa znów się między nimi w ogóle się nie kleiła. Laura przypomniała sobie, wracając do domu, jak narzeczony wcześniej sam zaproponował jej i jej rodzicom, żeby pojechać we czworo do jego kuzyna — tego samego, który dwudziestego kwietnia się żenił. Wtedy jeszcze Patryk zamierzał  zaprosić go wraz z żoną na ich ślub kościelny. Dziewczyna ogromnie obawiała się spotkania oko w oko z obcymi ludźmi. Lękała się, jak zostanie przez nich odebrana. Jak się później okazało,  ku zaskoczeniu Laury i jej rodziców, młode małżeństwo było wobec nich wyjątkowo tolerancyjne. Oboje byli tego samego zdania, mówiąc prosto w oczy Patrykowi, aby dał spokój ludziom, bo z tego narzeczeństwa nic nie wyjdzie. Uważali, że Laura nie była dla niego. Nie wypadało im wprost,  bez ogródek powiedzieć to samo Laurze, ale można to było wyczytać z samego wyrazu ich twarzy. To dawało do myślenia. 

Po powrocie do Felina na Laurę czekał kolejny bardzo ciężki dzień, kto wie,  może najgorszy z tych wszystkich, które już przeżyła do tej pory, a może podobny do poprzednich.
Laura wróciła do domu z Patrykiem i rodzicami dość późnym wieczorem. Chłopak obawiał się jechać ostatnim autobusem do Świdnika i odwlekał to  jakby umyślnie, 
dlatego dziewczyna zaproponowała mu — zadzwoń do swojej mamy i powiedz jej, że jutro rano będziesz w domu. Jak zwykle odmówił stanowczym tonem i nie chciał posłuchać jej dobrej rady — nie!

Nazajutrz rano o godzinie ósmej, może nawet wcześniej, zadzwonił nagle telefon na biurku. Laura lubiła wcześnie wstawać, tak samo jak jej matka. Odebrała go kobieta. Telefonował ktoś z domu Patryka. Dziewczyna domyśliła się od razu,  kiedy matka przez słuchawkę odpowiadała — tak,  jest u nas.
- Patryk jeszcze spał, więc mama Laury odłożyła na bok słuchawkę i poszła do drugiego pokoju, żeby go obudzić. Chłopak, ubierając się pośpiesznie, wpadł na oślep do pokoju swojej narzeczonej, wziął do prawej ręki słuchawkę i się odezwał.
— Słucham. Do dziewczyny docierały odgłosy niosących się z dala słów, których nie była w stanie usłyszeć na odległość, więc tylko słyszała zdawkowe — tak, dobrze. 
Dziewczyna domyślała się, kto to może być.—
ze strony Patryka. Kiedy odłożył słuchawkę na widełki, wszedł na chwilę do kuchni i powiedział:
— Muszę jechać natychmiast do swojego domu. Przez napięte relacje rodzinne cały się trząsł i wszystko mu leciało z rąk.
- Śniadanie jest już gotowe  — powiedziała mama Laury, kręcąc głową.
- Nie, dziękuję,  ja naprawdę muszę wracać do siebie, bo inaczej przez moją matkę znowu państwo i Laura będziecie mieli  mnóstwo nieprzyjemności.
- To może chociaż napijesz się gorącej herbaty? —  nalegała kobieta.
- Nie, naprawdę nie mogę, przykro mi — odmawiał w dalszym ciągu Patryk.
Później wrócił do pokoju Laury, która nie dopuszczała jeszcze do własnych myśli faktu o ich rozstaniu. Ponownie zabrzmiał dzwonek z aparatu telefonicznego. Dziewczyna domyślała się,  kto to może być. Podniosła słuchawkę
— Tak,  słucham.  Usłyszała głos bardzo rozwścieczonej, młodej kobiety, która wręcz wrzeszczała na Laurę – ty zdziro, wchodzisz w życie Patryka z brudnymi buciorami!


czwartek, 6 lipca 2023

HISTORIA PEWNEJ ZNAJOMOŚCI rozdz. 25

 

- Ot  i wszystko, wiecie teraz, dlaczego dziś mnie tak poniosło — posmutniała Laura.
- Nie, to nieprawdopodobne — powiedział ojciec.
- Przecież sam pierwszy wciągnął cię i nas oboje w to zamieszanie związane z zaręczynami i ślubem. A teraz po narażeniu nas na koszty finansowe z powodu zakupu ślubnej biżuterii, i po tym, jak się zaangażowałaś  uczuciowo, nagle się wycofuje ? …
- To niemożliwe! — nie dowierzała matka dziewczyny.
- To pewnie typowy stres przedślubny twojego chłopaka, który każdy z nas przechodzi. Z tą różnicą, że Patryk przeżywa dość przedwcześnie ten stan i mocniej, niż ty podchodząc do tego z dystansem — przekonywała córkę.
- Oby to, co mówicie, sprawdziło się, ale ja jestem przygotowana z jego strony na najgorsze — odrzekła dziewczyna.
Tym razem małżeństwo wraz z Laurą podeszło do sedna sprawy bardzo poważnie. Obiecali jej, że nic nie zrobią wbrew jej woli, bez omówienia z nią i bez wyrażenia zgody na realizację swoich pomysłów. Zapewniali, że będą przyglądać się z boku dalszemu biegowi wydarzeń — temu, co przyniosą Laurze i Patrykowi kolejne powszednie dni. 

Los sprawił, że dziewczyna ponownie została poddana próbie wytrwałości. Pewnego popołudnia około godziny szesnastej, nagle w przedpokoju zadzwonił domofon. Laura z Patrykiem siedzieli w pokoju, a ojciec dziewczyny spał u siebie w drugim pokoju. Matka dziewczyny była w pracy. Patryk od razu zorientował się, kto to może być. Powiedział więc do Laury:
— Nie otwieraj, proszę, nikomu,  pod żadnym pretekstem. To z pewnością moja matka! Przyjechała, ale nie sama. 
— To być może lepiej, że wreszcie się odważyła na to spotkanie ze mną i moimi rodzicami. Dzięki temu może wyjaśni się  wiele bardzo istotnych dla nas obojga spraw, kiedy bliżej pozna mnie i moją rodzinę — uspokajała dziewczyna Patryka.
Chłopak był stanowczo przeciwny tej wizycie. A domofon coraz głośniej dzwonił raz po raz! Zbudził ojca Laury śpiącego w drugim pokoju.  Zaspany mężczyzna wstał i wyszedł ze swojego pokoju.
- Kto dzwoni? Dlaczego nikt nie otwiera? — spytał, ziewając.
- Dzwoni moja mama — odparł wystraszony Patryk.
-To trzeba jej koniecznie otworzyć  — powiedział mężczyzna, podchodząc do domofonu.
- Nie! Proszę tego nie robić — błagał go chłopak w przedpokoju. Skończyło się na tym, że mężczyzna otworzył im dwojgu drzwi wejściowe do klatki schodowej. Patryk uciekł do łazienki. Pojawiła się kobieta, podobne jak on nosząca okulary, o włosach koloru ciemny blond. Towarzyszył jej wysoki brunet.
- Dzień dobry, gdzie jest Patryk? — spytała ojca Laury. Mężczyzna wskazał kobiecie palcem na drzwi do łazienki, gdzie świeciło się światło przez mleczną szybę okienka. Zamiast przedstawić się, wtargnęli do pokoju jego córki. I rozglądając się wokół, zaczęli posądzać Laurę o rzeczy, których nigdy z pewnością by się nie dopuściła. 
Ojciec Laury, widząc, że robi się poważne zamieszanie w całym mieszkaniu, wyszedł po swoją żonę do pracy. Kiedy Patryk wyszedł z łazienki, usiadł na drugim fotelu obrotowym koło dziewczyny, chowając się za jej plecami. Dziewczyna czuła,  jak drżał cały ze strachu, milcząc. Nagle dziewczyna została poddana wielkiemu ogniowi pytań, jakby ich przyłapano w dwuznacznej sytuacji. Padały pod jej adresem różne wyzwiska. 
- Ty dziwko! Ty ladacznico!
- Co wy sobie wyobrażacie?!! — pytała obca baba.
- Czepiłaś się mojego syna, uwiodłaś go! Co ty sobie myślisz?! 
Na zmianę raz ona, raz jej towarzysz krzyczeli na Laurę, wytrząsając się nad dziewczyną. Biedna próbowała wszystkiemu zaprzeczyć, wszelkim zarzuconym jej czynom — nie zrobiłam nic złego! Wypierała się wszystkiego, ale nikt jej nie uwierzył. Oboje nie chcieli jej dopuścić do głosu. Nie miała szans na swoją obronę, 
dlatego płacząc, zwróciła się po cichu do Patryka:

— Jesteś dorosłym mężczyzną, powiedz, proszę,  cokolwiek na ten temat od siebie, wiesz najlepiej,  jaka jest prawda.
Chłopak z przerażenia odpowiadał dziewczynie zdawkowo: 
— Nie mogę się odzywać, sprzeciwiając się im obojgu, bo oberwę zaraz od tego faceta po gębie.
Laura, słysząc to, sięgnęła po słuchawkę, wykręciła bardzo drżącą ręką numer telefonu do pracy matki i poprosiła ją do telefonu. Kiedy matka odebrała, usłyszała płacz córki i rozpaczliwe powtarzanie:
— Nie jestem niczemu winna! To nieprawda!
- Mamo, nie pytaj teraz o nic, wróć jak najszybciej do domu.  Kobieta od razu zorientowała się, że coś się dzieje. Po kilku minutach rodzice wrócili do domu.
Matka Patryka powiedziała:

 - Wszystko, co mieliśmy oboje do powiedzenia,  już powiedzieliśmy. A ty natychmiast wstawaj i wracaj z nami do Świdnika! — rozkazała Patrykowi.
Kiedy chłopak wstał z fotela,  Laura zapytała go:
— Co teraz z nami będzie? Zrywamy z sobą? Jeśli tak,  to oddaj mi, proszę, w tej chwili złoty łańcuszek. Chłopak nie chciał zrywać zaręczyn z Laurą.
- Nie będziemy z sobą zrywać i nie zdejmę z szyi twojego łańcuszka z medalikiem — odmówił Patryk.
Matka Laury, aby złagodzić bardzo napiętą atmosferę w domu,  zaproponowała:
— To może niech nasze dzieci  się pożegnają sam na sam?
- Dobrze, Patryk za pięć minut masz być z nami, czekamy w samochodzie przed wieżowcem. Inaczej wrócimy tu jeszcze, ale z policją — powiedziała rozkazującym tonem głosu matka Patryka, po czym opuściła mieszkanie z towarzyszącym jej mężczyzną. Po ich odejściu Patryk i Laura rozpłakali się. To była pierwsza zapowiedź końca ich znajomości. Chłopak po tej niefortunnej wizycie swojej matki u dziewczyny, tym bardziej znikał z własnego domu w Świdniku, nie dając znaku życia. Jego rodzina znowu zaczęła podejrzewać Laurę, że to jej wina.
Dziewczyna mówiła mu, że to tylko pogorszy sytuację i jego relacje z matką i rodzeństwem, prosiła go, żeby zaprzestał tego raz na zawsze. Nie słuchał w ogóle tego,  co mówiła do niego, działał jakby w amoku.

Będąc jak zwykle na wsi u ciotki ze strony swojego ojca razem z Patrykiem i swoimi rodzicami, zauważyła, jak za jej ukochanym ugania się obca dziewczyna.
- Ciociu, kim jest ta dziewczyna?
-To córka sąsiada  — odrzekła ciotka.
Dziewczyna tak się ośmieliła, że chodziła za Patrykiem krok w krok, a nawet sama Laura zauważyła, że Patryk częściej znika z jej horyzontu widzenia. Pomimo że mama Laury robiła im wspólne kolorowe fotografie z aparatu fotograficznego FUJI w samochodzie. Laura nie czuła się już tak szczęśliwa, jak przed ostatnią kłótnią ze swoim chłopakiem i po wizycie jego matki z nieznanym jej mężczyzną około czterdziestki. Cały czas w umyśle dziewczyny pojawiało się przeczucie, jaki tym razem Patryk wykręci jej numer.

środa, 5 lipca 2023

HISTORIA PEWNEJ ZNAJOMOŚCI rozdz. 24

Podobnie postąpili rodzice Laury i sąsiedzi, rozmawiając z Patrykiem na ten sam temat i, co było w tym najdziwniejsze, każdy z nich z osobna, jak i wszyscy chórem powtarzali jednogłośnie chłopakowi słowo w słowo to samo, o czym wcześniej już mówiła mu dziewczyna.

