sobota, 8 lipca 2023

HISTORIA PEWNEJ ZNAJOMOŚCI rozdz. 26

 

Gdy jej narzeczony na dobre  znikł z pola widzenia razem z tą dziewuchą, na ich widok poczuła niepokój, obawiając się zdrady z jego strony. Dziewczyną targały sprzeczne emocje. Z jednej strony pragnęła w głębi serca wyswobodzić się z niefortunnych zaręczyn, do których została zmuszona pod wpływem szantażu emocjonalnego, z drugiej zaś strony, napawało ją dziwne rozeźlenie. Przecież chciała się wywinąć Patrykowi spod zastawionych sideł... więc czemu towarzyszył jej ten niepokój i podejrzliwość przybierała na sile?! Przecież właśnie czekała cierpliwie na to, aby to on został przyłapany na gorącym uczynku.

- Czego chciałaś? — kobieta podeszła do córki.
- Mamo,  oni są z pewnością u ciotki w mieszkaniu. Idź tam pod zmyślonym pretekstem, że czegoś potrzebujesz — ręcznika, noża,  nie wiem, cokolwiek przyjdzie ci do głowy,  i podpatrz,  co Patryk z nią tak długo robi.
- No wiesz,  to, o co mnie prosisz, jest trochę nie na miejscu — zawahała się kobieta. Nie mając pewności, czy odmówić,  czy nie.
W tym samym czasie ciocia z wujkiem byli zajęci rozmową z ojcem na podwórku. Po pewnym czasie wróciła do Laury. Nie miała pewności, czy córka powinna poznać prawdę. 
- No i co widziałaś? — spytała ją dziewczyna.
- Naszłam na nich po cichu,  mam nadzieję, że ani jedno, ani drugie nie zauważyło mnie — szeptała matka do córki.
- Co widziałaś, mamo?! — jeszcze raz zapytała nieco głośniej ją córka.
- Widziałam,  jak Patryk całował się z tamtą dziewczyną — odparła kobieta.

Za niedługo wrócił Patryk i zaczął się migdalić do Laury na oczach jej matki, jakby nic się nie stało. Kobieta pokręciła głową i odeszła do swojego męża i krewnych.
- Natychmiast przestań! Do jasnej cholery! Mam dość tej twojej obłudy! — odburknęła Laura.
- Patryk zrobił wielkie oczy — o co ci w ogóle chodzi?! Czego ty się znowu czepiasz?!
- Do zdjęcia to potrafisz robić iście niewinną minę aniołka, całując mnie, ale za moimi plecami uganiasz się za innymi spódniczkami, całując obcą dziewuchę po cudzych kątach! Pamiętaj, Patryku, że między miłością a nienawiścią jest bardzo cienka granica. Obyś z czasem jej nie przekroczył.  Przez to mogę cię znienawidzić i stracisz mnie!
Słysząc te słowa, chłopak najpierw zbladł na twarzy jak pergamin, a za chwilę poczerwieniał.
- Co to znaczy? Grozisz mi? — zapytał chłopak.
- Jedynie cię ostrzegam przed przykrymi konsekwencjami — odrzekła Laura. Po całym tym incydencie rozmowa znów się między nimi w ogóle się nie kleiła. Laura przypomniała sobie, wracając do domu, jak narzeczony wcześniej sam zaproponował jej i jej rodzicom, żeby pojechać we czworo do jego kuzyna — tego samego, który dwudziestego kwietnia się żenił. Wtedy jeszcze Patryk zamierzał  zaprosić go wraz z żoną na ich ślub kościelny. Dziewczyna ogromnie obawiała się spotkania oko w oko z obcymi ludźmi. Lękała się, jak zostanie przez nich odebrana. Jak się później okazało,  ku zaskoczeniu Laury i jej rodziców, młode małżeństwo było wobec nich wyjątkowo tolerancyjne. Oboje byli tego samego zdania, mówiąc prosto w oczy Patrykowi, aby dał spokój ludziom, bo z tego narzeczeństwa nic nie wyjdzie. Uważali, że Laura nie była dla niego. Nie wypadało im wprost,  bez ogródek powiedzieć to samo Laurze, ale można to było wyczytać z samego wyrazu ich twarzy. To dawało do myślenia. 

