piątek, 30 sierpnia 2024

Pierwszy raz

 

Wiedziałam, że to Ty

nikt inny

To nie był sen a fakt

czułam że bardzo

Pragnę smaku ust Twoich

by rozkwitnąć

W Twoich objęciach

stać się kobietą

Tylko dla Ciebie

po raz pierwszy

Darując Ci

dowód miłości

W poświacie księżyca

i blasku gwiazd

To nie złudzenie

być Twoją jedną jedyną

A przeznaczenie

miłością Twojego życia


czwartek, 29 sierpnia 2024

Nikt tylko Ty

 

Nikt nie obłoży lodem

Żaru mojej miłości w sercu

Ani nie ostudzi chłodem

Jedynie zamieni krople krwi

W poranną płaczu rosę

Nikt mnie nie uwolni

Od kochania Cię

Ani nie skradnie Ci

Serca należącego tylko

Do Ciebie

Nikt poza Tobą

Nie tknie ust moich

Róży Płatków

wtorek, 27 sierpnia 2024

Dzień pełen nadziei

 

Dzień pełen nadziei

Wszystko może się zmienić

Jedno nie traktuje

Drugiego jak wroga


Każde z nas stara się być

Najlepsze w dniu pełnym

Radości bez win i grzechów

W bagażu zgromadzonym


Z doświadczeń życiowych

Pragnie przybliżyć się do Boga

Zapomina się o gniewie

Nienawiści i o tym co jest


Drzazgą w duszy tkwi

I bardzo boli w sercu

W dzień powszedni

W święta kiedy szatan

Karmi pychą i nienawiścią

Czarna róża

 

Czarna róża niczym wdowa

Rozkwitała smutno w ogrodzie

Wyróżniała się od innych róż

Pięknem mroku w trwodze


Nie zabiegał nikt o jej względy

Czarna róża w młodym wieku

Umierała gubiąc zwiędłe listki

Przekwitając czekała na pieszczoty


Tak i dusza ludzka obumiera

W samotności bez kontaktu

Z żywą osobą bardzo cierpiąc

Taki to morał z tej bajki

Napisany w tym wierszu

sobota, 24 sierpnia 2024

Mój przyjaciel

 