Chłopak niestety był bardzo tchórzliwy z natury, był typowym maminsynkiem. W końcu ni stąd, ni zowąd po raz kolejny między młodymi wybuchła kłótnia. Patryk stanowczo oznajmił — nie znoszę bachorów! Jeśli jeszcze raz mi cokolwiek nadmienisz o tym cholernym ślubie, to wiedz o tym, że ostatni raz będziesz mnie widziała! — wrzeszczał na Laurę. Dziewczyna nie wierzyła w to, co ujrzała i usłyszała. Siedziała naprzeciwko niego, w końcu nie wytrzymała nerwowo, zamachnęła się ręką i przywaliła Patrykowi prosto w prawy policzek. Tak silnie aż z tego uderzenia prosto chłopakowi spadły z nosa okulary wprost na dywan.
- Wiesz, kim ty jesteś?! Nie zachowujesz się jak prawdziwy chłop, ale jak troczek od kalesonów!— Laura krzyczała ze łzami w oczach na swojego narzeczonego. Słysząc całą awanturę, jej rodzice przybiegli z kuchni do pokoju córki.
- Co się tu dzieje? O co tyle krzyku?— spytała mama dziewczyny. Patryk milczał, sięgając po swoje okulary z dywanu. Laura też nie wiedziała, co ma odpowiedzieć.
- Mamo, a ty się nie kłócisz z tatą?
- No wiesz, my jesteśmy tyle lat po ślubie — odparła zawstydzona kobieta.
- Ale wy dopiero przed ślubem, ledwie się poznaliście... To co będzie, kiedy się pobierzecie? Nie można podchodzić tak emocjonalnie, Lauro, do wszystkich spraw w codziennym życiu. Wspólne rozwiązywanie problemów zaczyna u was dopiero raczkować.
- Jak w ogóle dojdzie do ślubu, mamo — odpowiedziała córka.
- Jak to! Dlaczego tak sądzisz córeczko? — zaniepokoiła się matka dziewczyny.
- Bardzo państwa oboje przepraszamy, ale Laurę po prostu troszeczkę za bardzo poniosło. Postaramy się, aby to więcej się nie powtórzyło — zapewniał Patryk.
Kiedy ponownie zostali sami, Laura, starając się przybrać obojętny ton głosu, odezwała się do narzeczonego:
— Rób sobie, co chcesz, obiecuję ci na mur-beton, że już nigdy nie poruszę z tobą tematu ślubu. Będę milczeć jak grób! Jak sobie tego życzysz!

Po odjeździe chłopaka matka przyszła ponownie do dziewczyny. Laura była załamana, jak teraz z tego wybrnąć z podniesioną głową? Zastanawiała się nad tą kwestią w zaciszu domowym.
- Córeńko, o co tak naprawdę dziś między wami poszło?
- Co z tego, że ci powiem całą prawdę, jeśli uznasz to z własnego punktu widzenia za błahostkę niemającą najmniejszego znaczenia — odrzekła na odczepne matce.
- W ten sposób o mnie myślisz? — zapytała kobieta.
- Nie, mamo, ale sama przez tyle lat powtarzałaś mi, żebym samodzielnie sobie radziła, dlatego tak czynię, słuchając twoich rad. Ona jednak nie dawała za wygraną i próbowała nadal dociec sedna sprawy z zaistniałej i gwałtownej wymiany zdań między nią a jej narzeczonym. Dla świętego spokoju dziewczyna uznała wreszcie, że najlepiej będzie, kiedy sama zawczasu uprzedzi oboje rodziców, jak się mają obecnie sprawy między nią a Patrykiem, żeby nie byli zaskoczeni, rozczarowani i zawiedzeni, dowiadując się wszystkiego przypadkiem od samego jej narzeczonego.

— Mamo, tato jest mi trudno o tym mówić, ale im wcześniej, tym lepiej.
Patryk nie chce słyszeć o żadnym ślubie. Po prostu zmienił zdanie, nie chce się żenić, nie chce mieć dzieci i zażyczył sobie, abym nigdy więcej tego tematu z nim nie poruszała.

HISTORIA PEWNEJ ZNAJOMOŚCI rozdz. 23

Laura potrafiła bardzo dużo przebaczyć Patrykowi, patrząc na jego wybryki przez palce. Nie było takiego dnia, żeby dziewczyna nie narażała się na cierpienie i upokorzenie przez postępowanie chłopaka. To, co spotkało ją do tej pory, sprawiało, że powoli dziewczyna coraz bardziej zaczęła tracić cierpliwość. Coraz częściej chłopak wyprowadzał ją z równowagi. Jej tolerancja, jak i sterowanie przez rodziców, ich dominacja nad nią pogrążało dziewczynę w narzeczeństwie, które nie miało najmniejszych szans na szczęśliwy finał miłosny w związku małżeńskim. Jednak najgorsze było jeszcze przed Laurą, nie miała wprost zielonego pojęcia, co może ją jeszcze czekać.

Patryk nigdy nie miał własnego zdecydowanie męskiego zdania i nigdy nie był sobą, na skutek czego Laura była przez niego świadomie wystawiana do wiatru. Stale zmuszona, by walczyć o przetrwanie ich uczucia – jednocześnie za siebie i za niego – co okazywało się ponad siły biedaczki. Przed wyjazdem do domu ze wsi dziewczyna dowiedziała się, że ósmego czerwca wychodzi za mąż jej kuzynka Kamila. Miała dopiero osiemnaście lat, natomiast Laura była od niej sześć lat starsza. Kiedy rodzice dziewczyny pojawili się przy Fordzie ponownie, zaczęli dopytywać narzeczonych o konkretną datę ślubu kościelnego. W końcu Patryk nie wytrzymał naciskania na konkretną odpowiedź i odparł: — Laura i ja wybraliśmy na nasz ślub datę ósmego czerwca. Przyszli teściowie bardzo ucieszyli się z tego powodu.

—Co wolałabyś włożyć na własny ślub? Welon czy kapelusz z wielkim rondem? — spytała Laurę mama, zastanawiając się przedwcześnie, w czym będzie jej córce najbardziej do twarzy. Dziewczyna od zawsze w głębi duszy marzyła o bardzo długim welonie. Na pytanie kobiety ciężko westchnęła:

— Nie ma pośpiechu kupować mi wymarzonej białej sukni, welonu i dodatków. Może nie będzie ślubu. Sama wiesz, jaka jest sytuacja. To jeszcze nic pewnego na sto procent, że dojdzie do mojego małżeństwa z Patrykiem. Przede wszystkim wydaje mi się, że on, żeniąc się ze mną bez zgody swojej rodziny, będzie niestety zmuszony zerwać z nią kontakt. Po to, żeby właśnie nasze małżeństwo się utrzymało.
—Jak to? Dlaczego córciu? — zdziwiła się matka.
—Obserwując Patryka, niestety mam coraz większe wątpliwości.
O tym, co wywnioskowała Laura, koniecznie musiała bardzo poważnie porozmawiać z narzeczonym, ale on znów nie pojawiał się w pobliżu, ulotnił się nie wiadomo gdzie. Zniknął jak kamfora! Kiedy się spotkali, na początku nie wiedziała, jak do tej rozmowy zabrać się do tej rozmowy. Dziewczyna postanowiła zadać chłopakowi kilka istotnych pytań.
—Dlaczego tak długo się nie pokazywałeś ? Co się tym razem wydarzyło?
Patryk był przy niej jakby nieobecny duchem, ale ocknął się i zapytał:

— Coco?
—Pytałam, czemu cię tak długo nie było?

—Aaaa, przecież wiesz.
—Tak, wiem, jak bardzo przeżywasz konflikt z własną matką. Rozumiem, Patryku, jaki czujesz się rozdarty w życiu między dwoma bliskimi ci osobami — między mną a swoją mamą. Współczuję ci, kochany, z tego powodu, ale wiedz o tym, że jesteś już dorosłym mężczyzną. Musisz sam walczyć śmiało w życiu o to, czego pragniesz. Musisz być stanowczy i wiedzieć, czego chcesz naprawdę, a nie chować bez przerwy głowę w piasek. Bez twojej pomocy nic nie wskóram, choć naprawdę nieraz staram się z całych swoich sił. Posłuchaj mnie — w dalszym ciągu mówiła Laura.
Przed czy po naszym ślubie, niestety nic się nie zmieni w tej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Jestem tego pewna na sto procent! Uwierz mi, że naprawdę jest mi bardzo przykro z tego powodu, że musisz wybierać między dwoma kobietami. Nikt za ciebie tego nie rozwiąże tego problemu, tylko ty jesteś w stanie to zrobić, i tylko ty, jak zechcesz, to sam zrobisz, co uważasz.
—Nie, ty wcale… — przerwał Patryk.
—Nie przerywaj mi! Pozwól mi dokończyć to, co mam ci do powiedzenia. Dziewczyna, uciszając go, dłonią dotknęła jego ust.
- Niewykluczone, że dojdzie do tego, że będziesz zmuszony, przez zaistniały konflikt z rodziną, zerwać z nią definitywnie kontakt, żeby utrzymać związek ze mną po ślubie. Czy zniesiesz to? I jak sobie z tym poradzisz? Nie namawiam cię do tego, broń Boże! Niestety, musimy oboje wziąć to pod uwagę. Zdaję sobie sprawę, jaki to byłby dla ciebie wielki cios. Nie wystarczy się kochać, snuć razem plany, marząc, trzeba również wspólnie działać. Czy aby nie za dużo odpowiedzialności zwalasz na moje barki? Patryk milczał. Dopiero po dłuższej przerwie przemówił:
— Muszę się jeszcze raz nad tym dobrze zastanowić.
- Już dawno wszystko przemyślałam. Wtedy, kiedy proponowałam ci, żebyśmy pozostali przyjaciółmi. Pamiętasz? Teraz jest już nieco za późno na to, przynajmniej z mojej strony. Moi rodzice kupili nam ślubne obrączki, dla ciebie łańcuszek zaręczynowy, na co ty od początku najbardziej przecież nalegałeś. Nie ciągnęłam cię za rękawy na przymus do takich deklaracji. Moi rodzice trzymają już na podorędziu moją metrykę chrztu do ślubu.
Patryk dość dobrze znał najskrytsze marzenia Laury, bo dziewczyna pierwsza otworzyła się przed nim. Zawsze kiedy było im obojgu smutno i źle, Laura zabierała Patryka ze sobą w swój świat snów i pragnień. Wyjawiła mu nawet imiona ich przyszłych dzieci, mając nadzieję, że chłopak zrobi wszystko, co w jego mocy, by w przyszłości zrealizować te marzenia. Mnóstwo czasu przedyskutowali na ten temat, a najistotniejsze w tym było to, że Patryk pierwszy wielokrotnie poruszał poważne tematy z Laurą. Dziewczyna próbowała dodać swojemu narzeczonemu odwagi – tłumacząc, prosząc, grożąc – że jakby kiedykolwiek porzucił ją w takiej sytuacji, wszystkie jej marzenia obrócą się samoistnie w nicość, w zgliszcza i pustkę. W sercu zapanuje na wieczność samotność i czarna rozpacz. I nigdy więcej nie spojrzy już na żadnego z mężczyzn tak jak na niego. Kiedy Laura z powagą wypowiadała te słowa, Patryk, jak na ironię losu, śmiał się z tego. Był zdania, że robi z igły widły. Przeczucia Laury niestety były zawsze jak najgorsze, ale i intuicja również nigdy jej nie zawodziła.

