poniedziałek, 28 lutego 2022

Śpiąca królewna

Lekkie pociągnięcie
Ust muśnięcie
Pustej tęsknoty
Pomadką nawilżone
W głębokim wydechu
Istota prześniona
Sny nienasycone
W nocy marzeniami
Gwałtownymi emocjami
Potęguje burza hormonów
Delikatny jedwab
Pergaminu aksamitnego
Bliskość pocałunków
Na mapie skóry
Zapach smak dotyk
Wyryty pragnienie i głód
Jednoczą się w całość
Unoszą się i kuszą
Do grzechu niesforne myśli
Dobrany słowotok
W zaklętej ciszy
Spontaniczne wsłuchanie się
W głos natury
Bez cierpienia i strachu
Zażyłość pieszczoty
Szmer zmysłowy
Namiętność w miłości
Przebudzona
Niczym śpiąca królewna

niedziela, 27 lutego 2022

w zasięgu miłości

w zasięgu ręki zabierz mnie
do przestworzy snów i marzeń
wypełnij sobą monotonną pustkę
zaufam ci w ciemno bez pytania

otocz mnie oplotem oddam serce
w darze spłynie pąsem nieśmiałość
dobrymi uczynkami rozwiej wahanie
pragnę miłości w zasięgu ręki

uwolnij od nocnych koszmarów
w których do każdych drzwi pukam
po omacku przez sen cię szukam
choć nie jestem w pełni księżyca

L U N A T Y C Z K Ą

przebudź wiarę w miłość
zerwij z moich rąk kajdany
niech nie dręczy bezradność
i desperacja gdy rozłąka długa
 

szlakiem krągłości

 

zapach włosów dolatuje bryzą
krągłości skąpane w słońcu
wtulona twarz w twoją blisko
splecione dłonie spragnione
jak sól w Wieliczce
smakuje skóra aksamitna
mokre kosmyki łaskoczą
kark i nos niesforne
pochylony nade mną
muskasz szyję zahipnotyzowany
dekoltem trudno ci oderwać
oczy patrząc nadal na usta
nie możesz się powstrzymać
cała drży i rozpływa się
na sam dotyk i muśnięcie
błądzisz opuszkami palców
po mapie wypukłości
szukasz spełnienia w żywiołach
zmysłów namiętne spazmy
wypełzły znienacka z sypialni

Mój braciszku

nie było Cię a byłeś zawsze
byłeś i Jesteś w słowach innych
gdzie przywołanie pamięci
choć wspomnień nie mam

miałam Cię nieświadomie
przez jedną chwilę małą
zamiast braciszka aniołek
na spokojnym osiedlu

smutny był los jedynaczki
puste dzieciństwo szare
bez rodzeństwa na pastwę
pozbawiona uciech w zabawie

u boku z młodszym bratem
towarzyszyły mi przyjaciele
czworonożni pies i kot
zabawek nigdy nie brakowało

misie i lalki nieme
bawiąc się jak obłąkana
musiałam mówić
do samej siebie

pies polizał w rękę
kot pomruczał tuląc się
ale to nie było to samo
nikt nie był w stanie

zastąpić mi Ciebie
dzieciństwo mi umknęło
niewinność młodzieńczych
lat mnie przywitała

lepiej w dalszym ciągu
nie było samotność
zaglądała prosto w oczy
wystawiając ostre szpony

brata wciąż nie miałam
byłam tylko spokrewniona
jak proteza ale nie siostra
której nikt nie chciał

w swym rodzeństwie
na stałe zaadoptować
więzy rodzinne ze mną
dla krewnych to fatum

co mi z tego że jedynak
ma dla siebie wszystko
nie nadrobi utraconych lat
wiosny życia mój braciszku

Mogiła jestejstwa

i znowu sama a przy mnie
natłok myśli w radiu muzyka
nie umiem uciec od osamotnienia
nawet jak mam miłość i jest
mi ona zupełnie bliska

nie potrafię się wyrzec
szarej monotonii pustki
wokół siebie samej żyję
z samotnością zrośnięta

jak syjamscy bracia
nie czekam wybawienia
przed zagładą nicości
nie zapisany monolog
ciągnie się za mną

po moim istnieniu
długa pajęczyny nić
jestem wciąż w niepamięci
słów na grobie niejestejstwa

Windą do raju 15

  Sonia, drugi dzień nie odzywała się do męża, nie lubiła strzelać fochów przed Arturem. Przez napaść i rękoczyny, jakich się dopuściła Bian...