Była u nas czarna, mała suczka wabiła się Muszka. Problem, jaki z nią był to taki, że lubiła wypijać kurze jajka. Muszka wcześniej była u babci i dziadka, później mama wzięła ją do siebie. Raz pewnego wieczoru jak wróciłam z mamą do domu, od grabionego siana, zastałyśmy Muszkę leżącą pod stołem w kuchni. Przez chwilę przeraził nas ten widok, bo suczka pod stołem leżała i ciężko oddychała. Wychodząc z domu mama, postawiła na stole dużą miskę kurzych jajek. Była przekonana, że suczka jest na podwórzu. Okazało się inaczej, Muszka spała pod łóżkiem i przez chwilę nieuwagi mama zamknęła ją w mieszkaniu. Zanim zdążyłyśmy, wrócić z pola było już po wszystkim. Miska stała pusta na stole wokół było pełno skorup. Nie dowierzałyśmy własnym oczom, że taka mała suczka rasy kundelka mogła wszystkie jajka powypijać. Najbardziej wystraszyła się mama stanem Muszki, bo spodziewała się lada moment pierwszych szczeniąt. Była zła na nią za wypicie jajek i cały z tym związany bałagan, ale nie mogła jej ukarać za to, co zrobiła — w gruncie rzeczy Muszka już była ukarana, nie mogąc się ruszyć. Choć byłam temu przeciwna, mama i tak oddała, naszą suczkę dalekiemu znajomemu. Posępnie i pusto, było mi bez psa w domu, bo Muszka, choć psociła, była fajna. Znajomy mamy przyobiecał, że jak oszczeni się suczka, to jednego szczeniaka z miotu dla mnie zostawi. Nie mogłam się już doczekać... Gdy liście pożółkły i przybrały pierwsze pastele, moja mama odwiedziła znajomego. Muszka karmiła przy sobie dwójkę szczeniąt. Jeden z nich był taki sam jak ona — cały czarny. Tym bardziej nie mogłam, doczekać się jak zacznie samodzielnie jeść. Nie dałam mamie chwili wytchnienia, więc sięgnęła po rower i pojechała dla mnie po małego pieska. Malutka czarna kulka, był taki śliczny, bezbronny i mieścił się w dłoni. Mama nie była z siebie zadowolona, że posłuchała mnie, bo piesio dopiero co zaczynał, patrzeć na świat. Nie miał zębów i nie jadł samodzielnie. Maluch bez matki cały czas piszczał z głodu. Mama miała już go odwieźć do suczki, bo smoczek z butelką na nic się zdawał. Aja uparłam się, że sama go wykarmię i wychowam. Nalałam w mały spodek ze szklanki mleka, umoczyłam w nim palec wskazujący i przytknęłam małemu psiakowi do pyszczka. Długo się patrzył na mnie, nie pojmując, o co mi chodzi. Głód jednak nie dawał za przegrane i potrzeba jedzenia okazała się silniejsza, więc zmusiła go do nauki picia mleka z małego szklanego spodka. Mały przyjaciel zaufał mi na tyle, że najpierw ssał mojego palca wskazującego umoczonego w mleku, a później zaczął pić mleczko ze spodka. Wpadłam na pomysł, żeby mu przecierać pyszczek umoczonymi w mleku palcami. Bobek oblizywał się coraz częściej i częściej aż zaczął samodzielnie pić ze spodka mleko. Po dwóch dniach pojawił się u nas znajomy — był ciekawy, czy mały ssał przez smoczek mleko z butelki. Bobek pił mleko i rósł w oczach jak na drożdżach. Kiedy miał już zęby jadł wszystko, co mu dałam. Zjadał nawet cebulę i kiszonego ogórka z mojej ręki. Spał na grzbiecie tak, jak ja pod kołdrą. Mama przyniosła od sąsiadki, nową czarną poduszkę z białym łabędziem, dla Bobka na legowisko. Bobek obwąchał, całą poduszkę przyglądając się bacznie. Warcząc, rozszarpał ją w strzępy. Jakby tego było, mało obraził się, na mamę unikając kontaktu z jej wzrokiem. Po jakimś czasie mama musiała kupić Bobkowi białą poduszkę. Im był starszy, tym bardziej zadziwiał mnie i wszystkich, którzy go obserwowali. Był mądrym i inteligentnym psem, choć zwykłym kundlem. Potrafił wykradać mi cukierka w papierku, z koszyka zjadając go — oddawał mi papierek do ręki. Mój pies nie musiał, być przez nikogo tresowany. Sam zaskakiwał mnie i innych wokół swoimi pomysłami i umiejętnościami. Miałam, wtedy osiem może dziewięć lat. W domu była też szarobura