wtorek, 5 września 2023

CIENIE I BLASKI rozdz. 8

 

- Są tutaj jakieś kluby młodzieżowe? — zapytał Hirek.
- Nie wiem — odrzekła Jagoda.
- Wakacje się zaczęły i dobrze byłoby wybrać się na dyskotekę. A może masz tutaj w okolicy fajnych znajomych, przyjaciół? Może ktoś z nich ma wolną chatę i urządza imprezkę?
- Nie mam w Nadróżu ani znajomych, ani przyjaciół. Nie chodzę na żadne dyskoteki — pokręciła głową Jagoda.
- Jak to? Nie rozumiem — Hirek wytrzeszczył ze zdziwienia oczy.
Nie chodzę na żadne domówki i garden party, bo nie znam tutaj żadnej młodzieży. Nikt mnie nie zaprasza. Co do dyskotek, nie bywam na nich, bo ojciec mnie nie puszcza — Jagoda postanowiła być szczera.

- No rozumiem, pewnie twój tato się nie zgadza, abyś bawiła się na dyskotekach, bo po prostu boi się o ciebie. Ale ze mną na pewno by cię puścił na zabawę — uśmiechnął się, dociekając, jak się zdaje, sedna sprawy.
- No, niezupełnie o to chodzi — wzruszyła ramionami i spuściła głowę.
- Mój ojciec po prostu nie znosi muzyki młodzieżowej. Nie pozwala mi ani słuchać tego, co ja lubię, ani tym bardziej tańczyć, rozumiesz? – nastolatce zakręciła się łezka w oku.
W duchu bardzo wątpiła w to, że kiedykolwiek ojciec obawiał się o jej bezpieczeństwo.
- O rany! Nieźle masz przerąbane! Współczuję – Hieronimowi opadły ręce i nos zwiesił na kwintę.
– To jakie właściwie masz tutaj rozrywki?
Najczęściej słucham potajemnie, po cichu muzyki z radia. Dłubię na drutach — wyznała szczerze.
Cococo?— roześmiał się chłopak. To dobre dla starszej pani.
Wybuch śmiechu przerwał wątek rozmowy. Oboje wracali w milczeniu do domu Jagody.
Kuzyn nie zdawał sobie sprawy z tego, co spotkało trzynastolatkę, z czym się tak naprawdę zmaga.
Owszem, dziewczyna jak na pierwszy rzut oka się wydawało, unikała kontaktów i rozmów z ludźmi. Była jakaś dziwna, inna.
Hieronim miał starszego od siebie brata, ale te braterskie relacje między nim a Igorem nie były najlepsze. Ciągłe sprzeczki, kłótnie o byle co.
Problem tkwił w tym, że rodzice nie traktowali synów jednakowo, stale faworyzując jednego z nich. Spowodowało to, że dominującym „braterskim” uczuciem była zazdrość.
Nocne koszmary powracały jak bumerang. Nie było nocy, żeby Jagoda nie zrywała się z krzykiem przerażona, po czym zasypiała nad ranem, szlochając do poduszki. Coraz częściej powtarzały się nagłe zasłabnięcia i omdlenia. Momentalne sinienie lub blednięcie twarzy wskazywało na poważne schorzenie.
Matka postanowiła wybrać się z Jagodą do neurologa. Neurolog zbadała dziewczynę, wykonując rezonans magnetyczny i badanie GG głowy. Wyniki badań wskazywały na epilepsję, choć nie do końca ataki wyglądały na padaczkę. Przede wszystkim nie było żadnych drgawek i rzucania całym ciałem. Doktorka zaleciła spokój, unikanie stresu i gwałtownych emocji.

