- Mam problem z oddaniem ci tego łańcuszka zaręczynowego — wyznał Patryk.
-
Lepiej mnie nie wkurzaj! Nie obchodzi mnie to, co z nim wcześniej
zrobiłeś, i skąd go wytrzaśniesz! Masz mi zwrócić ten sam! Kapujesz?!
Nie zmieniłam zdania i w dalszym ciągu, jak go dobrowolnie nie zwrócisz,
spodziewaj się policji w swoim domu — strofowała go Laura.
- Dobrze, dobrze, zrobię wszystko, co w mojej mocy, by go dla ciebie odzyskać — prosił wystraszony chłopak.
Minęły
cztery miesiące, odkąd przywłaszczył sobie zaręczynowy łańcuszek.
Dziewczyna już zwątpiła w to, że go odzyska. Tak naprawdę zgubiła adres
domowy Patryka. Blefowała, grożąc byłemu narzeczonemu. Spodziewała się,
że na dystans może to nie poskutkować.
Po upływie tych kilku miesięcy nagle w przedpokoju zadźwięczał domofon, odebrała go matka dziewczyny.
- Tak, słucham — powiedziała do słuchawki.
- Już otwieram.
- Kto to, mamo? — zapytała Laura.
- Chyba Patryk z łańcuszkiem — odrzekła kobieta.
Za
moment rozległ się dzwonek. Kobieta szybko podeszła i otworzyła drzwi.
Laura słyszała z własnego pokoju tylko zdawkową wymianę zdań.
- Dzień dobry!
-
Proszę wejść do środka — zapraszała mama dziewczyny, po czym
podziękowała i zamknęła drzwi z powrotem. Wróciła do córki, trzymając w
ręku złoty łańcuszek z medalikiem Matki Boskiej. Ten sam, który kupiła
dla niej wraz z ojcem u jubilera na zaręczyny. Założyła go córce na
szyi.
- To był Patryk z jakimś mężczyzną — powiedziała do dziewczyny.
- Ten sam, który zrobił nam w domu najście z jego matką? — dopytywała się Laura.
-
Nie, to był inny facet, pierwszy raz widziałam go na oczy. Może to był
ojciec Patryka, bo byli do siebie podobni. Zapraszałam ich do środka,
ale Patryk nie chciał wejść i oddał mi ten łańcuszek.
- Hmm... — odetchnęła bardzo głęboko dziewczyna, uśmiechając się do swojej matki.
- To jesteśmy kwita.
Ogromnie
się myliła, zakładając z góry, że zamknęła raz na zawsze pewien
rozdział swojego życia związany z człowiekiem, który wraz ze swoją
rodziną przysporzył im wszystkim tyle stresujących perypetii. W gruncie
rzeczy była przekonana, że w życiu przenigdy nie chciałaby mieć za
teściową taką wiedźmę jak Kryszakowa ze Świdnika. Ona sama, jak i
rodzeństwo Patryka na samą myśl wzbudzali w Laurze niechęć. Nadal bardzo
trudno było dziewczynie pogodzić się z faktem, że przewidując rozwój
sytuacji, mówiła Patrykowi, co się stanie. A on ją ni stąd, ni zowąd
porzucił. Faktycznie los biedaczki bez marzeń, które od najmłodszych lat
tak skrzętnie pielęgnowała i strzegła jak sekretu, był niestety bez
sensu. Dziewczynę nic nie cieszyło. Odejście Patryka spowodowało wielką
eksplozję w świecie najskrytszych marzeń dwudziestoczterolatki.
Nastał
wiecznie mroczny chaos i jedna wielka pustka. Trudno było się z tego
otrząsnąć, równie trudno odnaleźć w otchłani prowadzącej prosto do
samotności. Samotności, która tak naprawdę przerażała ją najbardziej ze
wszystkiego. Niestraszne Laurze były: starość, choroby czy nawet własna
śmierć. Wszystko była w stanie znieść cierpliwie, tylko nie życie w
pojedynkę. To było ponad jej wytrzymałość, aby tę lukę w swoim
życiorysie czymś zalepić, postanowiła poszukać nowych przyjaciół.
Chciała koniecznie puścić to w niepamięć, ale z tym bywało różnie. Była
przekonana, że kiedyś w końcu odetchnie od tego koszmarnego maratonu z
przeciwnościami losu. Niestety, na ten moment nie było jej to pisane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz