środa, 28 czerwca 2023

HISTORIA PEWNEJ ZNAJOMOŚCI rozdz. 20

 

- Jak chciałaś na samym wstępie, mamy teraz mnóstwo czasu na bliższe poznanie się — odrzekł Patryk.
Laura, siedząc obok niego, na fotelu obrotowym, pierwszy raz przytuliła do niego głowę i spojrzała mu prosto w twarz. Szkła kontaktowe w okularach narzeczonego bardzo pomniejszały mu oczy. Dziewczyna uprzytomniła sobie, że znają się już od miesiąca, a jak dotąd nie widziała Patryka bez okularów.
- Dlaczego mi się teraz tak bacznie przyglądasz? — zapytał Patryk. Laura uśmiechnęła się do niego.
- Ściągnij, proszę, na chwilę te druciane okulary.
- A to dlaczego? Przecież wiesz, że bez nich na nosie, widzę tyle, co kret  zdziwił się nagle chłopak.
- Chcę ujrzeć choć na chwilę twoje oczy. Do tej pory jeszcze nie widziałam ich z bliska. Nie odmawiaj mi tego, proszę — błagała Laura.
- No nie wiem... — zawahał się.
Dziewczyna uniosła do góry prawą dłoń, dotykając delikatnie paskudnych okularów Patryka, i powoli mu je zdjęła. Oczy chłopaka były duże, brązowe, z długimi podkręconymi do góry rzęsami. Ponownie na ustach Laury zagościł promienny uśmiech. Za moment Patryk szybko odebrał jej swoje okulary z prawej ręki i założył je z powrotem na nos.
- Z czego się śmiejesz?— zapytał z niepokojem.
- Masz piękne oczy i typowo dziewczęce, wiesz o tym? — wyznała Laura.
- Co takiego? ! Ja mam być podobny do dziewczyny?! — zapytał z niedowierzaniem Patryk.
- Nie, nie to miałam na myśli, powiedziałam tylko, że masz bardzo piękne, delikatne oczy, z długimi rzęsami. Bardzo mi się podobają.
- Teraz to mnie jawnie w żywe oczy bujasz — zarzucał jej narzeczony.
- Mówię prawdę, uwielbiam tak piękne oczy jak twoje — powtórzyła Laura.
- Skoro tak twierdzisz, to teraz jakoś mi to musisz udowodnić. Objął dziewczynę ramieniem.
- Nie wiem, jak mam to zrobić. Nie wystarczy ci, że mówię o tym szczerze? — pokręciła głową.
Nagle poczuła jego opuszki palców na swoim podbródku. Tyle razy wyznawał jej swoją miłość, a ona nie była pewna, czy mówił prawdę. Zapewniał ją o tym niemal codziennie. Ogromnie pragnęła w głębi swojego serca i duszy, przekonać się o tym. Patrząc, jak Patryk zbliża swoje usta do jej ust, w głowie przemknęła dziewczynie pewna myśl
— może, jak pozwoli się mu pocałować, to przekona się o tym, że jego miłość jest prawdziwa. Z drugiej strony ogromnie obawiała się, że Patryk, czując, jak drżą jej usta i całe ciało, domyśli się czegoś, czego by nie chciała. W końcu byli już po zaręczynach, na Patryka szyi zawieszony był symbol skrywanego, jak dotąd, zadurzenia się w nim. Stało się! Ich usta splotły się z sobą, ale Laurą nadal miotały jednocześnie przeróżne odczucia i myśli. Czuła ciepło warg i delikatny oddech Patryka. Napawał ją dziwny niepokój i wątpliwości. Czy aby ostatnie wydarzenia dotyczące znajomości nie przybrały zbyt intensywnego i błyskawicznego tempa? Dochodziła do wniosku, że nie jest to to, czego oczekiwała. Patryk nie jest jej jedyną miłością życia, nie jest tą, na którą czeka. Nagle podniosła prawą dłoń i zbliżyła do twarzy chłopaka, odchylając lekko w tył swoją głowę. — Nie, Patryku, wystarczy!
- Co się stało? — zapytał zaskoczony chłopak.
-Nie, nic się nie stało, ale obok jest moja rodzina i przypadkiem mogłaby nas na tym przyłapać. Wiesz, nie chciałabym się przed własnymi rodzicami czy babką tłumaczyć jak smarkula, tuż po naszych dzisiejszych zaręczynach. Po prostu byłoby mi bardzo głupio. Patryk, słuchając tych słów, uśmiechał się pod nosem. Prawda jednak wyglądała zupełnie inaczej z perspektywy dziewczyny. Patryk był święcie przekonany, że jest bardzo bliski jej sercu i że Laurze coraz bardziej na nim zależy. Natomiast ona niestety nadal nie była przekonana stuprocentowo, czy on ją tak bardzo mocno kocha, jak powtarzał jej i jej rodzicom w nieskończoność. Odkąd oboje przypieczętowali rodzące się między nimi uczucie, Patryk, spotykając się z Laurą, zaczął wyraźnie unikać rozmów na temat wyznaczenia konkretnej daty ślubu kościelnego. Dziewczyna czuła się przez to bardzo niezręcznie, bo kiedy odjeżdżał do Świdnika, rodzice wciąż dopytywali się uporczywie córki o szczegóły dotyczące ich wesela. Laura tłumaczyła im, że nie wypada jej jako pierwszej zacząć rozmowę o ślubie z chłopakiem, z którym dopiero co się zaręczyła i że zna go zaledwie miesiąc. 
- Mamo, zrozum, nie chciałabym się narzucać Patrykowi. I tak otrzymał ode mnie złoty łańcuszek z okazji zaręczyn. Sądzę, że jak jest domyślny, to powinno go to do czegoś zobowiązać.
- Masz rację, córeczko, ale widzisz, ja i ojciec mamy jeszcze trochę oszczędności. Trzeba będzie kupić ci jakąś suknię ślubną, wypada też ubrać twojego przyszłego męża w ślubny garnitur na nasz koszt. Skoro to ma być cichy ślub kościelny, w tajemnicy przed rodziną Patryka, w kościele przy zamkniętych drzwiach i w bardzo wąskim gronie osób — zapłacenie za wszystko księdzu i organiście w kościele, uroczysty obiad dla gości weselnych i tak dalej, będzie na koszt rodziców panny młodej.

–Rozmawialiśmy na temat waszego ślubu kościelnego — wtrącił ojciec, właśnie tuż po waszych zaręczynach, w drugim pokoju. No i wpadliśmy na pomysł, że może dwudziesty piąty maja... Wiemy, że w tym miesiącu młode pary się nie pobierają, ale ten miesiąc pasowałby dla zmylenia rodziny Patryka. Ślubu udzieliłby wam znajomy ksiądz na wsi w Biskupicach.

- Co wy, spadliście z konia? — nie dowierzała własnym uszom Laura.
- Który ksiądz złamie przyjętą od zawsze tradycję? — spytała dziewczyna.
-Znamy bardzo dobrze tego księdza, na widok pieniądza na wszystko przystanie. Którejś soboty czy niedzieli pojechałoby się na wieś, przedstawiłoby się księdzu waszą bardzo zawiłą sytuację i na pewno nie będzie z tym problemu — pocieszał dziewczynę ojciec.

Brak komentarzy:

Nieżyt dorosłości

  Nie każda matka jest matką. Nie każda miłość jest miłością macierzyńską, bo miłość Matki do dziecka bywa męczeńska. Można kochać nad ...