niedziela, 26 listopada 2023

Cienie i blaski rozdz. 77

 

Jagoda i Marek pojechali autobusem do miasta na deptak. Między nimi ponownie zapadła głucha cisza. Chłopak w mieszkaniu wykorzystał nieobecność dziewczyny, chowając w kieszeń fraka sylwestrowy szampan. Teraz on był myślami gdzieś daleko od niej. A Jagodzie bardzo zależało, aby flaszka została w domu.  
 Dziewczyna domyślała się, że Marek ma jakiś problem, o którym nie wiedziała.
W gruncie rzeczy wypaliła jak rakieta z tymi tańcami w Sylwestra. 
- Wiesz co, nie przejmuj się tak bardzo tym, że nie potrafisz tańczyć. Jeśli będziesz się źle czuł na deptaku wśród bawiących się sylwestrowiczów, to wrócimy od razu do domu  — Jagoda uśmiechnęła się do chłopaka.
  - Idziemy, ale jak ci podepczę paluszki u stóp, to nie mów, że cię nie ostrzegałem — odparł Marek.
Na miejscu grał jakiś didżej,  a obok niego drugi beatbox — ował.
Ciemnowłosy młody mężczyzna ze srebrną grzywką nad czołem ujął delikatnie dłoń Jagody. Przyciągnął ją bardzo blisko do siebie, objął w talii i przytulił. Powoli zaczęli obracać się wokół niezdarnie.
Dziewczyna,  podobnie jak Marek, nie potrafiła wywijać na parkiecie. Była zaskoczona w tym samym momencie, bo nie ogarniał jej żaden niepokój. Było jej całkiem przyjemnie, gdy stojąc tak,  przebierała nogami w tym samym miejscu wraz z tym jednym, jedynym prosto ze snów. Patrzyli sobie prosto w oczy, nic nie mówiąc.
Zanim się spostrzegli była już północ. Ktoś z mikrofonu odliczał od dziesięciu do jednego początek Nowego Roku. Na rozgwieżdżonym niebie wybuchły i rozbłysły pierwsze pióropusze kolorowych rac. Marek przypomniał sobie o butelce w kieszeni za pazuchą.  Nie zwlekając długo, wyciągnął szampana.
- To teraz pozwól, że wypijemy toast! — zawołał entuzjastycznie.
Jagoda stała cała struchlała,  w wielkim szoku. 
- Nie, tylko nie alkohol! Proszę, nie psuj nam Sylwestra! — wręcz błagała.
Marek,  widząc jak bardzo  zapłakana dziewczyna stoi przed nim, schował z powrotem szampana w kieszeń za pazuchą.
- Co się z tobą dzieje? O co chodzi? — dociekał. To tylko symboliczny szampan — tłumaczył.
Upłynęło trochę czasu, zanim Jagoda się uspokoiła, przestała się trząść jak osika i łkać.
- Nie znoszę alkoholu! I nie znoszę, jak ktoś pije! Teraz rozumiesz?  — odrzekła. Marek w dalszym ciągu nie pojmował, o co chodzi.
- Zazwyczaj nie piję alkoholu. Może raz się upiłem z chłopakami, w lesie, po pracy, ale miłośnikiem promili naprawdę nie jestem — przekonywał Jagodę.
- Jeżeli mam być całkiem szczery,  to od czasu do czasu lubię wypić piwo, ale po wypiciu nie jestem ani agresywny, ani upierdliwy. Bardziej robi się ze mnie zgrywus. Albo kładę się spać — zakończył.
- Hmm — odrzekła Jagoda, osuszając swoją twarz z łez chusteczką Marka.
- Ok, rozumiem, ale to, co ze mną się dzieje na widok i zapach jakiegokolwiek alkoholu, jest ode mnie silniejsze. To nie jest moja wina, taka po prostu jestem — przekonywała Jagoda.
- Już dobrze, chodź tu do mnie  — Marek rozpostarł ręce przed Jagodą.
- Nie bój się, co by się nie wydarzyło, krzywdy ci nie zrobię. Jestem tu z tobą po to, aby cię chronić.
Jagoda nieśmiało pozwoliła mu się objąć, ponownie wtuliła się,  w uścisku męskich ramion poczuła się pewnie i spokojnie. Było już około pierwszej po północy, spacerując po rynku, nie śpieszyli się nigdzie.
- To teraz wyjaśnij mi,  dlaczego byłeś przedtem nieobecny i niezbyt rozmowny w autobusie — zagadnęła Marka znienacka.
- Ja? A tak, przepraszam cię. Chodzi o to, że po naszym pierwszym spotkaniu rozmawiałem w domu z ojcem. Mówiłem mu o tobie, że bardzo mi się podobasz.
- I co? — pytała Jagoda.
- A, szkoda gadać. Pokłóciłem się z nim — odparł smutno.
- Jak to? Dlaczego? Przeze mnie?  — zaniepokoiła się Jagoda.
- Nie przez ciebie, a raczej o ciebie, bo ojciec zaczął mi opowiadać głupoty.
- Jakie głupoty?  — dociekała dziewczyna.
- Usiłował mi wmówić, że możesz być panną z dzieckiem lub rozwódką i to mnie wkurzyło.
- Nie byłam nigdy  mężatką ani nie mam dzieci  — zaprzeczała Jagoda.
- Wiem —   Marek uśmiechnął się do Jagody.
 

