Poprzez chwast i cierń
Rodzi się i wyrasta
Słone krople poją
Przezorność
Łzawą goryczą
Z zimną krwią
Bez zbędnych skrupułów
Rzeczywistość ma
Własne reguły
Punkt patrzenia
Mózg twardnieje
Jak kora na drzewach
Im więcej garbów
Tym potężniejsza
Stoickość
Długą drogą
Często wiedzie
Donikąd nie ma
Kompasu prowadzi
Autokontrola
Tylko ośli upór
Pokonuje ciernie
I chwast codzienności
Czasem zaborczość matczyna
Dominuje i nie pozwala całkiem
Rozwinąć skrzydła w chałturze
Pozostawiając mierną
Bezceremonialność
Ujawnia ją
wszem i wobec