niedziela, 3 września 2023

CIENIE I BLASKI rozdz. 7

- W takim razie powiedz mi,  proszę, na czym polega rola twoich rodziców?
—  zapytała babcia.
Jagoda spuściła głowę zasmucona.
W naszym domu dominuje mój ojciec. Tato według własnych zasad ustala to, co jest dla mnie najlepsze.
- Czyli...  co masz na myśli? —  dociekała staruszka.
- Zazwyczaj to są zakazy, nakazy. Mama powtarza mi, że ta dyscyplina ojcowska jest dla mojego dobra.
- Niezupełnie o to mi chodziło.  Ciekawa jestem na przykład,   czy rodzice  czasami rozmawiają z tobą  o tym, co może ci zagrażać... na co powinnaś zwrócić uwagę, czego lub kogo powinnaś się wystrzegać i dlaczego. Starsza kobieta z wyczuciem próbowała zejść na temat wydarzeń, jakich ostatnio  doświadczyły.
- Masz, babciu,  na myśli to włamanie i napad?
- Tak, Jagódko.
- Mama raczej  nie porusza ze mną takich tematów. Tata zakazuje takich dyskusji. 
- Czyli z tego,  co widziałam na własne oczy, ty naprawdę nie byłaś świadoma, czego ten pijany włamywacz od ciebie chciał?
- Nie, babciu — pokręciła głową dziewczyna.
- Teraz wszystko jasne — wymamrotała pod nosem staruszka.
- Babciu, ale to, co się ostatnio działo w naszym domu, to nie moja wina?
- Dziecko! Co ci przyszło do głowy? Winny jest tamten człowiek pod wpływem alkoholu, a nie ty.
- Pamiętaj, proszę, nigdy nie myśl w ten sposób.
Głaskając wnuczkę po włosach, objęła ją i przytuliła do siebie.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz — zapewniła nastolatkę. Muszę porozmawiać z twoją mamą.
-  Babciu,  proszę, lepiej nie rozmawiaj na ten temat z moimi rodzicami.
- Jak to,  dlaczego? — babcia była zaskoczona tą prośbą.
- Dlatego, że któreś z nich pomyśli, że sprawiam problemy wychowawcze.
- Ok. Nie martw się. Ja tylko podsunę twoim rodzicom pewien pomysł  — uspokoiła dziewczynę.
Starsza kobieta cierpliwie poczekała na powrót matki Jagody z pracy.
Matka bardzo późno wróciła z drugiej zmiany w pracy. Ogromnie zmęczona i zdenerwowana, nie miała ochoty na nic.  W restauracji była wizyta  sanepidu. Czepiali się o każdy najdrobniejszy szczegół. 
Być może nie byłoby z tego afery, gdyby nie to, że w restauracji pojawiły się prusaki.
Ktoś z klientów doniósł o wszystkim i przyjechała ekipa, która przeprowadzała dezynfekcję w całym lokalu,   od parteru aż po piętra, gdzie był hotel. Część personelu została zwolniona z pracy,  tylko niektórzy otrzymali słowne nagany.
Anna, wchodząc do mieszkania pod wpływem nagromadzonych przez cały dzień emocji,  łomotała,  czym popadło. Drzwiami, naczyniami.  Rzucała  kluczami.
Staruszka wyszła z pokoju gościnnego i weszła do kuchni.
- Czemu hałasujesz?  Obudzisz Jagodę — szepnęła do Anny.
- Jagoda myśli tylko o własnych problemach! A ja omal nie straciłam dziś pracy! — krzyczała wzburzona matka dziewczyny.
— Ok. W takim razie napij się gorącego kakao i chodźmy spać, już jest po północy. Rano porozmawiamy
– zaproponowała starsza kobieta.
Kiedy Jagoda poszła do szkoły, kobiety zostały same w domu.
- Utrzymujecie kontakt z rodziną twojego męża? — zapytała Annę.
- Tak, nawet regularnie się widujemy, bo cioteczny brat Jerzego kupił niedaleko posiadłość. Zamierzają wkrótce wyremontować nowe lokum i przeprowadzić się na stałe do Nadróża.
- O, to się świetnie składa —  ucieszyła się starsza kobieta.
- A w jakim wieku są ich dzieci? — dociekała, zadając kolejne pytanie.
- Nie znam jeszcze ich dzieciaków, ale z pewnością mają dwóch synów i to prawdopodobnie starszych od naszej Jagody.
- To świetnie! — kobieta klasnęła w dłonie.
- A czemu pytasz? — zdziwiła się matka trzynastolatki.
- Nie wiem, czy ty widzisz to, co ja… Jagódka izoluje  się od ludzi. Siedzi całymi dniami sama w  pokoju i słucha nostalgicznych piosenek. Dziewczyna pogrąża się w depresji. Nie przesiaduje  jak przedtem nad książkami i zeszytami.
- To prawda, co mówisz, ale co ja mogę zrobić w tej sytuacji? Sama wiesz,  jaka ona jest uparta. 
- Wiem. Dlatego mam pomysł. — uśmiechnęła się do córki. 
- Aha! Przypomniałam sobie! — przerwała matce Anna.
-  Kilka dni temu rozmawiałam z wychowawcą Jagody. Dzwonił do mnie.
- I co? 
- On jest wychowawcą klasy, nauczycielem WF-u i pedagogiem szkolnym.