sobota, 25 listopada 2023

Cienie i blaski rozdz. 76

Jagoda zdawała sobie sprawę, że w swoim życiu bardzo ryzykuje, odmawiając znajomości pozostałym facetom zainteresowanym jej ofertą matrymonialną.
Liczyła się z tym, że Marek  może z czasem wystawić ją do wiatru, ale musiała w końcu komuś zaufać. Dla dziewczyny było niemożliwością trwać całą wieczność, wierząc tylko sobie. 
Może na krótką metę tak się daje funkcjonować, ale nie przez całe życie. Tak się po prostu nie da. Los przewrotnie wystawiał Jagodę na próbę wytrzymałości. Była też już w takim wieku, że mając trzydzieści sześć lat, nie bardzo był czas na długie rozmyślanie nad wyborem i ostateczną decyzję, z kim się chce szczęśliwie zestarzeć. 
Jeżeli miała komukolwiek zaufać w ciemno,  to tylko jemu. Dał jej słowo, że będzie wobec niej taki, jakiego pragnie. Nikt przedtem Jagodzie takich obietnic nie składał. To znaczyło coś więcej od słów wyznania miłości. Ten sen nie był przypadkiem.
Kiedy Marek z braku czasu nic nie pisał, wpadała w panikę, że to  koniec. Już nie napisze nic, nie spotkają się nigdy więcej. A gdy odezwał się dzwonek  sms-a od chłopaka,  Jagodzie przynosiło to ulgę.
Marek przyjechał do dziewczyny z szampanem w Sylwestra. Jagoda ogromnie się ucieszyła na jego widok. Z trudem powstrzymała się od tego, żeby rzucić się chłopakowi na szyję. Jednak na widok butelki szampana nagle mina jej zrzedła. Poczuła niepokój. Zaczęły powracać traumatyczne wspomnienia z przeszłości, kiedy była w wieku trzynastu /dwudziestu jeden lat. Nie nawiedzały ją one już przez dłuższy czas. Jagoda była pewna, że powoli „wychodzi na prostą”.
Nagle zapadło niezręczne milczenie.  On w żaden sposób nie domyślał się,  jaki może być powód milczenia. Jagoda starała się zapanować nad przerażeniem, ale nie mogła, nie była w stanie. Ręce i nogi drżały jej coraz bardziej. Nie sposób było tego nie zauważyć. Szczególnie kiedy Marek usiadł obok niej i dotknął dłoni Jagody, dziewczyna nie wiedziała, jak ma się zachować, co ma odpowiedzieć na  pytania: „Ojej, dlaczego tak drżysz? Dobrze się czujesz?” 
Jagoda spuściła posmutniałe oczy, pokręciła głową.
- Nic mi nie jest. Po prostu zbyt cienko się ubrałam. Jestem zmarzluchem — odpowiedziała wymijająco.
Dochodziła godzina osiemnasta. 
- Mam pomysł, wybierzmy się do kina.
- Nic takiego. Już jest ok. — uśmiechnęła się Jagoda.
- Wołałabym potańczyć z tobą. Oglądanie filmów w Sylwestra jest dobre dla staruszków. A my jeszcze nimi nie jesteśmy.  — odrzekła z uśmiechem Jagoda.
- Bardzo chętnie, ale ja nie umiem tańczyć  — wyznał Marek.
- To wystarczy, że będziemy przebierać nogami na parkiecie,  udając, że dobrze się bawimy — powiedziała dziewczyna.
- Ha, ha, ha! — roześmiał się Marek. 
- Niech ci będzie. Jak długo ci zejdzie,  żeby zrobić się na bóstwo?
- Pół godzinki i będę gotowa — odparła Jagoda. 
Jagoda, strojąc się do wyjścia z Markiem, obawiała się iść z nim na Sylwestra, ale chciała się w końcu przełamać. Zamiast sukni włożyła czarne spodnie i granatową tunikę z lampartem szczerzącym groźnie kły. Taki akcent kreacji miał ją chronić. Bluzka była cała w brokacie.
Powieki również lekko musnęła brokatem, włosy lekko natapirowała i spryskała lakierem. Usta pociągnęła lekko szminką o kolorze zbliżonym do naturalnych. Spryskała się jeszcze perfumami „Versage Cristal Noil”.
- Już jestem gotowa! — zawołała, wychodząc z łazienki.

piątek, 24 listopada 2023

Cienie i blaski rozdz. 75

 