kotka Murka. Nie miałam zbyt częstego kontaktu z innymi dziećmi, ale za to miałam obok siebie dwójkę nierozłącznych, czworonożnych przyjaciół. Murka i Bobek zawsze dotrzymywali mi, towarzystwa jak mamy nie było w domu, która zwykle jeździła na zakupy szkolnym autobusem. Rano przed ósmą wyjeżdżała, z przystanku i wracała tym samym autobusem około piętnastej. Czasami dopadały mnie chwile smutku, przez które samotnie płakałam w domu. Bobek obserwując mnie płaczącą, najpierw wył, żałośnie solidaryzując się, ze mną w rozpaczy. Babcia, słysząc, nas w duecie za ścianą wpadała niespodziewanie i pytała się: — co tu się dzieje?! Później wielokrotnie wykorzystywałam to, żeby się pośmiać, udając, że płaczę, żeby Bobek powył. Bywało i tak, że żałosny skowyt Bobka nie pomagał mi w płaczu. Bobek groźnie warcząc, szczekał na kotkę, a ona prykając, wystawiała na niego swoje ostre pazurki. Mój pies biegał, za kotką poszczekując, a Murka skakała po storach i firankach na oknach. Podświadomie byłam przekonana, że jedno, drugiemu krzywdy nie zrobiłoby nigdy. Pies i kotka lubili się na co dzień. Miałam z tego niezły ubaw po same pachy. Bobek nie odstępował, mnie o krok był wpatrzony, we mnie jak w obraz. Ogromnie to mnie bawiło. Nie wymagał ode mnie, żebym z nim wychodziła na spacery. Wystarczyło Bobkowi to, że otworzyłam mu drzwi na dwór. Wyskakiwał na podwórko, załatwiając potrzeby fizjologiczne i jeszcze szybciej wracał do mnie z powrotem. Nikt go tego nie nauczył. Kiedy jeździłam, z mamą na wodne masaże do miasta Bobek kładł się na łóżko i wiernie czekał. Na mój powrót do domu. Z jego czarnych małych ślepi spływały łzy. Po powrocie do domu mój mały przyjaciel, na widok mnie oszalał. Zrywał się nagle z łóżka i biegał jak opętany wkoło po całym mieszkaniu. Kiedy leżałam na łóżku, przybiegał do mnie i skakał mi przednimi łapkami na czoło. Po czym w drugą stronę robił, szybkie okrążenie po całym mieszkaniu. Po jednym albo dwóch okrążeniach wskakiwał, ponownie na łóżko i lizał moje stopy po ściągnięciu obuwia i skarpet. I ponownie biegł w drugą stronę, ile sił w łapach wkoło mieszkania. To był Bobka taki stały rytuał. Kierowca, który nas przywoził, do domu nadziwić się nie mógł, co ten pies wyprawiał! Bobek, przede wszystkim nie dawał nikomu ruszyć żadnych moich rzeczy. Tym bardziej nie pozwalał nikomu obcemu zbliżyć się do mnie ani się dotknąć do mnie. Zagryzłby, rozszarpał na kawałki z wściekłości. W takiej akcji Bobkowi z wściekłości zzieleniały i świeciły oczy. Pewnego dnia przyjechał do nas dziadek rowerem. Chciał zabrać mnie do siebie na kilka dni rowerem. Bobek wskoczył na przód kierownicy i pojechał z nami. Ucieszyłam się na samą myśl, że pobędę u dziadka z pieskiem, ale Bobek odprowadził nas i niewiele zwlekając, wrócił przez pola polną drogą do mojego domu rodzinnego. Nie przypuszczałam, że po raz ostatni w życiu widziałam na oczy przyjaciela. Po powrocie od dziadka do domu, Bobka już nie było. Moja mama milczała. Babcia odważyła się, powiedzieć mi, że Bobek biegł na szosę i został śmiertelnie potrącony motorem przez kolegę mojego ojca. Długo nie mogłam, sobie darować, że pozwoliłam Bobkowi samotnie wracać do domu — półtora kilometra polną drogą. . Moja rozpacz nie znała granic, nie mogłam się pogodzić ze stratą psa, którego sama odkarmiłam i wychowałam, kiedy był bezbronnym szczenięciem. Niejednokrotnie przyłapywałam się, na porównywaniu wszystkich psów z Bobkiem i co najgorsze w tym było to, że żaden z nich nie dorównywał, mojemu przyjacielowi o jotę. Pozostały tylko wspomnienia z dzieciństwa, które z czasem sprawiły, że nie mam żadnego psa, bo jestem z góry przekonana, że już takiego przyjaciela nigdy nie będę miała i nie spotkam już, jakim był mój Bobek. Taki przyjaciel zdarza się jeden na milion.

wtorek, 20 sierpnia 2024

w zasięgu ręki

 

zamknij mnie w ramionach

zabierz do marzeń przestworzy

wypełnij miłością każdą myśl

oddam serce Ci w darze


wianuszkiem opleć pocałunków

rumieńcem spłynie nieśmiałość

czynami rozwiej wątpliwości

pragnę miłości w zasięgu ręki


piątek, 16 sierpnia 2024

Jesteś moim cudem

 

Wiatr potargał niesfornie burzę włosów.
Spojrzenie się zaostrzyło w oczach błysk.
Serce mocniej zabiło na znak, że to miłość.
Spąsowiały bardziej tulipany w wazonie.

Zamiast Ciebie zapach w powietrzu się unosi.
Pieści na odległość swym bycia urokiem.
Do ich płatków się tulę zamykam powieki.
Tęsknię za czymś, czego było kiedyś mi brak.

Melodia w przestrzeni rozmywa nostalgię.
Z myślami o Tobie białego walca tańczę.
Gubiąc pereł korale wilgotne od życia pożogi.
Gdy jesteś przy mnie wierzę w cud!



poniedziałek, 12 sierpnia 2024

Eurydycja

 

Dobro i zło

indywidualny wybór

Charakter można

ulepić pracując nad sobą

Jak kolorową plastelinę

szkicując zakres

Szlifujesz styl

jak cenny kruszec

Złem jest głupota

Dobro naiwnością

co też bywa odebrane

Za niemądre tam gdzie

sięga pogranicze mądrości

Nie sposób jest zdiagnozować

będąc nawet mędrcem


sobota, 10 sierpnia 2024

Skosztowałam miłości

 

Skosztowałam miłości

Już wiem jak smakuje

Doznałam cudu szczęścia

Choć miłość nadal

Ma przede mną tajemnice


Skosztowałam miłości

Już wiem jak smakuje

Jestem dojrzalsza po latach

Nic nie umknęło uwadze

Za mało znam tajników życia


Skosztowałam miłości

Już wiem jak smakuje

Los się uśmiechnął

Przez chwilę a życie swoje...

Burz i zawieruch mi

Nie szczędzi choć patrzę

Na wszystko z innej strony


Skosztowałam miłości

Już wiem jak smakuje

Miłość niczym lizak

Lizana przez papierek

Nadal jestem nienasycona

Czekam na przysmak

Zesłany od losu

czwartek, 8 sierpnia 2024

Nie trać z horyzontu

 

W kokonie objęć istnienia

Istnieje intymny świat

Jesteś przy mnie i ze mną

Bez wątpienia mi bliski


Pierwsze wrażenie

Zapach perfum się unosi

Gdy pochylasz się

Nade mną z miłością


Gwiazdy odbijają się

W odbiciu źrenic jak w lustrze

Już jedno słowo o krok

Coraz bliżej Jesteś blisko


Samotność zrejterowała

Daleko stąd nic nie przeraża

Jak się śmiejesz w obu sercach

Wschodzi słońce z porywem wiatru


Miota szczęściem Ty ze mną

Ja z Tobą przejdziemy razem

Piekło i burzę moc w jedności

Nie wypuszczaj mnie z dłoni

Nie trać z horyzontu



środa, 7 sierpnia 2024

***

 

bezgłos powstrzymuje impuls
przed dziennym światłem
na uwięzi autarkia w szachu
wbrew upustowi krzyczy cisza


czwartek, 1 sierpnia 2024

sen

 

nie gwiazd a spojrzenie oczu
dotyk drżenia serca
esencja szumu
wibracja klimatu i fluidy
w powietrzu
pąs ust karminowych
na policzku róży
żarliwy pocałunek
jeden jedyny błysk
którego nie ma już

środa, 31 lipca 2024

Zima

 

Za oknem mróz siarczysty
Przyozdobił w srebrny szron
Krzew rozłożysty w igły
Skrzypią białe śniegu płatki
Przechodniom pod stopami
Długa zima sroga przed nami
Tańczy w takt skocznego walczyka

Aforyzm

 Zatruta myśl rujnuje życie, gdy godzi jak strzała. 🏹

poniedziałek, 29 lipca 2024

W rymie Italo Disco

 

Rap...nie Hip Hop?...nie Chause

To nie to samo nic nie zastąpi

Tamtych rytmów New Romantic

Italo Disco gdzie królował Edy

Huntington K.B.Caps, Radiorama

Savage byli chlubą Italo Disco.