poniedziałek, 3 lipca 2023

HISTORIA PEWNEJ ZNAJOMOŚCI rozdz. 22

Nagle powiedziała sama do siebie — Dlaczego tak długo go nie ma? Chyba nie strzeliło mu do głowy łapać stopa i zatrzymać pierwszy mijający go samochód, by pojechać z powrotem do Świdnika?

-Co ty mówisz?! To absurd! — odparła z niedowierzaniem matka Laury. Dziewczynie po zaręczynach z Patrykiem coraz częściej przychodziły do głowy przeróżne uporczywe myśli. Na szczęście zauważyła zbliżającego się w ich kierunku Patryka. Wsiadł z tyłu samochodu.
- Możemy jechać dalej — powiedział.
- Masz tę metrykę chrztu? — spytała Laura, odwracając się na moment do chłopaka.
- Tak, mam, bez problemu — odpowiedział jej, uśmiechając się, sięgnął do tylnej kieszeni.
Z jeansowych spodni wyciągnął białą kartkę i pokazał ją z daleka dziewczynie i jej rodzicom, trzymając w prawej dłoni, po czym schował ją z powrotem do tej samej kieszeni.
Ojciec Laury odpalił Forda i pojechali dalej.
Podróżując w dalszym ciągu, rozprawiali już o byle czym. Tylko Laura milczała, zastanawiając się, od czego zacząć z Patrykiem temat sam na sam odnośnie do ich ślubu, tak aby nie odczuł z jej strony narzucania się i ponaglania. Bardzo chciała to mieć już za sobą. Wiadomość o zamążpójściu Laury rodzina na wsi przyjęła z lekkim przymrużeniem oka.