Jagoda otrzymywała kolejne maile od mężczyzn z portalu randkowego e-Darling. Otworzyła się na zawieranie znajomości, ale jednocześnie męczyło ją opisywanie ciągle tego samego o sobie każdemu z osobna.
Coraz bardziej czuła, że Marek musi być tym, który jest jej przeznaczony. Do niego również pisały inne, młode kobiety, ale on napisał w sms-ie do niej: „Szukałem takiej właśnie dziewczyny, jak Ty”.
Dało to Jagodzie trochę do myślenia.
Zastanawiała się, co odpisać Markowi. Przypomniała sobie, jak ją prosił: „Zagraj ze mną w otwarte karty”. Trzymając w dłoni telefon, odpisała: „Jeśli mam być szczera, chcę, żebyś wiedział, że dostaję sporo ofert od facetów, ale jakoś nie mam ochoty z nimi pisać ani ich poznawać. Najlepiej odprawiłabym wszystkich z kwitkiem”. 
Dziewczyna miała nadzieję, że pisząc chłopakowi to w sms-ie, nie narzuca mu się zbytnio.  „Co mam robić?” — dopisała.  Marek szybko odpowiedział na sms-a:  "Zrobisz, jak zechcesz. Do niczego  cię nie zmuszam ani cię nie ponaglam. Chciałbym, aby to była twoja dobrowolna decyzja". 
„A dużo dziewczyn pisze do Ciebie?” — zapytała Marka. Chłopak roześmiał się i odpisał na wiadomość:  „Piszą młode, puste kozy, ale to nie to, co z Tobą”. 
Jagoda również się  uśmiechnęła i napisała:  „W takim razie odprawiam zaraz z kwitkiem wszystkich!”. „Tak od razu?”  — zapytał Marek.
„Tak, szkoda czasu,  i tak nie złapię kilku srok za ogon” — odpisała Jagoda.
Był początek grudnia,  dużymi krokami zbliżał się Sylwester, a dziewczyna nie miała nigdy przedtem okazji pójść z kimkolwiek na zabawę, potańczyć.
Tak naprawdę mogła sobie tylko o tym pomarzyć. Marek zaproponował Jagodzie wspólne spędzenie Sylwestra.  Od razu się  zgodziła i zaczęła zastanawiać się, jaką włoży na siebie kreację. Matka, obserwując dziewczynę, już nastawiła się na doradzanie i podrzucanie pomysłów od ojca, ale Jagoda nie wytrzymała.
-  Daj spokój, mamo! Jak będę potrzebowała waszej pomocy, to sama o nią poproszę. Nie chcę nic robić na siłę. Wolę, aby chłopak postarał się o moje względy.
-  Dobrze, dobrze,  już nie będę ci nic mówić — oburzyła się kobieta.
Pierwsze święta Bożego Narodzenia upłynęły Jagodzie z nadzieją i wiarą w miłość. Zaczęła odliczać czas do drugiego spotkania z Markiem.
Marzyła w milczeniu, wybiegając pierwszy raz w przyszłość bez lęku, bez przewidywania czarnego scenariusza. Z drugiej strony liczyła się z rozwiązywaniem problemów, ale nie w pojedynkę, jak to do tej pory było w jej życiu. Mimo że nieraz słyszała o tym, że miłość aż po grób nie istnieje, to bardzo wierzyła w takie uczucie. Jagoda była gotowa zrobić wszystko, żeby taką miłość  przeżyć.
 

środa, 22 listopada 2023

Cienie i blaski rozdz.74

 

Kiedy Marek pojawił się u progu drzwi dwudziestego trzeciego listopada, Jagoda już wiedziała, że to mężczyzna z powtarzającego się snu.
Tak samo wyglądał i tak samo był ubrany, ten sam wzrost, włosy z siwą łatką nad czołem.
Jagoda na widok mężczyzny oniemiała. Z wrażenia otworzyła szeroko oczy, nie dowierzała.
Nie, to nie dzieje się naprawdę! To on,  ubrany w kurtkę jeansową,  czarne spodnie, dokładnie jak we śnie.  Uśmiechając się, powiedział: — To ja,  Marek. 
Gość opowiadał głównie o swojej pracy, o tym,  jaką miał podróż.
Pewnie nic z tego spotkania nie wyjdzie – pomyślała Jagoda. Z drugiej strony Marek wydawał się bardzo nieśmiały. Dobrze, że nie był taki, że słowo trzeba było od niego kupić.
Siedzieli wspólnie, popijając herbatę i degustując  czekoladki z bombonierki, którą wręczył dziewczynie. Czekoladowe łakocie przypominały kształtem owoce morza. Jagoda bardzo się ucieszyła, bo uwielbiała czekoladę i morskie smakołyki. Jedna rzecz nie dawała dziewczynie spokoju, mianowicie szary garnitur w reklamówce. Co tu jest grane? — zastanawiała się, zerkając co chwila na całą zawartość garderoby. Nagle niespodziewanie zadzwonił telefon Marka. Chłopak omal nie spadł z krzesła, odbierając telefon.
— Tak, mamo,  na weselu u kolegi jest super.  Jak wrócę, wszystko ci,  mamuś,  opowiem. Wybacz, muszę kończyć, goście, no i zabawa trwa. No nie! Następny  maminsynek w kolejce!   — wykrzyknęła w duchu Jagoda.
- O jakim weselu mówiłeś swojej mamie? — zapytała zdziwiona dziewczyna.
- Już wyjaśniam. W domu musiałem trochę naściemniać, bo matka goni mnie tylko do roboty. Nie byłoby mowy, żebym przyjechał do ciebie. Dlatego zabrałem z sobą ten paskudny garnitur i wymyśliłem, że jadę do kolegi, który się żeni  — zaspokoił ciekawość Jagody. 
Jagoda słuchała i śmiała się jednocześnie, ale i żal jej było Marka, że brakowało mu wiecznie czasu i swobody. Musiał ciągle kombinować.
- Bardzo chciałem spotkać się z tobą, poznać cię —  chłopak zapewniał dziewczynę.
Mimo że bardzo pragnął dłużej pobyć z Jagodą, bo ich znajomość zaczęła się rozkręcać w dobrym kierunku, to obawiał się ponownego telefonu od swojej matki. Chciał szybko wracać na wieś, żeby niczego nie podejrzewała. Po wyjściu Marka zapadła bardzo długa, głucha cisza.
Jagodę znowu nawiedziły  czarne myśli, że pewnie randka nie wypaliła jak zwykle, bo nie przypadła chłopakowi do gustu, a że był wobec niej bardzo kulturalny, to z pewnością nie chciał jej skrzywdzić. Ma po prostu poczucie taktu i delikatności. Chociaż chciała, to nie miała się do czego przyczepić. Żałowała tego śmiechu z zaistniałego incydentu podczas ich pierwszej randki.
Pewnie jej zachowanie zraziło do niej biednego chłopaka. Analizowała każdy swój gest i słowo wypowiedziane do Marka przez bitą godzinę. W końcu z zamyślenia wyrwał Jagodę dźwięk telefonu.
Był to SMS od niego. Napisał!
„Hej! Wracam do domu spóźnionym pociągiem. Opisz mi, proszę,  teraz swoje wrażenia z naszej randki”.
„A czy to ma dla ciebie jakieś  znaczenie? Przecież i tak dostałam od ciebie kosza” — odpisała Jagoda. 
Po chwili znów telefon w ręku Jagody się rozdzwonił. „Co takiego? Jaki kosz? Ja nie gram w żadną koszykówkę!” Takie było poczucie humoru u Marka. Jak się smucić w jego towarzystwie? Jagoda uświadomiła sobie właśnie w tej chwili, że nie potrafi się obrażać na takiego faceta, jak Marek.
Potrafił w mig przepędzić wszystkie czarne chmury znad jej głowy.