Niesamowity takt w muzyce

Tamtych czasów pod wydział

Wszystko nie jak dziś w natłoku

Z kaseciaka pieściło ucho

Forever Young, OMD i Nik Karshaw

Już nie zanucą jak za dawnych lat.


Przeminęło z wiatrem trafił szlag!

Szukam taktu, nasłuchuję rytm Disco

Szwendam się po globalnej sieci

Widmo wspomnień wywołuję tęsknotę

Kapitan Nemo śpiewa o Twojej Lorelei

Namacalnie wysyła mi anioła życie.


Bunt, protest siała Komuna

Słowo pod cenzury lupą

A w Boże Narodzenie pachniało

Czekoladą na kartki w biosferze

Aromat pomarańczy w kolejkach

Przed sklepem dziś już brak czadu.


Nawet Break Dance inny nie ten sam

Świat wirtualny w każdym domu

Ciąg dalszy leci w nucie do przodu

W słuchawkach powtarzam jak mantrę

Nienasycona hitami Papa Dance i C.C.Catch


sobota, 27 lipca 2024

Historia pewnej przyjaźni

 

Dlaczego ponowie lękam się zaufać?
Dlaczego tak bardzo przeraża mnie wiara?
Wiara w przyjaźń pomiędzy kobietami.
Zastanawiam się wciąż analizuję, waham.


Jedna koleżanka odbiła mi kiedyś chłopaka.
Druga wykorzystywała bez skrupuł do granic!
Zakpiła sobie z moich anomalii,
choć lepszą ode mnie wcale nie była.

Zgrywała przede mną anioła z niebios,
który tak naprawdę w rękę wtykał mi ogarek.
Kpiła sobie z kwalifikacji i moich wierszy.
Kiedy oszukana przez chłopaka łkałam.

Ona ze śmiechu omal się posikała.
Bardzo chciałam uwierzyć w to,
że była moją przyjaciółką od serca.
Mając dość szukania w sieci miłości.

Spytałam ją kolegę z lat szkolnych?
Fajnych chłopaków w szkole Moniki nie było.
Bo nie byłam z tej samej bajki co ona.
Miałam trzymać się z dala od jej przyjaciół.

Przyjaźni nastał kres definitywny.
Sama zaczęłam się przed nią buntować.
Los okazał się przewrotny miłość sama,
odnalazła mnie w wirtualnym świecie.

Moją miłością życia stał się jej kolega szkolny.
Ona jest samotną na Facebooku do wzięcia.
Głuszy wokół siebie mężczyzn w między sieci.
Nikt nie traktuje jej poważnie na przyszłość.



Cud szczęścia

 

Smak pocałunku

jak miód

 

Namiastka

miłosnego nektaru


Przyciąga i nęci

na odległość


Trudno się oprzeć

spragnionym ustom


Czas zatarł widmo

cierpień z przeszłości


W sercu panuje

szczęścia cud


Tak niewiele

potrzeba już


Nie odbierze

mi tego nikt

czwartek, 25 lipca 2024

Twój sekret

 

Nieobcy Ci sekret
Ukryty głęboko w sercu
Nie zna go nikt
Jak dotąd poza Tobą
Jedno słowo, jakiś znak
Tak to się zaczęło
Niby niewinne drżenie serca
Ciche podszepty
Przez otwarte okno
Prowadzą złote wrota
Do ogrodu miłości
Gdzie nie miał nikt wstępu
Czy to miłość?
Lęk wdziera się do źrenic
Niedowierzanie że
Jesteś blisko jak dotąd
Tylko ze mną na rozdrożu
Nicości i złudzeń
Widnieje drogowskaz
Słychać ciche bicie
Wymiana spojrzeń
Znaczy więcej niż rozmowa
Zwierciadła dusz
Odbijają się w lustrze oczu
Nie obce Ci w ogóle
Przy drodze ostre cienie
Nie do zniesienia kują
Jak drapieżne, dzikie róże
Na tle ciszy szum
Uśmiech otwiera
Na oścież serce
Tak to Ty Jesteś,
tą jedyną miłością
Poznajemy się dopiero
drżą usta
Grunt się usuwa
pod nogami
Uginają się kolana!
Wokół świat wiruje
Widzę tylko Ciebie
Znam Twój sekret


Aforyzm

 🍎 Słowo działa jak zatrute jabłko, potrafi wszczepić w  myśl toksynę. 🍏

środa, 24 lipca 2024

Kochając pokonać można wszystko

 

W odsłoniętej przestrzeni

myśli płyną jak woda w kranie

W tłumie przechodniów

Gapię się biernie na innych


Powiało samotności grozą

Zebrałam okruchy wspomnień

Pogrążona w nurcie myśli

Ogrzewam serce przy ognisku tęsknoty


Z wbitym wzrokiem w martwy punkt

Szukam coś, czego jeszcze nie ma obok

Pielęgnuję w sercu sny niespełnione

Pragnę w miłości cel osiągnąć


Przez łzy uśmiechem podsycam nadzieję

Odrzucam w otchłań zapomnienia strach i ból

Wdrapując się na szczyty wierzchołków wiary

Wciąż trwam przy Tobie duchem i sercem


W klatce odosobnienia na rozstaju rozłąki

Sprzysięga się niesprawiedliwość losu

Na zielone światełko w tunelu rzuca cień mroczny

Droga do miłości jest zawsze labiryntem zawiłości

wtorek, 23 lipca 2024

***

 

Nie zamykaj serca wrót

gdy nadzieja do bram puka

Nie odpowiadaj – nie

gdy wiara jeszcze żyje


Nie zamykaj oczu

Gdy pod nogami

usuwa się grunt

Nie Jesteś sam/a przecież


Bo to co przed Tobą

Ciebie szuka nie milcz

i nie uciekaj na oślep

Skrywając lęk w sobie


Nie zagłuszysz boleści

duszy w odosobnieniu

Zapadając w głęboki sen

podaj dłonie otwórz myśli


Poczuj pewność ciepła

Gwiazda szczęścia oślepi

Ci źrenice obdarzając miłością

Jeśli na to pozwolisz sobie

haiku

 

smak poziomki

trzepot skrzydeł  motyli

apetyt na lato

czwartek, 18 lipca 2024

chwile bliskości

 

wśród linii papilarnych

tęsknoty ukrywają sekret

pośród palców dotyk

myśli wymarzone


w kręgu splecionych dłoni

snuje się długi warkocz

miłości dobrze nam z sobą

pomiędzy kontrastem


bicia serc mała kropelka

szczęścia w blasku oczu

odciśnięta mała łezka

promyk uśmiechu


na twarzy widoczny

nie potrzeba nic więcej

wystarczy ta krótka chwila

tylko z sobą bliskości

niedziela, 14 lipca 2024

A F R O C Z E K O L A D A

 

Gęsty włos jak wełna

Buzia roześmiana

Ciemna jak noc czupryna

Czekoladową masą

Postać pokryta

Białe ząbki jak mleczko ptasie

Bujny lok

Tak natura stworzyła

Widziane często

Dredy i kłosy czarne

Jak węgiel górnika

A F R O C Z E K O L A D A

Lambada i Ty

 