Rodzice dziewczyny prawdopodobnie tego nie zauważyli, ale ona wyczytała to u każdego z osobna po wyrazie twarzy. Kiedy tak siedziała z narzeczonym na przodzie auta, podeszła do nich kuzynka Marta. Zapytała wprost od niechcenia:
— Kiedy zamierzacie się pobrać? Pytam, bo chciałabym zdążyć z prezentem ślubnym.
- Właśnie ustalamy konkretną datę naszego ślubu kościelnego — odparła na odczepne Laura, nie mając ochoty wdawać się z nią w dłuższą dyskusję na ten temat. Starsza od Laury kuzynka kontynuowała:
- Twoi rodzice właśnie pochwalili się nam, że się zaręczyliście. Pochwal się, Lauro, swoim wspaniałym pierścionkiem zaręczynowym. Laura nie zdążyła się jeszcze zorientować, co odpowiedzieć kuzynce, kiedy ta niespodziewanie chwyciła dziewczynę za prawą dłoń i przyciągnęła ją bliżej do siebie. Laura tego właśnie obawiała się najbardziej. Nie wiedziała przez chwilę, co jej na to odrzec. Spojrzała na swoje trzy złote pierścionki, które nosiła już od dawna — podarunki od rodziców. Jeden pierścionek był z rubinem, drugi z diamentem, trzeci z trzema diamencikami.
- O, przecież te wszystkie pierścionki masz już od dawna! — zauważyła Marta. Właśnie wtedy, kiedy Patryk powinien milczeć, wyprzedził narzeczoną z wypowiedzią:
— Ja mam zaręczynowy łańcuszek od Laury. Rozpiął kołnierzyk pod szyją i zza pazuchy wyciągnął go, pokazując dopiero co poznanej dziewczynie. Marta na widok złotego łańcuszka z medalikiem parsknęła śmiechem.
- To jakaś nowa moda? — zapytała, ironicznie spoglądając na Laurę, która ze złości i wstydu poczerwieniała na twarzy.
-Chwila, moment, to nie tak! — krzyknęła do kuzynki.
- Patryk wręczył mi złoty pierścionek. Kupił mi ten pierścionek, nie wiedząc o tym, że mam identyczny. Wybierał sam w sklepie złotniczym, bez mojej wiedzy i wedle własnego gustu. Przez Patryka była zmuszona okłamywać Martę. Kuzynka nie bardzo chciała dziewczynie uwierzyć, kiedy dziewczyna ponownie wyciągnęła do kuzynki prawą dłoń i wskazała na pierścionek z rubinem koloru biskupiego wpadającego w czerwień.
- Patryk ode mnie na zaręczyny otrzymał złoty łańcuszek–
Laura próbowała jakoś wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji, nie spodziewając się, że Patryk nachyli się i dotykając jej brzucha, pogłaszcze po nim dziewczynę. Marta, patrząc na to, znowu się uśmiechnęła.
- Jak tam rośnie maleństwo? — pytał narzeczony, odwzajemniając uśmiech. Laura jeszcze bardziej się wnerwiła się na niego, odpychając jego rękę. Wybuchła.
— Jak śmiesz?!
Po odejściu Marty Laura spojrzała na Patryka.
— Jak mogłeś mnie tak załatwić?
- Sama przecież uczyłaś mnie prawdomówności i uczciwości, więc nadarzyła się świetna okazja ku temu, żeby ci to zaprezentować. To właśnie wpoiłaś mi podczas tamtych długich rozmów — tłumaczył się Patryk.
- Nie, to nie był ku temu najlepszy moment! Są w życiu sprawy i sytuacje — taka, jak na przykład nasza, że zamiast mówić prawdę, trzeba ją przemilczeć. I właśnie temat naszych zaręczyn był taką sprawą. Sama poradziłabym sobie, wymyślając dobry pretekst na poczekaniu. A twoje zachowanie wobec mnie było nie na miejscu. Do tego zrobiłeś to kolejny raz! Moi rodzice również niczego nie przewidzieli, popełniając gafę. Miałam nadzieję, że chociaż jedno z was będzie bystrzejsze. Wracając jeszcze do tematu posiadania własnych dzieci, to zachodząc z tobą przed ślubem w ciążę, nie pobieralibyśmy się później z miłości i z własnej, nieprzymuszonej woli, jak to jest wypowiadane w przysiędze małżeńskiej przy ołtarzu, ale z konieczności. Z przymusu, rozumiesz? Czy byłoby ci przyjemnie wtedy, gdyby twoja rodzina za twoimi plecami szemrała, że złapałam cię na dziecko? Znowu między parą zapadła grobowa cisza.
Laura zdała się od samego początku jedynie na upływ czasu, tylko to było niezaprzeczalną gwarancją jej lojalności, uczciwości i niewinności.