wtorek, 21 listopada 2023

Cienie i blaski rozdz. 73

 Marek był zapracowany, pracował w lesie i w polu, ale podał dziewczynie swój numer telefonu i obiecał, że będzie odpisywał na każdy sms.  Czy można poznać się dobrze poprzez sms-y, mieszkając sto czterdzieści kilometrów od siebie?  To wydawało się Jagodzie nieco absurdalne. Może to była ostatnia szansa na normalność? Dziewczyna pragnęła za wszelką cenę przełamać się i przezwyciężyć swoją traumę. Teraz albo nigdy! Marek od chwili poznania się był zupełnie inny od poprzednich mężczyzn. Późnymi wieczorami zasiadał przy komputerze i opisywał Jagodzie, co się wydarzyło u niego w dzień. Dzielił się z nią własnymi planami, pomysłami, pytał  ją o zdanie  w odniesieniu do wielu kwestii.
Jagoda jeszcze nigdy w życiu nie spotkała nikogo z takim podejściem. Bardzo to było  dziwne,  ale dość szybko do tego przywykła.  Miał ogromne poczucie humoru. Cały czas powtarzał Jagodzie:  „Nie śpiesz się i nie zmuszaj się do niczego, co może być wbrew twojej woli.  Masz czas, pamiętaj o tym. Przed nami całe życie, a więc zaufaj mi i zagraj ze mną w otwarte karty”. Jagoda  pierwszy raz w życiu miała wrażenie, że wreszcie ktoś darzy ją szacunkiem i nie traktuje przedmiotowo.  Po upływie półtora miesiąca, wspólnego SMS-owania i pisania maili Marek zaproponował dziewczynie pierwsze spotkanie.  Strach momentalnie przeszył Jagodę na wylot, bo przypomniała sobie o tamtym Marku, który wyłudził od jej ojca kartę bankomatową z trzema tysiącami pięćset złotymi. 
Dłuższy czas zastanawiała się, czy to nie ten sam złodziej. 
Marek od razu wyczuł, że coś się dzieje.  Nie zwlekając, napisał sms do Jagody: „Czemu wystawiasz na mnie kolce, mój jeżu?”.  To jednak, zamiast ją zirytować, ogromnie ją rozśmieszyło. 
Chciała czy nie, nie była w stanie oprzeć się nowemu Markowi.
Jak on to robił? W mig potrafił rozbroić Jagodę  jak saper bombę.  Był taki przekonujący. Nie wiadomo kiedy i jak, Jagoda zauważyła, że przestała myśleć o Adrianie.
W gruncie rzeczy nic już nie czuła do tamtego mężczyzny. . Nagle świat wydał się  jej taki kolorowy!  Zgodziła się nawet na  pierwszą randkę.

 

Cienie i blaski rozdz. 72

 Miłość od pierwszego wejrzenia do Adriana doszczętnie wyniszczała Jagodę. Dziewczyna stawała się wrakiem człowieka, była u kresu  wytrzymałości. Coraz częściej nawiedzały ją myśli samobójcze. Jak odebrać sobie życie? Połykając garść tabletek nasennych, czy wybrać śmierć głodową?  — zastanawiała się Jagoda, tkwiąc w martwym punkcie.

