środa, 28 czerwca 2023

HISTORIA PEWNEJ ZNAJOMOŚCI rozdz. 21

  Laura, zapoznając się z pomysłem swoich rodziców, westchnęła bardzo głęboko.
Przyznała im – Pomysł jest dobry! Jedynie co było nie na miejscu, żeby naciskać chłopaka na temat ślubu kościelnego. Dziewczynie się nie śpieszyło. Patryk przestał również nalegać co dalej... ale rodzice Laury nabierali wiatru w żagle i namolnie powracali do tematu o ślubie i o weselu. 
- Ok. spróbuję w delikatny i nierzucający się na pierwszy rzut oka sposób zagadnąć Patryka na ten temat, ale kiedy dam wam znać, od razu przedstawcie mu sami ten pomysł z datą 25 maja, który wypadał w sobotę. 
— Nie będzie żadnego problemu!!! — odrzekli chórem dziewczynie rodzice. 
Laura była od samego początku przeciwna temu, żeby przed ślubem cała rodzina poznała jej narzeczonego. Uważała, że na to jest stanowczo za wcześnie i przyniesie to jej, jak zwykle pecha. Stanowczo odradzała matce i ojcu pomysł z wybraniem się do każdego z krewnych ze swoim chłopakiem, ale ojciec ogromnie obstawał przy swoim. Był piękny słoneczny dzień, niedziela. Patryk bardzo chętnie przedtem zgodził się na wspólny wyjazd na wieś do rodziny dziewczyny, więc wyruszyli w czwórkę samochodem marki FORD — ORION w podróż. 
Laura siedziała w aucie, po prawej stronie obok ojca z przodu, a jej matka z tyłu po lewej stronie, obok kobiety siedział Patryk. Zbliżali się do dwupasmówki, mijając obrzeża miasta. Właśnie tutaj nawiązała się rozmowa powracająca, niczym bumerang na ten sam temat od pewnego czasu coraz częściej.
- Czy wyznaczyliście już datę waszego ślubu? — zapytał znienacka mężczyzna zza kierownicy. Patryk popatrzył na Laurę i odrzekł — jeszcze nie, proszę pana.
- Czas najwyższy o tym pomyśleć — nalegał tato Laury.
- Mamy w Biskupicach znajomego księdza, z którym porozmawiałoby się o tym, aby udzielił wam obojgu tego sakramentu. Na pewno zgodzi się, poznając całą waszą, obecną sytuację —   proponował ojciec dziewczyny.
Nagle Patryk poczuł się, jakby wpadł we własne sidła! Nie wiedział przez moment, co ma odrzec na pytanie i propozycję.
- To bardzo miło z państwa strony. Pomysł bardzo mi odpowiada, ale i tak mam problem z uzyskaniem swojej metryki chrztu. Najgorsze jest to, że moi rodzice ochrzcili mnie, w tamtejszym kościele, jak byłem mały i później już nigdy więcej nie miałem okazji tam być na nabożeństwie.
- A gdzie to jest? — spytał mężczyzna prowadzący Forda.
- Miejscowość nazywa się Kazimierzówka czy Kawęczyn jakoś tak, ale nie jestem pewien, nawet gdzie to jest... Chłopak starał się za wszelką cenę odstręczyć mężczyźnie od pomysłu spotkania się z księdzem.
- Wiem gdzie jest Kazimierzówka, zbliżamy się właśnie w tej chwili do tej miejscowości —   wskazał Patrykowi palcem, po prawej stronie mężczyzna przy kierownicy.
-  Miałeś na myśli z pewnością tylko ten kościół w tej okolicy.
- Tak to ten na pewno, bo przecież innego tu nie widać. — potwierdził Patryk.
- No to co? — zapytał ojciec Laury, hamując samochodem, spuszczając z gazu stopę. Zajeżdżamy tam, zaparkuję na kilka minut i my we troje tutaj na ciebie poczekamy, a ty idź i poproś księdza o swoją metrykę chrztu — ponownie nalegał, obstając przy swoim ojciec narzeczonej.
- Właściwie to nie wiem, jak mam się do tego zabrać — odrzekł niepewnie Patryk.
- Nie, najlepiej będzie, jak sam na sam porozmawiasz z tamtym proboszczem — odezwała się matka Laury.
Mężczyzna za kierownicą skręcił w prawo samochodem, zajechał pod kościół i zaparkował.
- To idź chłopcze śmiało! Odwracając  się do tyłu, żeby dodać chłopakowi odwagi. 
Patryk otworzył drzwi z prawej strony i powoli wyszedł z samochodu, maszerując w kierunku kościoła, spoglądał co chwilę na FORDA — ORIONA. Wielki brązowy kościół był ogrodzony dookoła czarnym żelaznym ogrodzeniem. Nagle schował się przed autem o kolorze szarego medalika po drugiej stronie kościoła, kombinując coś potajemnie. Tak naprawdę swoją metrykę chrztu wziął z sobą z domu. Z chrztem w Kazimierzówce, jak zwykle blefował przed ludźmi, których od samego początku wprowadzał w poważny błąd. Teraz zastanawiał się przez kilkanaście minut, jak wybrnąć z tym świstkiem papieru?! Laura co jakiś czas spoglądała nerwowo w prawą stronę, wyczuwając, że coś tu nie gra! Miała złe przeczucia, podejrzewała, że Patryk jak nie obecnie to wkrótce z pewnością ją porzuci bez słowa wyjaśnienia. Panicznie lękała się porzucenia z jego strony, jak nigdy przedtem w swoim życiu, gdyż dobrze wiedziała, że on pozbawił ją przyjaciół, znajomych, ich sympatii. Czekałaby ją wtedy smutna, okrutna samotność w czterech ścianach własnego pokoju. Głucha, pusta cisza! Po tym, jak krzyknął publicznie na CB-radiu do chłopaków, że ona spodziewa się jego dziecka. Czekałby ją wielki wstyd przed własną rodziną i pełna, niejedna beczka śmiechu ze strony wszystkich z faktu, że narzeczony pozostawia pannę młodą na ślubnym kobiercu, uciekając jej spod ołtarza. Laura była przekonana, że nie przeżyłaby tego!

Brak komentarzy:

Nieżyt dorosłości

  Nie każda matka jest matką. Nie każda miłość jest miłością macierzyńską, bo miłość Matki do dziecka bywa męczeńska. Można kochać nad ...