środa, 28 czerwca 2023

HISTORIA PEWNEJ ZNAJOMOŚCI rozdz. 21

  Laura, zapoznając się z pomysłem swoich rodziców, westchnęła bardzo głęboko.
Przyznała im – Pomysł jest dobry! Jedynie co było nie na miejscu, żeby naciskać chłopaka na temat ślubu kościelnego. Dziewczynie się nie śpieszyło. Patryk przestał również nalegać co dalej... ale rodzice Laury nabierali wiatru w żagle i namolnie powracali do tematu o ślubie i o weselu. 
- Ok. spróbuję w delikatny i nierzucający się na pierwszy rzut oka sposób zagadnąć Patryka na ten temat, ale kiedy dam wam znać, od razu przedstawcie mu sami ten pomysł z datą 25 maja, który wypadał w sobotę. 
— Nie będzie żadnego problemu!!! — odrzekli chórem dziewczynie rodzice. 
Laura była od samego początku przeciwna temu, żeby przed ślubem cała rodzina poznała jej narzeczonego. Uważała, że na to jest stanowczo za wcześnie i przyniesie to jej, jak zwykle pecha. Stanowczo odradzała matce i ojcu pomysł z wybraniem się do każdego z krewnych ze swoim chłopakiem, ale ojciec ogromnie obstawał przy swoim. Był piękny słoneczny dzień, niedziela. Patryk bardzo chętnie przedtem zgodził się na wspólny wyjazd na wieś do rodziny dziewczyny, więc wyruszyli w czwórkę samochodem marki FORD — ORION w podróż. 
Laura siedziała w aucie, po prawej stronie obok ojca z przodu, a jej matka z tyłu po lewej stronie, obok kobiety siedział Patryk. Zbliżali się do dwupasmówki, mijając obrzeża miasta. Właśnie tutaj nawiązała się rozmowa powracająca, niczym bumerang na ten sam temat od pewnego czasu coraz częściej.
- Czy wyznaczyliście już datę waszego ślubu? — zapytał znienacka mężczyzna zza kierownicy. Patryk popatrzył na Laurę i odrzekł — jeszcze nie, proszę pana.
- Czas najwyższy o tym pomyśleć — nalegał tato Laury.
- Mamy w Biskupicach znajomego księdza, z którym porozmawiałoby się o tym, aby udzielił wam obojgu tego sakramentu. Na pewno zgodzi się, poznając całą waszą, obecną sytuację —   proponował ojciec dziewczyny.
Nagle Patryk poczuł się, jakby wpadł we własne sidła! Nie wiedział przez moment, co ma odrzec na pytanie i propozycję.
- To bardzo miło z państwa strony. Pomysł bardzo mi odpowiada, ale i tak mam problem z uzyskaniem swojej metryki chrztu. Najgorsze jest to, że moi rodzice ochrzcili mnie, w tamtejszym kościele, jak byłem mały i później już nigdy więcej nie miałem okazji tam być na nabożeństwie.
- A gdzie to jest? — spytał mężczyzna prowadzący Forda.
- Miejscowość nazywa się Kazimierzówka czy Kawęczyn jakoś tak, ale nie jestem pewien, nawet gdzie to jest... Chłopak starał się za wszelką cenę odstręczyć mężczyźnie od pomysłu spotkania się z księdzem.
- Wiem gdzie jest Kazimierzówka, zbliżamy się właśnie w tej chwili do tej miejscowości —   wskazał Patrykowi palcem, po prawej stronie mężczyzna przy kierownicy.
-  Miałeś na myśli z pewnością tylko ten kościół w tej okolicy.
- Tak to ten na pewno, bo przecież innego tu nie widać. — potwierdził Patryk.
- No to co? — zapytał ojciec Laury, hamując samochodem, spuszczając z gazu stopę. Zajeżdżamy tam, zaparkuję na kilka minut i my we troje tutaj na ciebie poczekamy, a ty idź i poproś księdza o swoją metrykę chrztu — ponownie nalegał, obstając przy swoim ojciec narzeczonej.
- Właściwie to nie wiem, jak mam się do tego zabrać — odrzekł niepewnie Patryk.
- Nie, najlepiej będzie, jak sam na sam porozmawiasz z tamtym proboszczem — odezwała się matka Laury.
Mężczyzna za kierownicą skręcił w prawo samochodem, zajechał pod kościół i zaparkował.
- To idź chłopcze śmiało! Odwracając  się do tyłu, żeby dodać chłopakowi odwagi. 
Patryk otworzył drzwi z prawej strony i powoli wyszedł z samochodu, maszerując w kierunku kościoła, spoglądał co chwilę na FORDA — ORIONA. Wielki brązowy kościół był ogrodzony dookoła czarnym żelaznym ogrodzeniem. Nagle schował się przed autem o kolorze szarego medalika po drugiej stronie kościoła, kombinując coś potajemnie. Tak naprawdę swoją metrykę chrztu wziął z sobą z domu. Z chrztem w Kazimierzówce, jak zwykle blefował przed ludźmi, których od samego początku wprowadzał w poważny błąd. Teraz zastanawiał się przez kilkanaście minut, jak wybrnąć z tym świstkiem papieru?! Laura co jakiś czas spoglądała nerwowo w prawą stronę, wyczuwając, że coś tu nie gra! Miała złe przeczucia, podejrzewała, że Patryk jak nie obecnie to wkrótce z pewnością ją porzuci bez słowa wyjaśnienia. Panicznie lękała się porzucenia z jego strony, jak nigdy przedtem w swoim życiu, gdyż dobrze wiedziała, że on pozbawił ją przyjaciół, znajomych, ich sympatii. Czekałaby ją wtedy smutna, okrutna samotność w czterech ścianach własnego pokoju. Głucha, pusta cisza! Po tym, jak krzyknął publicznie na CB-radiu do chłopaków, że ona spodziewa się jego dziecka. Czekałby ją wielki wstyd przed własną rodziną i pełna, niejedna beczka śmiechu ze strony wszystkich z faktu, że narzeczony pozostawia pannę młodą na ślubnym kobiercu, uciekając jej spod ołtarza. Laura była przekonana, że nie przeżyłaby tego!

Nieżyt dorosłości

  Nie każda matka jest matką. Nie każda miłość jest miłością macierzyńską, bo miłość Matki do dziecka bywa męczeńska. Można kochać nad ...