Jednak nie dawał jej spokoju ten powracający sen. A może jeszcze coś mnie czeka?  Coś, czego  nie warto przegapić. Jak wymazać z pamięci i wyrwać z serca tego, kto nie odwzajemnia uczuć?  Musiałaby go znienawidzić.
Tylko za co? Jak to zrobić? — myślała intensywnie.
Nowo poznany chłopak, który znalazł jej anons: „Szukam przyjaciela na stałe”, wydawał się normalny.  Tak samo, jak Jagoda,  bał się samotności i miał raczej przyziemne marzenia. Jednym z nich było pragnienie zamieszkania za wszelką cenę  na stałe w dużym mieście.  Natomiast jego rodzina koniecznie chciała, aby pozostał na gospodarstwie rolnym. Marek był nieco młodszy od Jagody.
Dobrze czy źle, zależy od charakteru, jaki się ma. Raczej nieistotne, jak ludzie na to patrzą. 
Jak do tej pory Jagoda trafiała na starszych od siebie facetów, a stereotyp na ich temat wcale się nie sprawdzał w jej życiu.
Wszystkich mężczyzn odbierała jako podstępnych cwaniaków, którzy chcieli ją tylko perfidnie wykorzystać.  Była pewna, że ze starszym mężczyzną lub rówieśnikiem nie sprosta obranemu przez siebie celowi. A młodszy może nie będzie ponaglać ani naciskać. To były pobożne życzenia Jagody.  Musiała spróbować ostatni raz zapomnieć o Adrianie.

poniedziałek, 20 listopada 2023

Cienie i blaski rozdz. 71

 

Im częściej potajemnie rozpaczała, lękając się samotności, tym bardziej uporczywie nawiedzał  Jagodę ten sam sen.  Nawet kiedy nie mogła spojrzeć mu głęboko w oczy, wydawało się jej, że są koloru brązowego.
W powtarzającym się śnie Jagoda próbowała wyobrazić sobie twarz nawiedzającego ją we śnie mężczyzny.
Minęło półtora roku, tajemniczy nieznajomy ze snu przestał Jagodę nawiedzać. 
Dopiero co skończyły się wakacje i dziewczyna ostatni raz ogłosiła się na portalu randkowym.  Pełna zwątpienia dziewczyna tym razem nie zamieszczała żadnego zdjęcia ani  zanadto nie rozpisywała się w anonsie.
Pierwsze listowie pokrywało słomkowym szafranem konary drzew za oknem. Szkarłat nieśmiało gdzieniegdzie zwracał uwagę, kojarząc się z pożegnalnym pocałunkiem astronomicznego lata. Szóstego września ktoś z portalu randkowego napisał do Jagody. Miał na imię Marek.  Jagoda  była przekonana, że wymienią się paroma mailami albo sms-ami i na tym się skończy.  Mieszkali dość daleko od siebie. Nie tak jak z Adrianem, rzut beretem od domu Jagody.

Cienie i blaski rozdz. 70

 Nie było nocy, żeby Jagoda nie tuliła  twarzy do poduszki przesiąkniętej łzami.
Rozmyślając o przyszłości,  była coraz bardziej przerażona.  Dziewczynę przerażała samotność. Wydawała się Jagodzie straszniejsza od śmierci.
Tak, śmierci. Bo ona trwa zwykle chwilę, natomiast samotność była dla Jagody na dłuższą metę wegetacją.  W dzień dziewczyna nadrabiała dobrą miną do złej gry, nikomu nie pokazując po sobie, co czuje.  Nocami na samą myśl o samotności ogarniała ją trwoga. Raz przyśnił się Jagodzie chłopak.
Blask latarni nocą rozświetlał pokój. Nagle nawiedziło ją dziwne poczucie, że ktoś siedzi na brzegu jej łóżka. Odwróciła się do okna i aż oniemiała na widok mężczyzny w niebieskiej dżinsowej kurtce i czarnych spodniach. Siedział cicho, wpatrzony w senną kobietę.
Próbowała dostrzec rysy twarzy, kolor oczu, kontury ust, ale niestety, oblicze mężczyzny przysłaniał mroczny cień. Krótko przystrzyżony, ciemnowłosy, o charakterystycznej grzywce, odznaczającej się siwizną tuż nad jego czołem.
Nie miała pojęcia, kim jest, i skąd się tutaj wziął, więc zapytała:

— Kim jesteś?

Mężczyzna roześmiał się, pogłaskał kobietę po ramieniu i odrzekł:

— Jestem twoim mężem.
- Mężem? Nie, to niemożliwe, ja nie mam męża ani nikogo innego.
Mimo wszystko bardzo się ucieszyła.

Rano matka, wchodząc do pokoju córki, usłyszała coś jakby płacz.
- Obudź się, córciu. Już wszystko w porządku.
Potrząsając ją za ramię, zauważyła, że córka nie płacze, a śmieje się przez sen. Sandra ocknęła się.
— Mamo, po co mnie budzisz? Miałam cudowny sen. Obudziła się. Niemożliwe! Jestem panną — Jagoda zastanawiała się przez chwilę.



niedziela, 19 listopada 2023

Cienie i blaski rozdz. 69

 - Dzwoń na policję!  — zawołała do Jagody matka.
 - I co powiem? — odpowiedziała pytaniem dziewczyna.
 - Powiem, że Marek mnie okradł? A bo to jednemu tak na imię? Mogę jedynie  zadzwonić do banku i poprosić o blokadę karty.
Matka Jagody nagle tak źle się  poczuła pod silnym wpływem stresu i emocji, że zaczęła tracić przytomność.
Jeszcze tego brakowało — pomyślała Jagoda. Bezzwłocznie wezwała karetkę pogotowia do swojej matki. Po przyjeździe pogotowia natychmiast zabrano ją do szpitala z podejrzeniem stanu przedzawałowego.
Dziewczyna napisała kilka maili do Marka z prośbą o zwrot karty. Jagoda zaproponowała mu, że może zatrzymać trzy tysiące złotych. Jej wystarczy na podstawowe sprawunki pięćset złotych.
Oszust przez tydzień nie odpisywał, aż Jagoda otrzymała od niego maila: „Ty się ciesz, że żyjesz! Pamiętaj, że wiem, gdzie mieszkasz i w każdej chwili mogę wpaść z kolegami  was  wszystkich  ukatrupić”.
W żartach tego nie napisał. Jagoda popłakała się po przeczytaniu tej wiadomości. Po dłuższym zastanowieniu się doszła do wniosku, że dobrze się stało. Matka Jagody wróciła  ze szpitala do domu. Pieniądze rzecz nabyta, raz są, raz ich nie ma, ale najważniejsze, że nic złego jej nie zrobił ani rodzicom.
Karty i trzech tysięcy pięciuset złotych nigdy nie odzyskała.  Jagodzie wystarczyło to, że miała nauczkę na całe życie.
Szukając ukojenia i spokoju, znów przyłapała się na  intensywnym myśleniu o Adrianie. Coraz bardziej tęskniła za tym, aby go ujrzeć, usłyszeć jego głos.
Chłopak nie dawał znaku życia, ignorując maile Jagody. Dziewczyna nadaremnie chciała w jakiś sposób zwrócić na siebie jego uwagę. Pragnęła, aby wysłuchał jej do końca.
Była gotowa kochać Adriana bez odwzajemnienia, aby tylko był nadal jej przyjacielem i pisał z nią. W domu matka nie dawała Jagodzie spokoju, obwiniając ją o to, że wyjawiając adres domowy, ściągnęła do domu złodzieja.
Coraz częściej dochodziło do ostrych awantur i Jagodzie coraz trudniej było to znieść.
 - Mamo, dobrze wiesz, że to nie był mój pomysł z oddaniem karty Markowi, ani moja wina, że wyłudził od ojca moje pieniądze. Ciesz się, że nic złego nam się nie stało.
- Byłoby lepiej, gdyby Marek zabił mnie i was?! — Jagoda wykrzyczała matce prosto w twarz.  Idąc do pokoju, kłapnęła mocno drzwiami.
Matka na te słowa trochę oprzytomniała, że strata pieniędzy nie była najgorszym, co mogło ich spotkać.
Jagoda zaczynała wpadać w stany depresyjne. Obwinianie jej za wszystko pogłębiało jej nostalgię. Zamykała się sama w pokoju i pisała godzinami wiersze na blogach internetowych. Liczyła, że Adrian z czasem przeczyta wszystkie jej wiersze o miłości.
Mógł wchodzić z laptopa do jej komputera, ale nie robił już tego od dawna. Bardzo liczyła, że kiedyś znajdzie jej blogi i zacznie czytać, że zrozumie z czasem, co do niego czuła. Jagoda w dzień przelewała własne uczucia w wersy białej poezji, a po nocach szlochała do poduszki.
W międzyczasie poznawała innych chłopaków, ale jak zawsze,  kończyło się na kolejnych porażkach. A ona wciąż cierpiała z powodu miłości od pierwszego wejrzenia. Przez pięć długich lat nic się w życiu Jagody nie zmieniało. Nieraz słyszała od innych, że można uleczyć serce z nieszczęśliwej miłości, ponownie się  zakochując. Kochała Adriana tak mocno, że nie była w stanie wyobrazić sobie innego w jego miejscu w swoim sercu. Pojawiły się w jej głowie pierwsze myśli samobójcze.
 
 
 