Zaproponował pomoc psychologiczną dla Jagody, ale jak ją znam... Ona jest bardzo uparta. Nie chce nawet słyszeć o żadnej wizycie u psychologa. Powiedziała mi, że nie jest wariatką,  żeby chodzić na psychoterapię. Uważa, że sama sobie poradzi z tym, co ostatnio przeszła.
- Wątpię, aby sama otrząsnęła się z takiej traumy. To jeszcze dziecko. Dojrzewa. Obserwuję stale, jakie to ma skutki. Przestała się uczyć, zamyka się w sobie i popada w depresję. A co najgorsze,  boi się kontaktów z ludźmi
— starsza kobieta ciągnęła temat. 
- Co zatem proponujesz? 
- Twoja córka musi najpierw odzyskać spokój i poczucie bezpieczeństwa. Mogę się do was przeprowadzić na całe wakacje, ale problem w tym, że  nie mogę zapewnić trzynastolatce tego poczucia bezpieczeństwa  w stu procentach. Jestem tylko 
starszą, schorowaną kobietą. 
A dziewczyna musi się poczuć bezpiecznie i pewnie jak dawniej przy swoim dziadku.
To musi być mężczyzna i skoro jej rodzony ojciec nie jest w stanie jej tego zapewnić, musisz poszukać sama odpowiedniego człowieka — kontynuowała monolog.
- Oj, mamo! Znowu się czepiasz Jurka.
- A ty go znowu usprawiedliwiasz. Znam już na pamięć to, co chcesz mi powiedzieć — pokiwała głową kobieta.
- Nie on pierwszy i  jedyny ma dziecko. Z tego, co ja tu obserwuję z dnia na dzień, to w ogóle nie zadzwoni do córki, nie zamieni z nią słowa. Tylko praca i praca, na nic nie ma czasu. Ty zresztą tak samo. Później się dziwicie, że wasza jedynaczka nie ma z wami wspólnego języka.
- Dobrze, skończ ten temat wałkować i dokończ, co wymyśliłaś. 
— Należy wykorzystać okazję i poznać synów brata ciotecznego Jurka z Jagodą. Może się zaprzyjaźnią. Dziewczyna nie może się  całkiem odizolować od społeczeństwa. Tym bardziej nie powinna unikać chłopców i mężczyzn. Chodzi mi o to, aby zaufała choćby kuzynowi, wyszła z nim na spacer, na lody. Koniecznie spotkaj się z tymi krewnymi Jerzego i porozmawiaj z nimi na ten temat... tym bardziej  że Jagódka nie ma brata.
Kiedy Jagoda z babcią były same w domu, niespodziewanie pojawił się on.  Nie wiadomo kto i skąd.  Dość wysoki i szczupły jasny blondyn. Nigdy wcześniej ani Jagoda, ani tym bardziej jej babcia nie widziały go na oczy. Dziewczyna była przekonana, że bardzo dobrze zna całą rodzinę. Niestety,  była w błędzie. Jak zwykle,  na widok chłopaka Jagoda pobladła ze strachu.  Odczuwała wewnętrzny niepokój. Jakby ją na widok gościa poraził prąd! Nogi zrobiły się jak z waty. 
Babcia Jagody,  patrząc w okno,  zapytała:
— Kto to?
- Nie wiem — Jagoda wzruszyła ramionami i schowała się szybko w swoim pokoju.
Chłopak przedstawił się od razu po wejściu do kuchni.  
- Na imię mi Hieronim, mam szesnaście lat i przyszedłem tu na prośbę cioci Ani.
Starsza kobieta domyśliła się, że to jeden z synów ciotecznego brata jej zięcia, ucieszyła się więc i zaproponowała chłopakowi filiżankę herbaty wraz ze świeżo upieczonym czekoladowym ciastem z malinami.
Dwie filiżanki herbaty i ciasto czekoladowe z malinami przyniosła do pokoju wnuczki.
— Proszę, usiądź i poczęstuj się.
Chłopak nieśmiało wszedł do pokoju Jagody. Dziewczyna stała przed nim jak wryta! Była spięta.  Nic nie mówiła.  Nie była w stanie wykrztusić z siebie słowa.
Tymczasem młodzieniec z pełną swobodą wyciągnął w stronę dziewczyny rękę.
-  Cześć! Jestem Hirek, a ty?
Jagoda,  nawet nie zdając sobie z tego sprawy, gapiła się na Hirka z przerażeniem malującym się w jej oczach.
Tysiąc, milion myśli w jednej sekundzie przeleciało jak tornado przez jej głowę.
Znowu blondyn. Jakiś podpalany rudzielec. Brrr! 
W tej samej chwili dotarło do dziewczyny, że chłopak się śmieje i ocknęła się.
Z trudem odwzajemniła delikatny uścisk dłoni Hirka. 
Na kilometr było widać i czuć, jak bardzo drży jej ręka.
Chłopak nie bardzo wiedział, co się dzieje. Taka reakcja... 
To jak mam się do ciebie zwracać? Masz jakieś imię?  —zniecierpliwił się.
- Jagoda — wymamrotała.
- A to ciasto, to twój wypiek?
Jagoda pokiwała głową.
-A tak w ogóle to potrafisz mówić? — zdziwił się.
- Tak, ale… — dziewczyna zająknęła się.
- A już wiem, to przez nieśmiałość — machnął ręką.
- Nie szkodzi, wyluzuj. Chodź,  pokaż mi okolicę, bo ja tu jestem nowy.
Zanim Jagoda się spostrzegła,  trzymał ją za rękę, prowadząc przed siebie.

 

piątek, 1 września 2023

CIENIE I BLASKI rozdz. 6

 

Matka Jagody była pewna, że zeznania jej córki są dostatecznie obciążające napastnika, a zeznania babci dopełnią całości i winny przestępstw poniesie zasłużoną karę.
Tymczasem okazało się, że Aleksander Mierzwa dawniej był ormowcem. Miał swoje konszachty z policją. Po całej okolicy Nadróża krążyła pogłoska na temat jego rodziny, że wszyscy mężczyźni z nazwiskiem Mierzwa mają bardzo złą opinię z powodu swojego stosunku do kobiet. Potrafią być gwałtowni i bezwzględni, stosować przemoc fizyczną,  za co odsiadują wysokie wyroki pozbawienia wolności. Mierzwa ma dwóch już dorosłych synów.
Jeden ma około trzydziestu lat, drugi dziewiętnaście. Obydwaj są z twarzy tak podobni do ojca, że nikt nie ma wątpliwości,  kim oni są. Rzekomo ma również niepełnosprawną córkę, ale jej nie było nigdy widać. Tego samego dnia,  w sobotę matka Jagody przypadkiem zauważyła,  jak z radiowozu policyjnego wysiada uśmiechnięty Mierzwa. Nie wytrzymała nerwowo i podeszła zamaszystym krokiem do panów policjantów.
 - Co to ma znaczyć?— zapytała podniesionym głosem. 