Po powrocie do Felina na Laurę czekał kolejny bardzo ciężki dzień, kto wie,  może najgorszy z tych wszystkich, które już przeżyła do tej pory, a może podobny do poprzednich.
Laura wróciła do domu z Patrykiem i rodzicami dość późnym wieczorem. Chłopak obawiał się jechać ostatnim autobusem do Świdnika i odwlekał to  jakby umyślnie, 
dlatego dziewczyna zaproponowała mu — zadzwoń do swojej mamy i powiedz jej, że jutro rano będziesz w domu. Jak zwykle odmówił stanowczym tonem i nie chciał posłuchać jej dobrej rady — nie!

Nazajutrz rano o godzinie ósmej, może nawet wcześniej, zadzwonił nagle telefon na biurku. Laura lubiła wcześnie wstawać, tak samo jak jej matka. Odebrała go kobieta. Telefonował ktoś z domu Patryka. Dziewczyna domyśliła się od razu,  kiedy matka przez słuchawkę odpowiadała — tak,  jest u nas.
- Patryk jeszcze spał, więc mama Laury odłożyła na bok słuchawkę i poszła do drugiego pokoju, żeby go obudzić. Chłopak, ubierając się pośpiesznie, wpadł na oślep do pokoju swojej narzeczonej, wziął do prawej ręki słuchawkę i się odezwał.
— Słucham. Do dziewczyny docierały odgłosy niosących się z dala słów, których nie była w stanie usłyszeć na odległość, więc tylko słyszała zdawkowe — tak, dobrze. 
Dziewczyna domyślała się, kto to może być.—
ze strony Patryka. Kiedy odłożył słuchawkę na widełki, wszedł na chwilę do kuchni i powiedział:
— Muszę jechać natychmiast do swojego domu. Przez napięte relacje rodzinne cały się trząsł i wszystko mu leciało z rąk.
- Śniadanie jest już gotowe  — powiedziała mama Laury, kręcąc głową.
- Nie, dziękuję,  ja naprawdę muszę wracać do siebie, bo inaczej przez moją matkę znowu państwo i Laura będziecie mieli  mnóstwo nieprzyjemności.
- To może chociaż napijesz się gorącej herbaty? —  nalegała kobieta.
- Nie, naprawdę nie mogę, przykro mi — odmawiał w dalszym ciągu Patryk.
Później wrócił do pokoju Laury, która nie dopuszczała jeszcze do własnych myśli faktu o ich rozstaniu. Ponownie zabrzmiał dzwonek z aparatu telefonicznego. Dziewczyna domyślała się,  kto to może być. Podniosła słuchawkę
— Tak,  słucham.  Usłyszała głos bardzo rozwścieczonej, młodej kobiety, która wręcz wrzeszczała na Laurę – ty zdziro, wchodzisz w życie Patryka z brudnymi buciorami!


2 komentarze:

https://www.blogger.com/profile/06901757295375936268 pisze...

Super dobrze się czyta z ciekawością .

Victoria Angel pisze...

Bardzo dziękuję za komentarz przepraszam, że dopiero teraz odpowiadam, ale pracuję w dalszym ciągu nad powieścią "Cienie i blaski", co pochłania mi ogromnie dużo czasu. Zapraszam serdecznie do czytania w dalszym ciągu mojego bloga i komentowania. Pozdrawiam serdecznie.:-)))

Windą do raju 15

  Sonia, drugi dzień nie odzywała się do męża, nie lubiła strzelać fochów przed Arturem. Przez napaść i rękoczyny, jakich się dopuściła Bian...