sobota, 18 listopada 2023

Cienie i blaski rozdz. 68

 Jagoda, pracując jeszcze w salonie COSMETICSOMBRE, zdążyła sobie zaoszczędzić trzy tysiące pięćset złotych na czarną godzinę, przed przeprowadzką na nowe miejsce zamieszkania. Nie była pewna, jak długo potrwa szukanie nowej posady. Nie mając stałej pracy, dorabiała od czasu do czasu dorywczo w domu, na fryzjerstwie. Dziewczyna, starając się żyć skromnie, odkładała, ile się dało, przynajmniej do pewnego czasu. Kiedy zaczęła znacznie lepiej zarabiać, po powrocie z miasta, Marek w dalszym ciągu nie nawiązywał rozmowy z Jagodą.
Ona też była wobec niego obojętna. Wpadła jedynie na pomysł, aby go wylegitymować w mieszkaniu, ale facet nie chciał pokazać jej z bliska dokumentu tożsamości. Pomachał z daleka jakimś dokumentem i się roześmiał.
Jagoda miała już pewność, że to musi być oszust. Bardzo chętnie pstryknęłaby mu zdjęcie telefonem, ale nie miała w komórce aparatu fotograficznego.
Mogła zadzwonić na policję, poprosić o przyjazd radiowozu i ujęcie podejrzanego typa na gorącym uczynku, ale ojciec zagroził dziewczynie, że rozbije jej stary telefon komórkowy o podłogę, kiedy tylko spróbuje to zrobić. Trudno, niech będzie, co ma być. Może rodzice potrzebują, żeby im się wody w uszy nalało — pomyślała w duchu. Wiedziała, jakiego ma wybuchowego ojca, kiedy mu się czegoś odmawiało.
I tak już było za późno, bo Jagoda zorientowała się, że brakuje w etui telefonu karty do bankomatu. Ktoś ją wyciągnął. Nie była pewna, kto to zrobił — ojciec czy Marek.
Jeden i drugi był do tego zdolny. Poza oszczędnościami na karcie w domu nie było nawet na przysłowiowy bochenek chleba. Podejrzany mężczyzna wyczuł naiwność małżeństwa i to, że głowa rodziny trzyma pod butem żonę i córkę. Na poczekaniu zmyślił o sobie bajeczkę, że jest biednym sierotą, wychowanym w domu dziecka. Rozmawiając wyłącznie z rodzicami Jagody, opowiadał, że chce koniecznie kupić sobie samochód ciężarowy do pracy na budowie hipermarketów, ale brakuje mu pieniędzy i nie ma ich od kogo pożyczyć.
Ojciec Jagody uwierzył we wszystko, co usłyszał od Marka, i postanowił pomóc chłopakowi. Ni stąd, ni zowąd nagle gość zaczął zbierać się do wyjścia. Jagoda zawołała do kuchni matkę.
- Zrób coś w końcu! Póki czas! — prosiła ją.
- A co ja mogę zrobić, skoro ojciec już za nas podjął decyzję? — odrzekła kobieta.
- Zginęła mi karta do bankomatu z etui telefonu. Zrób coś, proszę! — nalegała Jagoda.
- Widziałam, jak ojciec wyciągał tę kartę — wyznała córce.
Zanim obie wyszły z kuchni do pokoju, Marka już nie było.
Starszy mężczyzna stał spokojnie przy oknie, uśmiechnięty, jak gdyby nic się nie stało.
- Gdzie on jest? — zapytała go żona.
- Śpieszył się na powrotny PKS i wyszedł na przystanek — odpowiedział.
Bez słowa pożegnania, tak nagle?! — zapytała, nie wierząc w to, co usłyszała.
-Bez słowa pożegnania, mamo, bo to oszust, złodziej, jakich pełno w Internecie — odparła Jagoda.

piątek, 17 listopada 2023

Cienie i blaski rozdz. 67

 

Jagoda zdawała sobie sprawę z tego, że nie była w typie Adriana. Poza tym wyczuwała w nim tchórza, któremu brakowało odwagi na to, by stawić czoła jej traumie. Brakowało jej tak niewiele, żeby się przemóc po tylu latach zmagania się z blokadą psychiczną i awersją do mężczyzn. Jagoda sama po sobie wiedziała, że nic na siłę nie zmieni. Prześladowały ją coraz częściej uporczywe myśli, że Adrian z Beatą wyjechali nad morze.
Po pobycie nad morzem Adrian z Beatą wrócą do siebie i wtedy naprawdę straci go bezpowrotnie. Stawało się to obsesją nie do zniesienia.

Jagoda pragnęła, aby Adrian zabrał z sobą nad morze laptop. Dodało to jej troszeczkę otuchy w sercu z tej nieodwzajemnionej miłości w domyśle, że może być o nią zazdrosny. Wakacje dobiegały końca, nastawał wrzesień, a Adrian, jak co roku, wyjechał dopiero na wczasy. Jagoda była z tego powodu bardzo nieszczęśliwa. Na „Sympatii” znów ktoś do niej napisał. Nie miała ochoty od nowa zawierać znajomości z kolejnym oszołomem, ale rodzice znów się bardzo upierali przy swoim, nie licząc się w ogóle ze zdaniem dorosłej córki. Od samego początku to był ich wybór i ich decyzja. Ten nowy osobnik w ogóle nie był w guście Jagody. Wydawał się jej typem spod ciemnej gwiazdy. A może to ona była zbyt przewrażliwiona wobec mężczyzn? Czy to intuicja podpowiada jej coś złego, czy po prostu jest to awersja do facetów? Dziewczyna nie była pewna. Przekonywała ojca i matkę, że co nagle, to po diable, lepiej będzie, jak popisze z Markiem. Nie ma pośpiechu, nie będzie ten, to napisze inny. Rodzice Jagody jednak musieli postawić na swoim, nie słuchając jej próśb. Skończyło się na kłótni i płaczu Jagody. Dziewczyna ze łzami w oczach zaprosiła do swojego domu chłopaka, podając mu dokładny adres po zaledwie czterech dniach znajomości. Zrobiła to tylko po to, żeby mieć święty spokój z rodzicami. Najgorsze było to, że robiła wszystko w desperacji. Chciała za wszelką cenę zapomnieć raz na zawsze o Adrianie i jednocześnie pragnęła zadowolić swoich rodziców. Gdy pojawił się Marek, matka i ojciec Jagody nie posiadali się ze szczęścia. Jagoda upewniła się jeszcze bardziej, że chłopak nie był w ogóle nią zainteresowany. Nie zamienił z nią nawet słowa sam na sam.
W dodatku krótko po przyjeździe powiedział, że wychodzi na miasto. Wybrał się do banku.
Dało to Jagodzie dużo do myślenia, ale co zrobić, jeśli nikt nie chciał jej wysłuchać.
Na krótkim spacerze nagle ojciec Jagody wpadł na "genialny" pomysł.
Zaraz po powrocie do domu opowiedział żonie i córce o tym, co przyszło mu do głowy w odniesieniu do gościa. Jagoda złapała się za głowę. Nie dowierzała własnym uszom. Nie wierzyła, jakiego ma łatwowiernego ojca.

czwartek, 16 listopada 2023

Cienie i blaski rozdz. 66

 wiersz pt. Jak grom z nieba!