- Jednymi drzwiami wpuszczacie przestępcę, drugimi drzwiami wypuszczacie na wolność! Jakby nic się nie stało!
-  Zeznania pani córki, Jagody,  nie wykazały nic podejrzanego odnośnie do pana Aleksandra Mierzwy — odpowiedział ze stoickim spokojem policjant.
-  Wysłuchaliśmy jego wersji zdarzeń i jesteśmy przekonani, że nic strasznego się nie stało.
—  Jak to nic?! — przerwała mu kobieta.
-  A ten porwany biustonosz?!
A podarta bluzka i spodnie na nogawkach?! Panowie! Jak go nie chcecie aresztować w tej chwili, to ja odwołam się zaraz do Komendy Wojewódzkiej Policji we Włocławku!
Policjanci popatrzyli na siebie i na kobietę.
-  Nie, proszę tego nie robić — odrzekli panowie policjanci chórem.
-  Przyjrzymy się sprawie jeszcze raz — obiecał jeden z nich.
- O to mi chodziło,  mam nadzieję, że się rozumiemy? — zlustrowała mężczyzn w niebieskich mundurach.
Po powrocie do domu mama Jagody poirytowana krzyczała do staruszki:
—  Nie ma sprawiedliwości na tym świecie!
-  Dlaczego tak sądzisz?— zdziwiła się babcia Jagody.
- Wczoraj ten sukinsyn włamał się do nas, napadł Jagodę. A dzisiaj już go wypuścili po jednej dobie aresztu! Zagroziłam policjantom, że naślę na nich Wojewódzką Komendę z Włocławka. Wtedy sobie z nimi pogadają — kontynuowała matka.
Starsza kobieta pokręciła głową. Jagoda usłyszała niechcący podniesiony głos matki.
- Jak protestowałam, że nie podpiszę protokołu zeznań, bo się w nim nic nie zgadzało, to sama wymusiłaś na mnie ten podpis, mówiąc, że to dla mojego dobra! Teraz,  mamo,  nie miej do mnie o to pretensji! — wybuchnęła Jagoda.
- Dziecko drogie, a skąd ja mogłam przewidzieć, że sprawy przybiorą taki obrót? — matka załamała ręce.

- Uświadomiła sobie, jakie są konsekwencje jej wczorajszych słów i jej  ponaglania do podpisania protokołu.

Trzynastolatka przez cały weekend siedziała samotnie w pokoju, słuchając smutnej nastrojowej muzyki. Nie miała ochoty z nikim rozmawiać. Nie mogła nawet skupić się nad książką i zeszytem.
Drażniły ją filmy kryminalne i sensacyjne, wiadomości telewizyjne, w szczególności te dotyczące gwałtów i morderstw.  Nie była w stanie na to patrzeć i tego słuchać. Wspomnienia odżywały i natrętnie stawały jej przed oczami.
Często płakała w samotności,  tak aby babcia nie widziała, co się z nią dzieje. Czuła się jak zaszczute stworzenie, które liże w ukryciu swoje rany.
Dziewczynie wydawało się, że wszyscy o niej mówią, wytykają ją palcami. 
Jagoda w krótkim czasie odizolowała się od ludzi, nawet od rodziców i babci. Jej najbliżsi byli przekonani, że dziewczyna potrzebuje wytchnienia i wyciszenia w samotności.
Niestety, ten stan z dnia na dzień zaczął się pogłębiać. Babcia, która przyjechała do wnuczki na weekend, nie mogła wrócić na wieś, ponieważ coraz więcej dostrzegała pozornie błahych sygnałów potwierdzających stany depresyjne wnuczki. Jagoda przez kilka tygodni nie chodziła do szkoły, bo przerażało ją każde spojrzenie mężczyzny.
Staruszce coraz częściej nie dawało to spokoju. Coraz bardziej martwiła się o Jagodę. Chciała porozmawiać w cztery oczy z wnuczką, ale ona stała się niedostępna, nietykalna.  Przerażało ją wyjście na podwórko czy na spacer. Bardzo bała się nie tylko człowieka, który ją napadł, ale też  obu jego synów. Często ich widywała, spoglądając z okna na ulicę. Na widok któregoś z Mierzwów na  ciele Jagody pojawiała się gęsia skórka, serce waliło jej jak młot. Jej twarz raz stawała się blada, a zaraz potem sina. Czuła się wtedy tak,  jakby coś ściskało jej klatkę piersiową tak mocno, że w płucach zamierał oddech. Potem pojawiało się lekkie mrowienie i zarazem kłucie w okolicach serca. Nie było to bolesne, ale dość męczące. Towarzyszyły temu szumy w uszach. Pierwszym, drugim razem nie zwracała na to uwagi. Było to jednak bardzo nieprzyjemne i coraz częstsze. Powracało i do tego ze wzmożoną siłą!
Od tamtej pory w sytuacjach, w których czuła się niepewnie i niezbyt bezpiecznie, zawsze odczuwała przenikliwy chłód na całym ciele. Jakby ktoś  od stóp do głów obłożył ją lodem prosto z zamrażarki.
Aleksander Mierzwa trafił, jak się później okazało, do aresztu, ale tylko na osiem miesięcy. Tyle samo miesięcy trwało wyczekiwanie na powiastkę z sądu na sprawę przeciwko pozwanemu Aleksandrowi Mierzwie.
Każde szczekanie psa, każde pukanie do drzwi i pojawienie się listonosza niezmiennie wywoływało u Jagody stres i panikę. Do ludzi w umundurowaniu czuła niechęć. Przestała zupełnie wierzyć policjantom — w ich skuteczną ochronę, uczciwość.  Przestała wierzyć w sprawiedliwość. Każdy mężczyzna pod wpływem alkoholu był wrogiem numer jeden.  Bez wyjątku — agresywny i wulgarny czy miły i kulturalny. Widok miłego i kulturalnego mężczyzny na lekkim rauszu wzbudzał w dziewczynie podejrzliwość. W jej głowie roiło się od czarnych scenariuszy. Stan psychiczny Jagody był naznaczony obsesją. Jagoda unikała jakichkolwiek rozmów na ten temat. Uważała, że nikt nie jest w stanie jej zrozumieć. Nikt nie potrafił pojąć, co się z nią działo. Odczuwała ulgę, gdy okazywało się, że przesyłki, które dostarczał listonosz, to nie były powiastki sądowe. Cieszyła się też, gdy mogła zamknąć się w pokoju,  w samotności słuchając muzyki. Pod jednym warunkiem —  że w domu akurat nie było ojca, który nie znosił muzyki, którą ona lubiła. W domu zawsze toczyła się wojna o muzykę — puszczanie przez Jagodę muzyki młodzieżowej było dla ojca nie do zniesienia. Uważał, że muzyka — jeśli to jest muzyka z list przebojów — to jest to po prostu wymysł dzikiego plemienia, które chodziło nago w Afryce i waliło w bębny, prymitywnie podrygując i skacząc. Tato Jagody w jednakowy sposób reagował na rocka, pop,  a także na disco polo. 
Babcia coraz bardziej martwiła się o wnuczkę, bacznie obserwując sytuację,  i nie była zadowolona z tego, co widziała. Obawiała się, że wszystko zmierza w złym kierunku,  i to w zawrotnym tempie. —  Trzeba to jakoś przerwać. Tak nie może być.  Muszę jakoś interweniować —  powtarzała sobie w duchu.
Matka nastolatki ciągle zabiegana i zajęta pracą,  nie poświęcała Jagodzie zbyt wiele czasu. Ojciec ciągle poza domem,  na wycieczkach zagranicznych — jako kierowca autokaru, przewodnik i tłumacz w jednej osobie.
Nie był świadomy tego, co się dzieje z jego córką.
Starsza kobieta dobrze zdawała sobie sprawę, że na siłę nic nie wskóra. Postanowiła działać metodą małych kroków. Nie musi to być od razu długi wykład ani poważna dyskusja. Na początek krótka rozmowa.
Zapukała do drzwi pokoju Jagody. Dziewczyna ocknęła się,  jakby była myślami nie wiadomo gdzie. Daleko. 
—  Proszę — słysząc zaproszenie,  babcia uchyliła lekko drzwi i uśmiechnęła się.
- Mogę wejść?
- Tak, babciu. A co,  źle się czujesz? W czymś ci pomóc?
- Nie. Czuję się całkiem dobrze — odpowiedziała babcia.
Tylko zastanawiam się … jestem u was od blisko dwóch tygodni i, szczerze mówiąc, mam wrażenie, że atmosfera jest u was bardzo napięta. Kiedy i jak często  rozmawiasz z rodzicami? — zaskoczyła niezręcznym pytaniem wnuczkę.
Jagoda wzdrygnęła się jak oparzona.
— Zazwyczaj nie rozmawiam z rodzicami.  Mama z tatą powtarzają mi zwykle, że nie mają czasu na błahostki. Mają poważniejsze sprawy na głowie. Najważniejsza jest ich praca, a moje sprawy mogą poczekać.
Starsza kobieta nie wierzyła własnym uszom.

Windą do raju 15

  Sonia, drugi dzień nie odzywała się do męża, nie lubiła strzelać fochów przed Arturem. Przez napaść i rękoczyny, jakich się dopuściła Bian...