wtorek, 27 czerwca 2023

HISTORIA PEWNEJ ZNAJOMOŚCI rozdz. 16

 

- Masz już kogoś? — nagle zapytał Mirek. Laura nie chciała złamać mu serca, udając, że to pytanie nie było skierowane do niej. Nie znosiła też kłamać, więc nic nie odpowiedziała.
- Powiedz mi, proszę, wprost, nie owijaj niczego w bawełnę! — nalegał chłopak.
Po dłuższej chwili Laura uznała, że jak powie chłopakowi prawdę, odczepi się od niej przynajmniej jeden z dwóch natrętnych adoratorów.
- Stanowczym tonem głosu odrzekła — tak, mam kogoś innego. Mirek osłupiał. Wstał z fotela i przed swoim odejściem powiedział tylko tyle — widzę, że nic tu po mnie, ale gdyby nie wyszło ci z tamtym, pamiętaj, będę nadal czekał na ciebie, wystarczy tylko jedno twoje słowo. Na biurku pozostawił swój numer telefonu.

- Do zobaczenia, Lauro.
Spojrzała na kartkę. Cyfry wskazywały na telefon komórkowy. Nie zwlekając, podarła ją od razu w drobny mak, z ulgą szepcząc do samej siebie — żegnaj, Mirku.
Tymczasem Patryk znów przypomniał sobie o Laurze. Jak go nie było, to nie było. Przepadł jak kamień w wodę. Natomiast gdy się pojawiał, to przesiadywał do późnej nocy w mieszkaniu dziewczyny, nigdy nie mówiąc nic swojej matce —dokąd jedzie, na jak długo i kiedy wróci. Laura domyślała się, że Patryk tak się zachowuje wobec swojej rodziny, więc nic dziwnego, że w domu nikt mu nie wierzył, traktując go jak smarkacza, a nie jak dorosłego mężczyznę. Niejednokrotnie dziewczyna przekonywała swojego chłopaka — weź do ręki, proszę, słuchawkę i zadzwoń do swojej mamy, powiedz po prostu: mamo, jestem u Laury. I wszystko będzie w porządku.
- Ok, nie martw się o mnie — odpowiadał Patryk.
- W porządku, nie musisz mówić swojej matce, że jesteś u mnie.
Dziewczyna za wszelką cenę usiłowała na wszelkie sposoby przekonać swojego chłopaka, aby spróbował odzyskać zaufanie swojej rodziny. Kiedy sama sięgała po telefon i podawała słuchawkę Patrykowi, on wyłączał telefon prosto z gniazdka. To pogarszało jeszcze sytuację i stawiało wręcz na ostrzu noża z powodu tego niefortunnego pomysłu Patryka z ciążą, zaręczynami i ślubem. Narażając wszystkich na przykre konsekwencje.
To była dopiero cisza przed burzą.

Podczas któregoś ze spotkań mama Laury nagle zapukała do pokoju córki.
-Wejdź, mamo, wejdź — odrzekła dziewczyna.
- Ja tylko na chwilkę do was. Wybieramy się oboje do jubilera. Dobrze, że jesteś Patryku. Chciałam poprosić cię, chłopcze. , żebyś podał mi palec serdeczny u prawej dłoni, chcę ściągnąć miarę. W zakładzie złotniczym zamówimy dla was ślubne obrączki. Chyba że rozmyśliliście się co do ślubu kościelnego? — zagadnęła kobieta, uśmiechając się żartobliwie do dziewczyny i chłopaka.
Laura nie odpowiedziała nic. Spojrzała tylko na Patryka, a on na nią. Chłopak odwzajemnił uśmiech. Wstał z fotela i podszedł do kobiety, wyciągnął prawą rękę i powiedział — ależ skądże! Nie rozmyśliłem się. Bardzo proszę. Podał serdeczny palec do przymiarki. Matka dziewczyny objęła palec nitką, zawiązała na supeł i nożyczkami obcięła końcówki nitki, po czym ściągnęła czarną nitkę z palca serdecznego chłopaka i wyszła z pokoju.

- Dziękuję pani — odrzekł Patryk.
Laura, patrząc na to, znów poczuła się postawiona przed faktem, wszyscy w jej imieniu uzgadniali i podejmowali ostateczną decyzję. Po raz kolejny poczuła się, jakby była przedmiotem. Małżeństwo udało się do zakładu złotniczego, wrócili po upływie pół godziny z zakupionymi obrączkami i złotym łańcuszkiem z medalikiem matki boskiej. Rodzicom jedynaczki nie wystarczyło pieniędzy na złoty naszyjnik z serduszkiem. I tak liczyli się wkrótce z bardzo dużymi wydatkami związanymi z kosztami wesela córki.
Nie mogli liczyć na pomoc ze strony przyszłego pana młodego. Po powrocie od jubilera zastali jeszcze Patryka u boku Laury.
- O, jak to dobrze, że jeszcze jesteście oboje! — zawołał ojciec z przedpokoju, odsłaniając harmonijkowe drzwi do pokoju dziewczyny. Matka przyszłej panny młodej wyciągnęła z czarnej torebki małą białą papierową torebeczkę, podeszła do dziewczyny i chłopaka.
- To są wasze ślubne obrączki, przymierzcie je. Jak któraś okaże się zbyt ciasna albo za luźna, to od razu mi powiedzcie. Oddam je do poprawki — zaproponowała.
Obrączki pasowały. Rodzice nie zdradzali się z tym, że mają także złoty łańcuszek. To miała być niespodzianka zarezerwowana na odpowiedni czas. Patryk zaczął zastanawiać się nad konkretnym terminem zaręczyn.
- Odpowiadałby ci, Lauro, na przykład ósmy maja? To taki piękny miesiąc. Miesiąc zakochanych! Zdaje się, wypada w sobotę? — zapytał chłopak.


Brak komentarzy:

Nieżyt dorosłości

  Nie każda matka jest matką. Nie każda miłość jest miłością macierzyńską, bo miłość Matki do dziecka bywa męczeńska. Można kochać nad ...