sobota, 26 lutego 2022

Nadzieja

Za osłoną nocy ukryta pod płaszczem gwiazd
Ostatnia nadzieja zbłądziła w tunelu ciemności
Ściskając w ręku ognik roznieconej zapałki

pragnąc ogrzać swoje ciało pod warstwą iluzji
Szuka ciepła czyichś warg ckliwych w wyznaniach
w drugim sercu do szaleństwa zakochanym

aby doznać odrobinę szczęścia w miłości
by wiedzieć co to znaczy kochać i być kochanym
doświadczyć w chwili zapomnienia z kimś

Starość

Łata na łacie na starej kapocie
Wałęsa się krok za krokiem
Bagaż życiowych doświadczeń
Balast przytłacza na starość

Dziadek wędruje z babcią w parze
Teoria i praktyka wspólnie razem
Pochylona starowina nad kosturem
Spokojnie dożywa końca jesieni

Z przetartą chustą na głowie
Ostatni raz może na piechotę
Pokonuje ten szlak na pamięć
Tuląc się jedno do drugiego

By ukoić niezabliźnione rany i urazy
Zadawnione blizny w środku duszy
Babcia i dziadek mają hart ducha
Choć pokryte zmarszczkami ich oblicza


Śmierć im zagląda coraz częściej
Do oczu nic nie jest straszne we dwójkę
Zawsze raźniej kiedy jest ktoś bliski
Pogodna starość potrafi uszczęśliwić
 

duży znak zapytania

tak łatwo powiedzieć
zapoznaj się z kimś

nieco trudniej wyznać
komuś że się go lubi

zaufać drugiej osobie
jest jeszcze trudniej

ja wiem bardzo często
powtarzam że na zimne

dmucham dużo czasu
na przyjaźń potrzebuję

daję szansę na kredyt
każdy na to zasługuje

bez cienia zwątpienia
obawy gdzieś w środku

zawsze głęboko drzemią
jak demony w cieniu

wymaga to odwagi
opieszale się żyje

wierząc tylko sobie
czy tak można...

przeżyć całą wieczność
tak łatwo postradać

zaufanie i przyjaźń
ciężko dojść do siebie

gdy zaufanie i przyjaźń
nagle się zachwieje

i runie w przepaść
ciężko wziąć się w garść

dać wiarę komuś
przed kim czuje się
duży znak zapytania
 

DUCH

Wnikasz w moje myśli niczym duch
Wnętrze duszy moje widząc w negliżu
Dotykasz nie swoich snów i nie mam
Przed Tobą już żadnych tajemnic

Znasz każdy gest i sekret ukryty
Przed Twoim wzrokiem sokolim
Już nic nie ukryję rozumiemy się
Bez słów i zbędnych ceregieli

Dotykasz mojej rany która bardzo krwawi
Pomimo upływu lat tylko Ty Jesteś
Lekarzem opatrującym moje rany
Nikt nie zdołał wcześniej mi pomóc

Nagle odchodzisz ode mnie
Bez słowa „żegnaj” i znów legło
W gruzach całe to odbudowanie
Tęsknię nieraz za długimi rozmowami

Razem sam na sam z Tobą brakuje mi ich
Które były najlepszym antidotum dla mnie
Na samotne i smutne dni gdy świat był
Jak kolorowa tęcza przed burzą na długo
 

za ten obłęd

 

chcę wtargnąć
w myśl każdą
chcę zawładnąć
całym sercem twoim
chcę być zjawą
fantazji w głowie
chcę byś miał
niedosyt spełnienia
chcę być w objęciach
twoich niewinna
za ten obłęd
intelektualny na twojej
osobie
 
nic więcej nie powiem 

Rządza pieniądza

Bez pieniędzy

Nic nie znaczysz

Pieniądz nie zastąpi

Przyjaźni ani miłości

Pieniądz rządzi światem

Lubi przewrócić w głowie

Pieniądz zmienia pogląd

Inny był kiedyś priorytet

Inne dzisiaj są dążenia

Do zaspokojenia


Windą do raju 15

  Sonia, drugi dzień nie odzywała się do męża, nie lubiła strzelać fochów przed Arturem. Przez napaść i rękoczyny, jakich się dopuściła Bian...