Szum fal nad morzem
w złotej poświacie

Odbicie bursztynowe
w Twoich oczach

Cały Ty i Lambada
tańczymy razem Ty i ja

Od świtu do późnej nocy
księżyc patrzy spode łba

Gwiazdy na niebie
migoczą jak neony


W dyskotece upojona
chwila zapomnienia


Smak czerwonej wiśni
z Tobą mi się kojarzy


I nie daje o Tobie zapomnieć
przy gorących rytmach


Lambady tego lata

sobota, 13 lipca 2024

ciasteczko

 

pod rzęsami

w sen spoglądam

miętą pachnie

twoja bliskość

jesteś obok

mam cię w dotyku

między nami

tańczy cisza

w zachwycie

spojrzenia wymowne

jest przyjemnie

i cudownie

w wilczym apetycie

środa, 10 lipca 2024

W zasięgu serca

 

Uwodzę słowem zalotnie
Miłość wyznaję wierszem
Przypominam dotykiem
O sobie rano i wieczorem


Spędzony dzień z Tobą
Najlepsza niespodzianka
Bez granic i końca
Podlewam jak kwiat


Czułością by nie zwiędła
Wszystko w Tobie kocham
Co w życiu najcenniejsze
Mam w zasięgu serca

wtorek, 9 lipca 2024

poniedziałek, 8 lipca 2024

Bakaliowe podjadanie

 

Chrup... chrup... chrup...

arachidowe, kokosowe, nerkowca

delektuję się przyjemnie

orzeszki włoskie i ziemne


Chrup... chrup... chrup...

w polewie czekoladowej

i w miodzie prażone z solą

pistacje dobre na smuteczki


Chrup... chrup... chrup...

uzupełniają magnez i potas

objadam się łapczywie

pokusie trudno się przeć


Chrup... chrup... chrup...

odruchowo kolejny arachid

na zimową apatię obyć się

trudno im mniej w torebce


Chrup... chrup... chrup...

nasycić się nie sposób

mało i mało rośnie apetyt

chrupie się całymi garściami


Chrup... chrup... chrup...

miast cukierków i ciasteczek

ziarna z dyni i słonecznika

co tchu wyłuskam bez końca


Chrup... chrup... chrup...

zdrowe na korę mózgową,

szare komórki i pamięć

mniam...mniam...mniam....


niedziela, 7 lipca 2024

Nasz Eden

 

Pieść mnie słowem tak dosłownie
Muskaj z każdym dniem jak wietrzyk
Całuj usta tęsknotą przepełnione
Nie odrywaj się od skrytych myśli

By rozkochać się na zabój we mnie
Daj się pomieść miętowym zmysłom
Nie uciekaj nigdy przed rumianku mocą
Bo to przecież jest miłość

Nie spoczywaj na zdobytych już szczytach
Walcz do końca o laury jeszcze niezdobyte
Odkrywaj ciągle nowe nieznane uczuć zakątki
Niech trwa wiosna i będzie treści poematem
aż po grób

Niech w sercach zawsze kwitnie maj
Chodź zaprowadź mnie do raju
Tam gdzie jeszcze nie byłam nigdy
Zostań ze mną tam w Edenie na wieczność
będę tylko Twoją Ewą, a Ty Adamem moim


piątek, 5 lipca 2024

w miłosnej hipnozie

W podświadomości
zakamarkach wypełniasz
Każda myśl tylko
o Tobie
Dusza błądzi
jak lunatyk o północy
W hipnozie miłosnej
zatracam siebie całą bez reszty
Gdy zasypiam nocą
i budzę się o poranku
Kocham z całych sił
Namiętnie tylko Ciebie
w swoim sercu


Jedna jedyna noc w roku

 

Co dzień coraz bliżej czas odmierza chwile
z wyczekiwaniem sylwestrowej nocy

Musujący syk szampana drażni nozdrza
w głowie szum stary rok żegna się bąbelkami

Z Nowym Rokiem odblask petard
i fajerwerków klimat jak na froncie

Wybuchowy oślepia sokoli wzrok
wystrzał za wystrzałem ogłusza bębenki

Zegar tyka wybiła północ
o rok przybędzie więcej

Dobrego czy złego nie wie tego nikt
jeszcze…

czwartek, 4 lipca 2024

Puszczają nerwy

 