 

 

Samoistne drżenie nie wiadomo skąd?
Niczego się nie boję, nie wiem czym jest ziąb?
Trzęsienie ziemi pod nogami grunt się usuwa!
Nogi jak z waty są wryte jak słupy!

Niemal usuwam się ze stóp przed Tobą – zemdlona.
Nagle miłości łuna w sercu rozbłysła!
Cała drżę! Nie mogąc się opanować.
Wbrew woli zapominam o zmartwieniach.

Uśmiecham się do przestrzeni swoich marzeń.
Na nic nie reaguje wpatrzona w Ciebie.
Nie mówię nic, pragnąc zatrzymać tą chwilę.
Z miłości rozpromieniona i roztargniona.

Po dłuższym namyśle Jagoda postanowiła spróbować napisać wiersz, w którym przelała wszystkie swoje uczucia i emocje z momentu, gdy pierwszy raz ujrzała Adriana.
Siedząc przed klawiaturą, pisała niezbyt dobitny w przekazie wiersz pt. „Jak grom z nieba!”
Dawał dużo do myślenia. Postscriptum „Kocham Cię”. Pamiętasz? Zapytałeś mnie kiedyś, dlaczego jestem dla Ciebie superkumpelą?
Nie rozpisywała się w e-mailu do chłopaka, który był jej obiektem westchnień.
Przez chwilę wahała się — wysłać, nie wysyć. Była niepoprawnym tchórzem z niezrozumiałego jej powodu.
W końcu nie jest małolatą, a dorosłą kobietą — tłumaczyła sobie w duchu.
Nadal dziewczynę przerażała reakcja Adriana. Była dla niego najlepszą przyjaciółką, ale nie czuła się z tym do końca dobrze. Spoglądając na pocztę Onet późnym popołudniem, dostrzegła, że otrzymała odpowiedź od Adriana.
„Witaj, Jagodo! Nie za bardzo znam się na literaturze, ale uważam, że za bardzo się ograniczasz, utrzymując kontakt ze mną. Ponownie zamykasz się w sobie i powinnaś zwrócić się z tym do psychologa. Nie mogę Ci w żaden sposób ci pomóc. ”
Mój Boże! Napisała mu, co do niego czuje, a on każe iść jej do psychiatry! Tego już za wiele! — pomyślała Jagoda.
Wyłączyła komputer i wyszła do łazienki, usiadła na muszli klozetowej i się rozpłakała. Po kilku minutach przemyła twarz zimną wodą, osuszyła ją ręcznikiem i wróciła do pokoju.
Odtąd wypłakiwała się tylko po nocach, gdy jej nikt nie słyszał i nie widział. Nie odpisywała Adrianowi na maila przez trzy dni. Jagoda doszła do wniosku, że najlepiej będzie udać albo po prostu skłamać, że nie otrzymała tej odpowiedzi od Adriana.
Trzeciego dnia zajrzała do skrzynki odbiorczej i nie dowierzała własnym oczom!
Był mail od Adriana. Otworzyła go z lekką obawą i przeczytała: „Hej, Jagodo! Co się stało? Czemu nie piszesz? Martwię się o Ciebie, czy coś się złego dzieje? Daj jakiś znak życia, proszę! Adrian”
Jagoda odpisała, nie zwlekając dłużej:
„Witaj, Adrianie!
U mnie wszystko ok. Po prostu nie chciałam Ci przeszkadzać, może zbyt często zawracam ci głowę głupstwami”. To oczywiście było kłamstwo. Tak naprawdę bardzo chciała pisać, spotykać się z nim. Czasami nie rozumiała go nic a nic.
Adrian rzeczywiście zaczął się dziwnie zachowywać wobec Jagody. Gdy coś się mu nie spodobało, potrafił niespodziewanie na złość wyłączać Jagodzie zdalnie komputer. Zdarzało się to, gdy była miła wobec innego chłopaka z Internetu.
W Internecie Adrian podglądał z laptopa wszystko, co dotyczyło aktywności Jagody w sieci. Adrian, śledząc, czytał wszystko z komunikatora Miranda. Szczególnie wtedy, kiedy ktoś się dobijał do Jagody, chciał wiedzieć na bieżąco, co się działo.
Jagoda nie była pewna, czy Adrian tak postępuje z czystej ciekawości, czy po prostu był o nią zazdrosny.

Spokojne osiedle

 Spokojne Osiedle Gdzie nikt nie widzi w  nikim wroga Spokojne osiedle Gdzie klepsydra czasu uwiecznia Drzewo genealogiczne Spokojne osiedle...