wtorek, 27 czerwca 2023

HISTORIA PEWNEJ ZNAJOMOŚCI rozdz. 18

- Sam wpadłem na pomysł, żeby kupić złoty łańcuszek zaręczynowy dla Patryka od ciebie — wyznał ojciec.
- Widzisz, kupując dla was ślubne obrączki u jubilera, myśleliśmy również o prezencie dla ciebie,  Lauro, na imieniny. Wiemy, że marzyłaś o złotym naszyjniku z serduszkiem, ale zabrakło nam niespodziewanie pieniędzy na właśnie taki i udało nam się kupić inny. Matka dziewczyny wyciągnęła z papierowej torebeczki złoty łańcuszek z medalikiem.
- Ten jest również bardzo piękny — odrzekła Laura.
- Bardzo dziękuję wam obojgu — dziękując, przyjrzała mu się bardzo uważnie. Ucałowała rodziców, jednocześnie mocno ich ściskając.
- Bardzo się cieszymy, że jesteś z niego zadowolona. Możesz się dziś zaręczyć z Patrykiem. Ten łańcuszek jest zamiast pierścionka zaręczynowego, na który nie stać obecnie twojego chłopaka. Mamy nadzieję, że Patryk tuż po waszym weselu nadrobi zaległości i kupi ci ten pierścionek,  którego dzisiaj nie dostaniesz od niego.  Ojciec wydusił z siebie wszystko, co miał do powiedzenia jednym tchem.  Laura pokręciła przecząco głową.
- Nie, to nie jest dobry pomysł! W ten sposób poniżę się przed Patrykiem, przed wami i babcią, narzucę mu swoje serce. Kiedy otrzyma ode mnie łańcuszek zaręczynowy... wierzę, że kupił mi jakiś srebrny pierścionek zaręczynowy na dzisiejszą okazję. 
- A jak nie kupił żadnego, co wtedy będzie, córeczko? — spytała matka.
- Posłuchaj, kiedy założysz Patrykowi ten łańcuszek na szyję, to ten gest zwiąże was ze sobą jeszcze bardziej. Wtedy, choćby cały świat się walił  i wszyscy chcieli was rozdzielić definitywnie,  to nikomu się to nie uda. Patryk doceni to i jeszcze bardziej będzie do ciebie przywiązany – emocjonalnie i fizycznie. Wkrótce się przekonasz, że nie będzie miał śmiałości zostawić cię przed i po ślubie, bo ten łańcuszek będzie symbolem waszej miłości — przekonywał córkę w dalszym ciągu ojciec.
- Ależ tatusiu, tak nie wypada! Ja w ten sposób nie chcę!
- Wypada, wypada, moje dziecko. Znaleźliście się w wyjątkowo nieciekawym położeniu — wtrąciła się matka.
Nagle zadźwięczał domofon w przedpokoju. Mężczyzna podbiegł do niego i chwycił za słuchawkę. 
— Słucham.  Już ci otwieram,  mamo.
To Laury babcia Laury. Po chwili staruszka pojawiła się w progu.
- Dzień dobry, jestem, jak obiecałam. Wszyscy są już w komplecie? Rozglądając się dookoła i widząc tylko ich troje, znów zaczęła podejrzewać całą trójkę o głupi żart.
- Nie, babciu,  jeszcze nie jesteśmy w komplecie, czekaliśmy właśnie na ciebie  i wciąż czekamy na Patryka — zawołała do niej na powitanie wnuczka.
- Jak to, a z rodziny Patryka nikogo nie będzie na zaręczynach? Dlaczego? — zapytała starsza kobieta.
- Jest sierotą i nie ma rodziców? — dociekała starsza kobieta. 

- Widzisz,  babciu, sytuacja jest nietypowa — próbowała wytłumaczyć jej wnuczka na poczekaniu.
Przerwał jej ojciec.  

— Nie będziemy nic córko ukrywać przed babcią.

- Mianowicie, o co chodzi? —  staruszka nadal wnikliwie zadawała pytania wszystkim wokół.
- Otóż rodzice i rodzeństwo narzeczonego Laury bardzo sprzeciwiają się ich przyszłemu małżeństwu. Dlatego jesteśmy zmuszeni na prośbę Patryka, utrzymywać przed nimi w sekrecie ten fakt, że dziś właśnie mają się zaręczyć,  i to, że wkrótce dojdzie do ich ślubu kościelnego. Patryk od prawie miesiąca spotyka się ze mną potajemnie przed swoją rodziną — wtrąciła dziewczyna.
- Nie próbowaliście jakoś na spokojnie, wspólnie z rodzicami chłopaka porozmawiać o tym, dlaczego są przeciwni zawarciu tego ślubu przez młodych? — staruszka jeszcze gorliwiej dociekała, gdzie jest pies pogrzebany... 

- Owszem, mamo, rozmawiałam przez telefon z matką Patryka, zapraszałam ją nawet z mężem do naszego domu. Ona ma zapisany nasz dokładny adres i numer telefonu, ale jak do tej pory, nikt z nich nie zadzwonił ze Świdnika, ani nie raczył przyjechać, po to choćby,  żeby poznać nas i Laurę   — odrzekła jej synowa.
- No to rzeczywiście macie twardy orzech do rozgryzienia — teściowa przyznała rację. Nie podoba mi się to, że aż tak daleko zabrnęliście w tym wszyscy czworo. I co najgorsze, nie zanosi się w ogóle na to, że będzie lepiej, tylko na to, że jeszcze gorzej. No ale to sprawa Laury i Patryka, daj Boże, aby moje złe przeczucie wcale się nie sprawdziło.

Babcia Laury, mówiąc to, złożyła dłonie jak do pacierza, wznosząc na moment swój wzrok ku górze. Po tej rozmowie wreszcie zadzwonił ponownie domofon.
- O,  to już na pewno Patryk! — wykrzyknęła dziewczyna. Tym razem domofon odebrała jej mama. 

— Tak, otwieram. Patryk wsze do środka dość poirytowany. Jakby czegoś się obawiał, być może, że za moment coś złego się może wydarzyć.  Przywitał się w pokoju.
- Babciu,  pozwól, że przedstawię ci mojego narzeczonego – odezwała się Laura. Narzeczony  lekko  ukłonił się starszej kobiecie w bordowej rozszerzanej sukience i w różowym zapinanym swetrze. Na głowie miała przezroczystą białą chustkę w czerwone kwiaty. Była raczej niska, na stopach miała brązowe kapcie.
– Bardzo mi miło  panią poznać, nazywam się Patryk Kryszak. Przedstawił się,  jak zwykle, całując starszą kobietę w prawą dłoń.
- Jestem babcią Laury,  jak dotąd ostatnią  — odrzekła kobieta z nutą ironii w głosie.

Brak komentarzy:

Nieżyt dorosłości

  Nie każda matka jest matką. Nie każda miłość jest miłością macierzyńską, bo miłość Matki do dziecka bywa męczeńska. Można kochać nad ...