Ograniczony choć nie głuchotą
nie słucha wcale strzępi język
Mądrzejszego traktuje za głupca
zrzędzi nie na temat bez przerwy

Usiłuje uczyć się informatyki
non stop przerywa w pół zdania
Powtarza wciąż że nie wierzy
pusty jak bęben odchodzi i wraca

Nauczyciel przekazać wiedzy
nie potrafi czy tępy jak brzytwa
Jest po prostu uczeń mówi
że wszystko słyszy od belfra

Po chińsku choć jeden i drugi
z krwi i kości jest Polakiem
Dogadać się trudno postronki
stają się coraz to krótsze

Zgubione

 

Można mieć wszystko
i nie mieć nic zarazem
Nikt nie dostrzega tego
jak jest pusto wewnątrz

W antypatii brak hamulca
na widok cienia renomy
Nienawiść destrukcyjna
niszczy szczeble ambicji

Zawziętość wystawia szpony
nie daje wytchnienia na odwet
Fałsz serwuje zatrute jabłko
człowiek gubi się w sobie

środa, 3 lipca 2024

Wyrwana z objęć Morfeusza

 

Wyrwana z objęć Morfeusza
Poczułam nieobcy mi oddech
Byłeś tak blisko tuż obok
Pod płaszczem nagości

Serce biło oszalałe z podniecenia
Jak łuna ciepła ciał rozognionych
Nic nie mogło Nas powstrzymać
Ani tym bardziej oprzeć się ekstazie

Na pierwszy rzut oka to takie proste
Zapomniałam czym jest nieśmiałość
Oddając się wzajemnym pieszczotom
Podświadomie w pół śnie a i na jawie

Pragnienie zbliżenia się do Ciebie
Gdy obejmowałeś mnie czule powracam
Do tajemnego skarbu cichych słów
Bo tylko Ty wiesz gdzie ukryty jest klucz

Zamknięta otworzyłam się przed Tobą
Zabolało jak jasna cholera, ale nie żałuję
Powtarzałeś nie bój się zaufaj mi
Zapamiętuję każde Twoje słowo
Nie mówię nic wzdycham cicho


OBOJĘTNOŚĆ

 

Jak kamień twarda
Gorzka jak piołun
Zimna jak lód
Ostra jak dzida
Jest w ludzkim sercu
Jadowitą trucizną
Znieczulicą i obojętnością
Śmiercionośną białą damą
Przyjaciółką jest jej
Dębowa trumna
Potrafi sprowokować bólem
Znieczulić nadwrażliwość
Tabletką przeciwbólową
Jest macochą cierpienia

niedziela, 30 czerwca 2024

Unik

 

Zamknęła na klucz zmysłów żądze
Nie pozwoliła wyjść na zewnątrz namiętności
Nie chciała żeby coś spotkało ją złego
Zapomniała czym jest pożądanie
Przestała wierzyć w magię miłości
Wyrzekła się ciała ponętności
Uśpiła siebie przed miłością
Ale serce nie przestało czuć, pragnąć, kochać
Moc miłości przezwyciężyła wszystko
Nie dało się jej oszukać ani z serca wymazać


Tango w rytmie dwojga serc

 

Cichy szum w skroniach
Nagły półmrok w oczach


Nic nie mówią usta
W żyłach wre krwionośny wulkan!


Puls przyśpiesza z sekundy na sekundę!
Myśl pędzi za myślą


Uderza chwila zapomnienia
Musującym winem do głowy

W pierwszym impulsie
Gorąca skóra parzy dotyk


W półmroku szkli się wzrok
Nie ma już granic nieśmiałości


Liczy się to co teraz
Muzyka cicho płynie


Z akordu fortepianu
Tango w rytmie dwojga serc

Windą do raju 15

  Sonia, drugi dzień nie odzywała się do męża, nie lubiła strzelać fochów przed Arturem. Przez napaść i rękoczyny, jakich się dopuściła Bian...